Kolejny dzień protestu głodowego polskich lekarzy

Udostępnij:
Trwa głodówka rezydentów. Dotychczas z 30 głodujących dziesięciu lekarz wykluczył z protestu ze względu na stan zdrowia. Dlaczego protestują? Bo rzeczywistość młodego lekarza to wielogodzinne dyżury, praca na dwa etaty i poczucie niemocy.
Kilkudziesięciu młodych lekarzy od poniedziałku (2 października) prowadzi strajk głodowy w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym przy ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie.

- Choć w głównym nurcie przebija się głównie postulat podwyżek dla rezydentów, protestujący stanowczo podkreślają, że chodzi przede wszystkim o zwiększenie nakładów na całą służbę zdrowia. Ich zdaniem bez tego nie ma szans na usprawnienie systemu – podaje Radio Zet.

Rekomendowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) wydatki na służbę zdrowia to 6,8 proc. PKB. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł nazwał te postulaty finansowe „astronomicznymi”.

– Negocjacje nie poszły do przodu – mówi Piotr Matyja lekarz stażysta, który aplikuje na specjalizację psychiatryczną. Minister Radziwiłł nazywa oczekiwania finansowe nierealnymi. Tymczasem, jak przekonują strajkujący lekarze, bez gruntownego dofinansowania całego systemu nie ma mocy o poprawie. – Minister Radziwiłł mówił o zwiększeniu nakładów na trzy wybrane specjalizacje. Ale to nie rozwiązuje problemu. Kiedy w pokoju pękają ściany to przestawienie mebli nic nie zmieni – uważa młody lekarz.

Oprócz niedofinansowania jedną z głównych bolączek polskiej służby zdrowia jest wszechobecna biurokracja.

- Codziennie musimy wypełniać stosy papierów. Trzeba spełniać określone normy, uzyskać zgodę na poszczególne badania – mówi Piotr Polnik lekarz rezydent na chirurgii ogólnej. - Duża część pracy lekarza to marnowanie środków. Kwestie administracyjne można zlecić komuś innemu albo je uprościć – dodaje.

Nawet jeżeli uznać, że na gwałtowny wzrost wydatków na zdrowie nas nie stać: akurat z biurokracją można coś zrobić…
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.