Konflikt między rodzinnymi i szpitalami. Przepychanie pacjenta

Udostępnij:
Tytułowa przepychanka, to brak współdziałania pomiędzy dwoma największymi udziałowcami rynku medycznego - szpitalnictwem i podstawową opieką zdrowotną.
Szpitalnictwo jest największym beneficjentem systemu, gdyż konsumuje prawie połowę rocznego budżetu narodowego płatnika, jakim jest Narodowy Fundusz Zdrowia. Podstawowa opieka zdrowotna (lekarze rodzinni) jest z kolei najliczniejszą grupą wśród świadczeniodawców.

Może zacznijmy od początku, czyli reformy systemu ochrony zdrowia. Jednej z czterech wielkich reform premiera Buzka, która rozpoczęła się w styczniu 1999 roku. Pożegnaliśmy się wtedy z systemem budżetowym, w którym to państwo było właścicielem, organizatorem, finansującym i nadzorującym funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej. Przypomnę tylko, że minęło już 16 pełnych lat funkcjonowania tej reformy. A my ciągle jesteśmy w siedemnastym roku „porządkowania systemu”.

Kolejne rządy
Tylko pierwszy rząd miał odwagę i wprowadzał reformę. Wszystkie pozostałe, niezależnie od ich pochodzenia partyjnego, porządkowały, naprawiały lub udoskonalały system. Większość z nich nie chciała dokonywać rewolucyjnych zmian, tylko ewolucyjnych. Chociaż likwidacja Kas Chorych i zastąpienie ich Narodowym Funduszem Zdrowia, do zmian ewolucyjnych raczej bym nie zaliczył. A zawdzięczamy to Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. Po jesiennych wyborach parlamentarnych w tym roku znowu może jednak dojść do rewolucyjnych zmian. Bo w ramach przedwyborczych obietnic jest zapowiedź likwidacji NFZ. Czy skończy się tylko na zapowiedziach, zobaczymy po wyborach.

Piramida
System opieki zdrowotnej powinien być jak piramida. Na dole tej piramidy, najwięcej ilościowo powinno być takich placówek medycznych, które są w stanie zaspokoić pierwsze potrzeby zdrowotne ubezpieczonych. A jeżeli nie, to ewentualnie skierować, ale i pokierować, pacjentów do pozostałych jednostek, które są w stanie zaspokoić potrzeby zdrowotne ubezpieczonych. Te placówki medyczne powinny być zlokalizowane możliwie najbliżej ubezpieczonych i ze względu na powszechność udzielanych świadczeń zdrowotnych, musi ich być najwięcej.

Wdrażając reformę systemu ochrony zdrowia planowano, że dobre funkcjonowanie tego elementu systemu może zapewnić ok. 20 tysięcy lekarzy rodzinnych. W siedemnastym roku reformy mamy około 12 tysięcy lekarzy medycyny rodzinnej. Ze względu na tak duże braki lekarzy specjalistów medycyny rodzinnej, do prowadzenia placówek lekarza rodzinnego dopuszczono, znowu w ramach poprawiania systemu, lekarzy pediatrów i lekarzy chirurgów. Mniejsza niż planowana liczba lekarzy rodzinnych skutkuje tym, że na jednego lekarza rodzinnego przypada więcej ubezpieczonych. A jak ubezpieczony zachoruje, to więcej pacjentów. A jak więcej pacjentów, to na jednego pacjenta przypada mniej czasu na wywiad, badanie i samo leczenie. Oczywiście lekarz rodzinny może i powinien kierować pacjentów, do lekarzy specjalistów z całego zakresu ambulatoryjnej opieki zdrowotnej lub, w razie konieczności udzielenia natychmiastowej opieki, do szpitala. Wszystkie te działania lekarz rodzinny powinien podjąć, gdy pacjent wymaga udzielenia świadczeń medycznych, których zakres przekracza kompetencje przypisane do lekarza rodzinnego. Te kompetencje, w „czasoprzestrzeni porządkowania systemu”, ulegały wielokrotnie zmianom. Najszerszy zakres uprawnień lekarze rodzinni mieli na początku funkcjonowania reformy. I było to zgodne z założeniami reformy. Lekarz rodzinny, oprócz sprawowania całodobowej opieki nad pacjentem zapisanym do jego praktyki, miał być również przewodnikiem pacjenta po tym systemie. Tak miało być, bo tak zaplanowano. Zaplanowano, że podstawowa opieka zdrowotna powinna być finansowana w wysokości 20% budżetu i powinna zaspakajać ponad 80% potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Przy takich założeniach, był to, i nadal jest, najtańszy element tego systemu. Jednak z budżetu NFZ, do lekarzy rodzinnych trafia zamiast 20%, tylko ok. 12%.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.