Krzysztof Bukiel: Dlaczego nikt nie chciał rozmawiać z lekarzami?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 30.10.2018
Źródło: BL, Krzysztof Bukiel
Tagi: | Krzysztof Bukiel |
W dniach 19–20 października odbył się krajowy zjazd delegatów OZZL. W drugim jego dniu przewidziano dyskusję dotyczącą reformy publicznej ochrony zdrowia. Krzysztof Bukiel w felietonie dla „Menedżera Zdrowia” przytacza listę nieobecnych.
Felieton Krzysztofa Bukiela:
- Debatę zorganizowano, bo w ocenie OZZL najważniejsza debata na ten temat – Wspólnie dla Zdrowia, która ma określić przyszły kształt systemu publicznego lecznictwa, nie poruszyła jak dotąd najtrudniejszych problemów i unikała niewygodnych pytań. Jej uczestnicy najwyraźniej uznali, że rewolucji w obecnym systemie nie będzie, a jedyne, co trzeba poprawić, to sposób wydawania pieniędzy przez NFZ. Tak wynika z zaleceń, które dotychczas wypracowano: należy płacić świadczeniodawcom nie za poszczególne procedury, ale za koordynowaną opiekę zdrowotną i efekty leczenia; trzeba wprowadzić rejestry medyczne, aby lepiej te efekty oceniać oraz „cyfryzację” służby zdrowia aby ułatwić kontrolę świadczeniodawców. W ten sposób debata Wspólnie dla Zdrowia nawiązała do tradycji podobnych debat organizowanych przez poprzednie rządy: sprawić wrażenie nieskrępowanej dyskusji, ale nie przekraczać zakreślonych z góry granic.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy chciał pokazać, że debatować można w inny sposób, poruszając problemy, które mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania systemu, chociaż są niewygodne. Dlatego uczestnikom dyskusji zadaliśmy konkretne pytania: Czy system publicznej ochrony zdrowia powinien być wydolny tzn. „bezkolejkowy”, czy wystarczy tylko „zarządzanie kolejkami”? Jak poradzić sobie z nadmiernym popytem na świadczenia zdrowotne – przez finansowe motywowanie pacjentów (współpłacenie, indywidualne konta zdrowotne, inne) czy w inny sposób? Jak duże powinny być nakłady publiczne na ochronę zdrowia i jakie powinno być ich źródło: składka, budżet państwa, inne? Czy powinien być jeden płatnik czy wielu, konkurujących ze sobą? Jakie są najbardziej efektywne sposoby alokacji środków: rynkowy, nakazowo-rozdzielczy? W jaki sposób rozwiązać problem płac w publicznej ochronie zdrowia? Do dyskusji zaprosiliśmy gości, którzy – wydawałoby się – mają decydujący wpływ na kształt publicznej ochrony zdrowia i których odpowiedzi na przedstawione wyżej pytanie powinny być powszechnie znane.
Minister zdrowia nie skorzystał z zaproszenia i nikogo nie wydelegował. Prezes NFZ nie odpowiedział na zaproszenie mimo monitów i nikogo nie wysłał. Przewodniczący Rady Społecznej debaty Wspólnie dla Zdrowia odpowiedział, że nie może przyjechać, ale nikogo w zastępstwie nie wyznaczył. Podobnie postąpił wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych. Przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i Polskiej Federacji Szpitali mimo wcześniejszego potwierdzenia swojego udziału w ostatniej chwili przedstawili przeszkody, które – jak stwierdzili – uniemożliwiły im przyjazd.
W mojej ocenie to jest dezercja – ucieczka przed zmierzeniem się z najtrudniejszymi problemami. Różne pewnie były jej przyczyny: jedni bali się premiera lub prezesa rządzącej partii, inni ministra lub prezesa NFZ. Sam fakt dezercji nie budzi jednak mojej wątpliwości. Do podobnych zachowań dochodziło bowiem wielokrotnie w przeszłości, np. przy tego typu „okrągłych stołach” lub „białych szczytach” albo przy próbie uzyskania odpowiedzi na podobne pytania od przedstawicieli kolejnych rządów.
Dyskusja się odbyła. Nie zawiódł bowiem przedstawiciel organizacji pacjentów – prezes Fundacji 1 Czerwca Piotr Piotrowski, był reprezentant Naczelnej Rady Lekarskiej, jej wiceprezes Krzysztof Madej, byli członkowie OZZL. Wyniki dyskusji przedstawię przy innej okazji. Być może przedstawią je też wydawnictwa Termedii i Medycyny Praktycznej, które również nie zawiodły i przybyły na debatę.
Przedstawicielom rządu i dyrektorom szpitali chciałbym – w związku z tym wydarzeniem – zadedykować następującą myśl: Uciekając od rozmowy z lekarzami i OZZL na temat kształtu systemu opieki zdrowotnej, spychacie nas na wyłącznie roszczeniowe pozycje. Nie zdziwcie się zatem, gdy w kolejnych szpitalach lekarze zwolnią się grupowo z pracy, wypowiedzą umowy opt-out lub zrezygnują z dodatkowych etatów. Innych metod nawiązania merytorycznego dialogu z Wami, niż wywołanie niepokoju społecznego, nie ma. Co zostało po raz kolejny udowodnione.
