Luka pokoleniowa w chirurgii - realny problem polskiej medycyny

Udostępnij:
Z jednej strony - powszechne poszanowanie, prestiż i satysfakcja zawodowa, z drugiej - stres, permanentny brak czasu, ogromna odpowiedzialność – tak na co dzień wygląda praca chirurga. Dlaczego coraz mniej młodych lekarzy wybiera tę specjalizację? Jakie zmiany w edukacji wirtuozów skalpela wprowadzono w tym roku? Na czym będzie polegała rola koordynatorów transplantacyjnych? – o to m.in. redakcja portalu Termedia zapytała prof. dr. hab. n. med. Marka Krawczyka, rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prezesa Towarzystwa Chirurgów Polskich.
- Jak ocenia pan poziom kształcenia chirurgów w Polsce? Ten rok przyniósł zmiany…
- Po kilku latach przeciągającej się dyskusji, wreszcie zapadła decyzja o wprowadzeniu dwumodułowego modelu kształcenia. Pierwszy etap będzie trwał dwa lata, ale nie zakończy się, jak kiedyś, egzaminem połączonym z uzyskaniem tzw. pierwszego stopnia specjalizacji. Teraz ten pierwszy, dwuletni moduł, będzie obejmował kształcenie ogólne w chirurgii. Dopiero po nim będzie można kontynuować naukę albo w tzw. chirurgii ogólnej albo w bardziej wyspecjalizowanej, np. chirurgii onkologicznej - co potrwa cztery lata. Zatem po tych sześciu latach edukacji lekarz będzie mógł uzyskać specjalizację np. w zakresie chirurgii ogólnej, chirurgii onkologicznej, chirurgii naczyniowej lub chirurgii klatki piersiowej. Dzięki tym zmianom młody człowiek może decydować wcześniej o swojej przyszłości; o kształceniu bardziej ukierunkowanym na daną część chirurgii. Te nowe przepisy obowiązują od 2 stycznia 2013 r.

-Pełni pan zaszczytną funkcję prezesa Towarzystwa Chirurgów Polskich. Jakie są cele towarzystwa w zakresie edukacji?
- Konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii prof. Jan Kulig, we współpracy z Towarzystwem Chirurgów Polskich opracowuje szczegóły dotyczące nowych regulacji w zakresie kształcenia. Ustalamy, jaką wiedzę w czasie tych dwóch lat edukacji powinien posiąść chirurg i jakie kursy obowiązkowe powinien odbyć w kolejnych czterech latach. Analizujemy, ile godzin nauki w chirurgii ogólnej należy przeznaczyć na konkretne dziedziny. Postawiliśmy sobie wspólny cel, że do września, czyli do czasu 66. Kongresu Towarzystwa Chirurgów Polskich, będą już ustalone wszystkie szczegóły, które uzupełnią rozporządzenie o kształceniu dwumodułowym. Rozpiszemy wszystkie elementy tej edukacji. W ramach Towarzystwa Chirurgów Polskich istnieje specjalna komisja do spraw kształcenia, której przewodzi prof. Grzegorz Wallner, prezes elekt towarzystwa. Poprosiłem pana profesora, żeby dobrał zespół ekspertów z którymi wspólnie przygotują opinię na temat pożądanego trybu kształcenia. To stanowisko zostanie przekazane ministrowi zdrowia. Ta kwestia jest priorytetem od czasu, kiedy pełnię funkcję prezesa.

