iStock
Jedynie w co trzecim szpitalu rozpoznaje się śmierć mózgu
Tagi: | przeszczep, transplantacja, śmierć mózgu, szpital, Jacek Bicki |
Tylko około 30 proc. szpitali w Polsce rozpoznaje śmierć mózgu w celu pobrania narządów do przeszczepu, mimo że może to robić każda placówka, w której działa oddział intensywnej terapii.
Na początku marca w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach od zmarłego dawcy pobrano serce, płuca, nerki i rogówki – dzięki temu pomocy udzielono sześciu innym chorym. Wszystkie transplantacje zakończyły się powodzeniem, organy się przyjęły. Poza tym przypadkiem w tym roku w województwie świętokrzyskim nie było jeszcze zgłoszeń z innych szpitali, a liczba pobrań w ostatnich latach zmniejszyła się w tym regionie – nie inaczej jest w innych województwach.
– Obecnie w Polsce wykonywanych jest około 800 przeszczepów nerek rocznie, a bywały lata, że przeprowadzano ich ponad 1050. Spadek jest zauważalny, a wynika on z tego, że w szpitalach rozpoznaje się za mało zgonów w powodu śmierci mózgowej – mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Jacek Bicki, świętokrzyski wojewódzki konsultant do spraw transplantologii, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej i Endokrynologicznej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach.
Rozpoznanie śmierci mózgu, czyli stanu, w którym mózg traci ostatecznie i nieodwracalnie swoje funkcje, spoczywa przede wszystkim na specjalistach anestezjologii.
– To trudne zadanie, ponieważ wymaga wiedzy, zaangażowania oraz uświadomienia rodzinie, że ich bliski, mimo że nie żyje, to funkcjonowanie jego organów i narządów jest podtrzymywane przez aparaturę. To anestezjolodzy muszą podjąć ten trud, aby rozpoznać śmierć mózgu i wstępnie zakwalifikować osobę do pobrania narządów – zaznacza ekspert, dodając, że „tylko w około 30 proc. szpitali w Polsce rozpoznaje się śmierć mózgu, mimo że może to robić każda placówka, w której działa oddział intensywnej terapii”.
– Zbyt mała liczba pobrań w polskich szpitalach wynika przede wszystkim z kwestii organizacyjnych i finansowych – dopowiada.
– Szpital za rozpoznanie śmierci mózgu i udostępnienie sali do pobrania narządów dostaje stosunkowo nieduże pieniądze. W ciągu ostatnich 15 lat te pieniądze zwiększyły się o mniej więcej 20–25 proc. Być może zwiększenie finansowania wpłynęłoby na poprawę sytuacji i większą liczbę donacji narządów, pojawiłaby się presja dyrekcji szpitali, aby podejmować takie działania – ocenia specjalista.
Ekspert zwraca też uwagę, że „społeczeństwo nie jest negatywnie nastawione do transplantacji”.
– Bywa, że odpowiedzialność za niewielką liczbę pobrań przerzuca się właśnie na rodziny dawców, sugerując, że to one nie zgadzają się na pobrania. Natomiast to nie jest do końca prawda. Świadomość rodzin jest coraz większa, a takich odmów jest stosunkowo niewiele – zaznacza.
– Obecnie w Polsce wykonywanych jest około 800 przeszczepów nerek rocznie, a bywały lata, że przeprowadzano ich ponad 1050. Spadek jest zauważalny, a wynika on z tego, że w szpitalach rozpoznaje się za mało zgonów w powodu śmierci mózgowej – mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Jacek Bicki, świętokrzyski wojewódzki konsultant do spraw transplantologii, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej i Endokrynologicznej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach.
Rozpoznanie śmierci mózgu, czyli stanu, w którym mózg traci ostatecznie i nieodwracalnie swoje funkcje, spoczywa przede wszystkim na specjalistach anestezjologii.
– To trudne zadanie, ponieważ wymaga wiedzy, zaangażowania oraz uświadomienia rodzinie, że ich bliski, mimo że nie żyje, to funkcjonowanie jego organów i narządów jest podtrzymywane przez aparaturę. To anestezjolodzy muszą podjąć ten trud, aby rozpoznać śmierć mózgu i wstępnie zakwalifikować osobę do pobrania narządów – zaznacza ekspert, dodając, że „tylko w około 30 proc. szpitali w Polsce rozpoznaje się śmierć mózgu, mimo że może to robić każda placówka, w której działa oddział intensywnej terapii”.
– Zbyt mała liczba pobrań w polskich szpitalach wynika przede wszystkim z kwestii organizacyjnych i finansowych – dopowiada.
– Szpital za rozpoznanie śmierci mózgu i udostępnienie sali do pobrania narządów dostaje stosunkowo nieduże pieniądze. W ciągu ostatnich 15 lat te pieniądze zwiększyły się o mniej więcej 20–25 proc. Być może zwiększenie finansowania wpłynęłoby na poprawę sytuacji i większą liczbę donacji narządów, pojawiłaby się presja dyrekcji szpitali, aby podejmować takie działania – ocenia specjalista.
Ekspert zwraca też uwagę, że „społeczeństwo nie jest negatywnie nastawione do transplantacji”.
– Bywa, że odpowiedzialność za niewielką liczbę pobrań przerzuca się właśnie na rodziny dawców, sugerując, że to one nie zgadzają się na pobrania. Natomiast to nie jest do końca prawda. Świadomość rodzin jest coraz większa, a takich odmów jest stosunkowo niewiele – zaznacza.