- Debatę zorganizowano, bo w ocenie OZZL najważniejsza debata na ten temat – Wspólnie dla Zdrowia, która ma określić przyszły kształt systemu publicznego lecznictwa, nie poruszyła jak dotąd najtrudniejszych problemów i unikała niewygodnych pytań. Jej uczestnicy najwyraźniej uznali, że rewolucji w obecnym systemie nie będzie, a jedyne, co trzeba poprawić, to sposób wydawania pieniędzy przez NFZ. Tak wynika z zaleceń, które dotychczas wypracowano: należy płacić świadczeniodawcom nie za poszczególne procedury, ale za koordynowaną opiekę zdrowotną i efekty leczenia; trzeba wprowadzić rejestry medyczne, aby lepiej te efekty oceniać oraz „cyfryzację” służby zdrowia aby ułatwić kontrolę świadczeniodawców. W ten sposób debata Wspólnie dla Zdrowia nawiązała do tradycji podobnych debat organizowanych przez poprzednie rządy: sprawić wrażenie nieskrępowanej dyskusji, ale nie przekraczać zakreślonych z góry granic.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy chciał pokazać, że debatować można w inny sposób, poruszając problemy, które mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania systemu, chociaż są niewygodne. Dlatego uczestnikom dyskusji zadaliśmy konkretne pytania: Czy system publicznej ochrony zdrowia powinien być wydolny tzn. „bezkolejkowy”, czy wystarczy tylko „zarządzanie kolejkami”? Jak poradzić sobie z nadmiernym popytem na świadczenia zdrowotne – przez finansowe motywowanie pacjentów (współpłacenie, indywidualne konta zdrowotne, inne) czy w inny sposób? Jak duże powinny być nakłady publiczne na ochronę zdrowia i jakie powinno być ich źródło: składka, budżet państwa, inne? Czy powinien być jeden płatnik czy wielu, konkurujących ze sobą? Jakie są najbardziej efektywne sposoby alokacji środków: rynkowy, nakazowo-rozdzielczy? W jaki sposób rozwiązać problem płac w publicznej ochronie zdrowia? Do dyskusji zaprosiliśmy gości, którzy – wydawałoby się – mają decydujący wpływ na kształt publicznej ochrony zdrowia i których odpowiedzi na przedstawione wyżej pytanie powinny być powszechnie znane.
Minister zdrowia nie skorzystał z zaproszenia i nikogo nie wydelegował. Prezes NFZ nie odpowiedział na zaproszenie mimo monitów i nikogo nie wysłał. Przewodniczący Rady Społecznej debaty Wspólnie dla Zdrowia odpowiedział, że nie może przyjechać, ale nikogo w zastępstwie nie wyznaczył. Podobnie postąpił wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych. Przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i Polskiej Federacji Szpitali mimo wcześniejszego potwierdzenia swojego udziału w ostatniej chwili przedstawili przeszkody, które – jak stwierdzili – uniemożliwiły im przyjazd.
W mojej ocenie to jest dezercja – ucieczka przed zmierzeniem się z najtrudniejszymi problemami. Różne pewnie były jej przyczyny: jedni bali się premiera lub prezesa rządzącej partii, inni ministra lub prezesa NFZ. Sam fakt dezercji nie budzi jednak mojej wątpliwości. Do podobnych zachowań dochodziło bowiem wielokrotnie w przeszłości, np. przy tego typu „okrągłych stołach” lub „białych szczytach” albo przy próbie uzyskania odpowiedzi na podobne pytania od przedstawicieli kolejnych rządów.
Dyskusja się odbyła. Nie zawiódł bowiem przedstawiciel organizacji pacjentów – prezes Fundacji 1 Czerwca Piotr Piotrowski, był reprezentant Naczelnej Rady Lekarskiej, jej wiceprezes Krzysztof Madej, byli członkowie OZZL. Wyniki dyskusji przedstawię przy innej okazji. Być może przedstawią je też wydawnictwa Termedii i Medycyny Praktycznej, które również nie zawiodły i przybyły na debatę.
Przedstawicielom rządu i dyrektorom szpitali chciałbym – w związku z tym wydarzeniem – zadedykować następującą myśl: Uciekając od rozmowy z lekarzami i OZZL na temat kształtu systemu opieki zdrowotnej, spychacie nas na wyłącznie roszczeniowe pozycje. Nie zdziwcie się zatem, gdy w kolejnych szpitalach lekarze zwolnią się grupowo z pracy, wypowiedzą umowy opt-out lub zrezygnują z dodatkowych etatów. Innych metod nawiązania merytorycznego dialogu z Wami, niż wywołanie niepokoju społecznego, nie ma. Co zostało po raz kolejny udowodnione.