- Jakie inne wyzwania,oprócz kwestii edukacji, uważa pan za najpilniejsze dla towarzystwa?
- Dążymy do podniesienia rangi naszego towarzystwa naukowego. Chcemy być gremium, które ma prawo wypowiadać się na temat potrzeb chirurgicznych w naszym kraju. Konsultanci wojewódzcy w dziedzinie chirurgii podlegają co prawda wojewodzie, ale przecież to także członkowie naszego towarzystwa. Dlatego chcemy sugerować potrzeby dotyczące koniecznej liczby chirurgów, jakie istnieją w poszczególnych regionach Polski. Jeśli spojrzymy na tę liczbę przez pryzmat wieku generacji chirurgicznej, to bardzo niepokojący jest fakt, że wielu chirurgów już niedługo będzie w okresie emerytalnym. Nie można dopuścić do powstania luki pokoleniowej - kiedy starsze pokolenie odejdzie na emeryturę, a nie będzie jeszcze wykształconych następców. Niepokoi nas zbyt mała liczba młodych chirurgów ubiegających się o rezydentury. Omawialiśmy ten problem podczas posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia, w którym uczestniczyłem. Takim wyzwaniem jest dla mnie także współpraca z naukowymi towarzystwami chirurgów z innych krajów, choćby z Europejskim Towarzystwem Chirurgów. Działamy również w strukturach Światowego Towarzystwa Chirurgicznego.

-Dlaczego tak mało lekarzy wybiera tę specjalizację? Czy to dlatego, że jak kiedyś pan powiedział: chirurgiem - jak poetą trzeba się urodzić? Dziś wirtuozów skalpela rodzi się za mało?
-Sądzę, że potencjalnych chirurgów rodzi się wystarczająco dużo. Natomiast, niestety, specjalność przestała być tak atrakcyjna jak kiedyś. My pracujemy - nic nie ujmując innym specjalnościom - nie tylko przez sam fakt obecności na dyżurze. Musimy operować niezależnie od pory dnia, nocy czy dnia tygodnia. Ta praca - tak wymagająca - jest niestety coraz mniej zadowalająca pod względem finansowym. Mimo że uposażenie nieznacznie ostatnio się poprawiło, nadal nie przyniosło pożądanych rezultatów w postaci zwiększenia zainteresowania chirurgią wśród młodych kolegów lekarzy, którzy widzą tylko ciężką pracę bez wystarczającej satysfakcji finansowej. Dlatego bałbym się oceny demograficznej stwierdzającej, że tych talentów rodzi się mniej. Jest ich tyle samo, ale z przyczyn finansowych nie szlifują swoich zdolności.

-Jest jakieś światełko w tunelu i szansa na zmianę tej sytuacji?
- W poprzednim okresie resort zdrowia „zadbał” o to, żeby uposażenia rezydentów były wyższe. Natomiast płace w poszczególnych szpitalach zależą od dyrektorów tych placówek. Moim zdaniem, odważni menedżerowie kierujący szpitalami powinni pójść ścieżką kontraktowania. Dzięki temu rozwiązaniu wysokość uposażenia chirurgów zauważalnie wzrasta.

-A jak ocenia pan procedury związane z transplantacją narządów w polskim systemie ochrony zdrowia?
-Jeżeli porównamy koszt przeszczepienia takiego samego narządu i rocznego leczenia w Niemczech z kosztami takiej samej procedury w Polsce, to okazuje się, że u nas jest taniej - mimo że używamy tych samych instrumentów, tych samych leków, tych samych szwów. Różnica polega na tym, że opłacenie personelu medycznego - nie tylko lekarskiego - jest w naszym kraju nieporównywalnie niższe. Jeżeli rozpatrzymy tę sytuację z punktu widzenia wydatków ponoszonych przez szpital, to procedury wysokospecjalistyczne, transplantacyjne są opłacane dobrze. Finansowanie pokrywa koszty. Część tych procedur jest opłacana bezpośrednio przez Ministerstwo Zdrowia, a część przez NFZ. Problem polega na tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia zaczął limitować finansowanie leczenia chorych po przeszczepieniu, co bardzo niepokoi ośrodki prowadzące leczenie immunosupresyjne. Trwają prace i dyskusje nad poprawą tej sytuacji.

