Dyrektywa transgraniczna: gra na zwłokę

Udostępnij:
Od 25 października będzie można się leczyć w dowolnym kraju UE. Za wizyty u niemieckiego czy czeskiego lekarza ma płacić NFZ. Czy zapłaci? Utrudnia to Ministerstwo Zdrowia, opóźniając opracowanie odpowiednich przepisów.
-Czekają na nie chorzy, bo dyrektywa uprawnia do refundacji leczenia za granicą nie tylko w razie nagłej potrzeby jak teraz, ale także przy leczeniu planowym. Gdy w kraju są długie kolejki, możemy wyjechać po poradę specjalisty, na prosty zabieg lub badanie. NFZ zwróci nam pieniądze według polskich stawek. Jeśli wizyta będzie droższa, różnica obciąży naszą kieszeń – pisze „Gazeta Wyborcza”..

Według dziennika polski rząd boi się, że gdy tysiące pacjentów zirytowanych kolejkami ruszy za granicę, budżet NFZ się rozsypie. Komisja Europejska, przyjmując dyrektywę w 2011 r., dała więc krajom członkowskim prawo ograniczania "ruchu pacjentów", o ile wymaga tego interes publiczny.

Polski rząd z tego korzysta. Wiosną ogłosił projekt nowelizacji ustawy zdrowotnej z zastrzeżeniami: + na planowe leczenie za granicą trzeba mieć skierowanie. Ale ustawy wciąż nie ma. Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann informuje, że na razie projektu nie może pokazać oraz że rząd i Sejm nie zdołają się uporać z nowymi przepisami przed 25 października.

- Jednak brak przepisów w polskim prawie nie oznacza, że dyrektywa nie obowiązuje - mówi w rozmowie z dziennikiem ekspert ochrony zdrowia Adam Kozierkiewicz. Owszem, do czasu przyjęcia nowych przepisów NFZ nie zwróci pieniędzy od razu po okazaniu zagranicznego rachunku, ale można się ich domagać w sądzie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.