Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta

Gdy celem władzy jest władza

Udostępnij:
Tagi: Jakub Szulc
– Kiedy protesty dotyczące wyroku TK zaczęły przybierać na sile, usłyszeliśmy głos szefa partii rządzącej. Czy namawiał do wyciszenia emocji? Czy poprosił o chwilę spokoju? Nie. Teoretycznie najbardziej odpowiedzialna osoba w państwie zwróciła się do swoich zwolenników z apelem o wyjście na ulicę. Dlaczego? Bo „władza to nie środek do celu, władza to cel” – pisze Jakub Szulc w „Menedżerze Zdrowia”.
Felieton Jakuba Szulca:
– Czy jestem zwolennikiem aborcji na życzenie? Nie. Czy zadowalała mnie ustawa antyaborcyjna z 1993 roku? Podobnie jak większości z nas – choć zapewne z bardzo różnych względów – nie. Co w takim razie stanie się, według mnie, z prawem antyaborcyjnym w Polsce? Niezależnie, jak potoczą się dalsze losy masowych protestów i jaka będzie reakcja rządu oraz większości parlamentarnej, ustawa antyaborcyjna zostanie – raczej szybciej niż później – zliberalizowana - w stosunku do trzech przesłanek obowiązujących od 1993 roku. Konsensus, z którego nikt tak naprawdę nie był zadowolony, utrzymywany, żeby nie rozpętać polsko-polskiej wojny światopoglądowej, został złamany. Przestał istnieć główny powód, dla którego ustawa przetrwała 27 lat, mimo zmieniających się rządów i, przede wszystkim, mimo zmieniającego się społeczeństwa.

Akolici zaostrzenia kursu antyaborcyjnego już przegrali, choć być może jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.

W erupcji niezadowolenia, której jesteśmy świadkami bądź w niej aktywnie uczestniczymy, kluczowy jest zapalnik. To, co spowodowało, że Polacy tłumnie wylegli na ulicę, jednocześnie mówi najwięcej o kondycji naszego państwa i jego władzy. Otóż, ustawy nie zmieniono w Sejmie, nie złożono projektu nowelizacji, nie odbyło się wysłuchanie publiczne. Nikt ze sprawujących władzę nie chciał stanąć przed naszym społeczeństwem z otwartą przyłbicą, żeby podzielić się swoim pomysłem na prawo antyaborcyjne. Wszyscy wiemy dlaczego. Protest czarnych parasolek z 2016 roku dobitnie pokazał, że Polki nie zgadzają się na zaostrzenie kursu. Że akcja wywoła reakcję. Ustawę zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. To jego konstytucyjne prawo (zostawmy na chwilę wątpliwości konstytucyjne wokół samego organu). Tylko dlaczego stało się to akurat teraz? Dlaczego 22 października, kiedy odnotowano kolejny rekord zachorowań na COVID-19, czyli 12107 przy 168 zgonach? Przypadek? W polityce przypadki rzadko się zdarzają, TAKIE przypadki nie zdarzają się w zasadzie wcale. Może liczono na to, że w związku z pandemią, protesty, chociaż będą, potrwają krótko i nie będą zbyt intensywne? Że strach przed koronawirusem będzie silniejszy? Może. Co prawda, nie stawia to rządzącej ekipy w najlepszym świetle - tylnymi drzwiami, po cichu, wykorzystując strach przed zakażeniem – ale takie przykłady znamy już z przeszłości i powoli przestają budzić zdziwienie. Powiem więcej: uważam, że gdyby tak było, byłoby całkiem nieźle, bo świadczyłoby wyłącznie o chęci załatwienia sprawy bez brudzenia sobie rąk. Niestety, polityka zawsze robi coś po coś. Po co konkretnie w tym przypadku? Dzisiaj możemy jedynie spekulować. Być może to chęć odwrócenia uwagi od kolejnego sukcesu dyplomatycznego albo wyjątkowo wysokich notowań na giełdzie spółek Skarbu Państwa? A może zbliżający się wielkimi krokami, nieubłagany sukces w walce z koronawirusem (przytaczając słowa jednego z wysokich urzędników zdrowia publicznego, którego nazwiska z litości nie wymienię: „Jesteśmy skazani na sukces”)? Skoro było wiadomo, że nie panujemy nad rozprzestrzenianiem się wirusa i było wiadomo, że wyrok Trybunału wyprowadzi ludzi na ulicę, dlaczego nie połączyć jednego z drugim i nie podzielić się odpowiedzialnością za nieunikniony wzrost zachorowań? Wiem, to ciężki zarzut. Tyle że kiedy protesty zaczęły przybierać na sile i stało się to, co musiało się stać – przeniosły się przed kościoły i do kościołów – instytucji wszak bardzo aktywnej politycznie, nie tylko na gruncie postulatów antyaborcyjnych, usłyszeliśmy głos szefa partii rządzącej. Czy namawiał do wyciszenia emocji? Czy poprosił o chwilę spokoju, by zastanowić się, co zrobić z wyrokiem TK? Czy zaprosił protestujących do rozmów? Nie. Teoretycznie najbardziej odpowiedzialna osoba w państwie zwróciła się do swoich zwolenników z apelem o wyjście na ulicę. I chyba, wracając do dyskusji o kondycji naszego państwa, warto przytoczyć „Rok 1984”: „Władza to nie środek do celu, władza to cel. (…) Celem prześladowań są prześladowania. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza”.

Tekst pochodzi z „Menedżera Zdrowia” 9-10/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Przeczytaj także: „Prof. Mirosław Wielgoś: Orzeczenie TK cofa polską perinatologię”, „Prof. Grodzicki o apelu UJ w sprawie wyroku TK” i „Prezydencki projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.