Dlaczego NFZ pokochał czeskich specjalistów, kosztem polskich?

Udostępnij:
Coraz więcej Polaków operuje się w Czechach i żąda zwrotu wydatków. Budżet płaci miliony. Wyraźnie woli płacić czeskim specjalistom, bo limity zabiegów nie rosną.
- Liczba pacjentów, którzy leczą się za granicą, rośnie skokowo. Rosną też koszty takich wyjazdów. Narodowy Fundusz Zdrowia zwrócił w 2016 r. Polakom, którzy zdecydowali się leczyć za granicą, 17,56 mln zł. To o 75 proc. więcej niż rok wcześniej – pisze „Rzeczpospolita”.

- Najwięcej Fundusz zapłacił za operacje zaćmy, z których aż 92 proc. wykonano w Czechach. W Polsce na taką operację trzeba czekać średnio 22,4 miesiąca – wynika z danych Fundacji Watch Health Care, monitorującej dostęp do świadczeń gwarantowanych. Nic dziwnego, że coraz więcej rodaków decyduje się na takie zabiegi za granicą.

Pozwala na to obowiązująca od jesieni 2014 r. dyrektywa transgraniczna. Na zabieg wykonany w kraju członkowskim UE niewymagający pobytu w szpitalu dłuższego niż dzień pacjent nie potrzebuje zgody dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ. Wystarczy przedstawić dowód wykonania operacji, by otrzymać zwrot kosztów do wysokości wyceny w Polsce. Ta wynosi obecnie ok. 1900 zł.

– Dyrektywa transgraniczna ma służyć wyrównaniu dostępu do świadczeń i nie można się dziwić, że Polacy z tej szansy korzystają. Kłopot w tym, że pieniądze z budżetu państwa zasilają produkt krajowy brutto Czech czy Niemiec – zauważa Marcin Pakulski, były prezes NFZ. Dodaje, że dla rządzących powinien to być czytelny sygnał do poprawy organizacji świadczeń okulistycznych.

Jak zauważa „Rzeczpospolita”, pacjentów wyjeżdżających na zabiegi za granicę będzie przybywać. Z sieci szpitali z gwarancją finansowania z budżetu, która ma obowiązywać od października tego roku, wypadło bowiem wiele prywatnych klinik okulistycznych.

Na zdjęciu kadr z czeskiego serialu "Szpital na peryferiach".
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.