Małecka-Libera o sieci: Dla kogo ta rewolucja? Bo nie dla pacjentów, lekarzy, związkowców, pracodawców i samorządowców

Udostępnij:
- Sieci sprzeciwiają się pacjenci, lekarze, związkowcy, pracodawcy i samorządowcy. Która grupa mówi jest przychylna? Tylko ekipa rządząca. I to podzielona, bo z głosem sprzeciwu wicepremiera Gowina - pisze Małecka-Libera w tekście dla "Menedżera".
Beata Małecka-Libera, przewodnicząca sejmowego Zespołu Zdrowia Publicznego, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia i posłanka na Sejm RP z ramienia Platformy Obywatelskiej:
- Jaki jest cel tworzenia sieci szpitali? Jeżeli założymy, że szpitale, które będą w systemie nowego tworu, mają poprawić dostępność usług dla pacjentów oraz zapewnić kompleksowość, to kryteria doboru są zupełnie chybione. Nie ma bowiem ważniejszego parametru niż ocena jakości świadczonych usług oraz efektywność leczenia i zarządzania. Niestety, to właśnie szpitale najbardziej kosztowo efektywne, takie jak monospecjalistyczne czy wykonujące zabiegi jednodniowe, nie mieszczą się w zakresie parametru, jakim jest ocena jakości świadczonych usług i efektywność leczenia i zarządzania. Już teraz dochodzi do sytuacji, że aby sprostać wymogom określonym w ustawie, łączy się różne szpitale, czasem nawet odległe nie tylko profilowo, lecz także lokalizacją, po to tylko, by wpisać się na listę szpitali w sieci. Łączy się też czasem szpital o dobrej renomie i sprawnie zarządzany z jednostką w złej kondycji finansowej, by stworzyć nowa jednostkę.

Sieć szpitali nie jest też oparta na wskaźnikach epidemiologicznych, a to właśnie z nich jasno wynika, że największe wyzwania zdrowotne to schorzenia układu krążenia oraz demografia, czyli starzejące się społeczeństwo. Czy wyciągnięto z tego wnioski? Oczywiście, że nie. Do tak zwanego podstawowego zabezpieczenia nie wpisują się ani ośrodki sercowo-naczyniowe, ani geriatria, które to powinny mieć znaczące miejsce właśnie ze względu na zachorowalność. Dlaczego nie zostały wyodrębnione, tak jak na przykład onkologia czy pulmonologia?

Jeśli przyjmiemy wariant prezentowany przez ministra, z którego wynika, że do sieci wejdą właściwie wszystkie szpitale i 91 proc. środków finansowych będzie przekazywane w formie ryczałtu, to rodzi się pytanie, po co to wszystko i komu to ma służyć. Komu? Bo pacjentowi na pewno nie. Nie jest bowiem możliwe poprawienie dostępności świadczonych usług w momencie, gdy ok. 400 placówek nie dostanie kontraktu. Taka właśnie liczba szpitali szacunkowo jest poza siecią bez stałego kontraktu, a może jedynie wystartować w konkursie i walczyć o pozostałe 9 proc. Przecież jasne jest, że wiele szpitali w tej sytuacji upadnie lub będzie świadczyć usługi prywatnie, bez wsparcia środków publicznych. Czy takie rozwiązanie wpłynie na podniesienie zdrowotności społeczeństwa? Na pewno nie.

Nie dostrzegam argumentów motywujących szpitale, które będą miały zapewniony czteroletni ryczałt. Nic nie wskazuje na to, żeby placówki podnosiły jakość usług. Czy będą wykonywały nowoczesne, innowacyjne, a więc i kosztowne procedury? Zdecydowanie nie.

Obraz, jaki rysuje się po wprowadzeniu tej ustawy, to upadłość kilkuset szpitali, wydłużone kolejki, ok. 20 tys. pracowników medycznych, którzy będą poszukiwać nowego miejsca pracy i szpitale prywatne leczące tylko odpłatnie. Jednym słowem – chaos i zamieszanie.

Przeczytaj także: "Arłukowicz na Twitterze: A pan Sośnierz siedzi na posiedzeniu komisji i z politowaniem kręci głową...", "Gryza wyjaśnia, dlaczego przełożono termin wejścia w życie sieci szpitali i mówi, kto się w niej znajdzie" i "Sośnierz o sieci: Nie widzę żadnego pozytywnego aspektu ustawy w obecnym kształcie".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.