-Nadal liczba oczekujących na przeszczepienie przewyższa liczbę transplantacji…
-Niestety, ten problem jest w naszym kraju istotny. Jednak środowisko transplantacyjne twierdzi, że musimy dążyć do zniwelowania różnic w liczbie pobrań narządów w poszczególnych regionach naszego kraju. Na przykład według danych POLTRANSPLANTU w województwie zachodniopomorskim liczba pobrań na milion mieszkańców wynosi 25-27. Natomiast w województwie podkarpackim wykonywanych jest zaledwie kilka pobrań. Musimy dążyć do tego, aby te różnice zniwelować, aby narządów w skali kraju było znacznie więcej. Ten problem dotyczy zresztą nie tylko Polski, ale całego świata. Wyjątkiem jest Hiszpania, która dzięki wyspecjalizowanej sieci ekspertów monitorujących możliwości pobrania narządów w poszczególnych szpitalach znakomicie sobie poradziła z tą sytuacją. W Warszawskim Uniwersytecie Medycznym od kilku lat prowadzimy szkolenia tzw. koordynatorów transplantacyjnych. Będą oni później pracować w różnych szpitalach. Także w tych, w których nie ma pobrań narządów lub ich liczba jest niewielka. Wszystko po to, żeby zwiększyć liczbę transplantacji.

- Chirurgia stale się rozwija. Czy od czasu ostatniego kongresu Towarzystwa Chirurgów Polskich możemy mówić o jakimś przełomie w tej trudnej dziedzinie medycyny? Czy faktycznie wchodzimy w erę chirurgii małoinwazyjnej?
- Wyznaczyliśmy kilka wiodących tematów, które chcemy omówić podczas 66. Kongresu Towarzystwa Chirurgów Polskich. Po pierwsze, zamierzamy zwrócić uwagę, że leczenie chorych na nowotwory przewodu pokarmowego jest leczeniem skojarzonym i chirurgia jest jego ważną częścią, ale istnieje też chemioterapia, radioterapia. Chcemy uwypuklić wagę, jaką dla wyników terapii ma podjęcie łączonego leczenia u chorych na nowotwory. Niewątpliwie kongres ma być lustrzanym odbiciem postępu, jaki się dzieje na naszych oczach. Mała inwazyjność zabiegów operacyjnych jest jednym z najważniejszych elementów postępowania. To dotyczy zarówno schorzeń z zakresu chirurgii ogólnej, jak i tej z innych obszarów. Takim przykładem są operacje bariatryczne, które kiedyś polegały na działaniach klasycznych, w tej chwili w dużej mierze stały się zabiegami laparoskopowymi. Zmniejszamy inwazyjność, leczymy pacjenta, ale nie powodujemy uszkodzenia tkanek. Jednym z tematów kongresu, który z epidemiologicznego punktu widzenia jest niezwykle ważny, jest leczenie przepuklin brzusznych. To bardzo powszechny problem - kiedyś operacje te wykonywane były technikami napięciowymi, a dziś dzięki możliwości zastosowania siatek, mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją. Takiego chorego leczy się zupełnie inaczej niż parę lat temu. Każdy rok dzięki rozwojowi technologii: wprowadzaniu lepszych narzędzi, nici, siatek, wnosi coś nowego. Chociaż upłynęły zaledwie dwa lata od ostatniego kongresu, ta wiedza się zmieniła, ewoluuje każdego dnia - dlatego warto o tym rozmawiać.

- Czy wśród wykładowców znajdą się także specjaliści z zagranicy?

- Zaprosiliśmy znamienite grono kilkudziesięciu chirurgów z całego świata, m.in. ekspertów z Niemiec, Francji, Włoch, Skandynawii, Stanów Zjednoczonych i Japonii. Naszym gościem będzie także prof. Maria Siemionow, światowej sławy specjalistka i pionierka transplantologii twarzy, pracująca na co dzień w klinice w Cleveland, w Stanach Zjednoczonych. Podczas kongresu zaprezentuje zagadnienia chirurgii regeneracyjnej. Zatem światowych doświadczeń i przykładów podczas kongresu na pewno nie zabraknie.

Rozmawiała Ewa Gosiewska

66 Kongres Towarzystwa Chirurgów Polskich odbędzie się 18-21 września 2013 r. w Warszawie.
Więcej informacji na temat tego wydarzenia znajduje się na
stronie internetowej kongresu
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.