Marek Augustyn: Płatnik powinien działać w stabilnych i przewidywalnych warunkach
– Moim marzeniem jest realny i przewidywalny proces tworzenia planu finansowego na podstawie wykonalnych przesłanek. Nie możemy być zaskakiwani w ciągu roku informacjami, że nie płacimy już tylko za świadczenia, a dochodzi nam zapłata za wynagrodzenia – powiedział wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia Marek Augustyn podczas sesji trójstronnej zorganizowanej przez Polską Federację Szpitali.
- W trakcie sesji otwarcia Jesiennej Konferencji Programowej PFSz 28 listopada dyskutowano o priorytetach w zarządzaniu szpitalami oraz potrzebach systemu ochrony zdrowia w obliczu reformy szpitalnictwa
- Do wspólnego dialogu usiedli przedstawiciele strony rządowej, narodowego płatnika, jak również główni zainteresowani – pracodawcy oraz reprezentanci środowiska pracowników i pacjentów
- W ocenie strony związkowej dialog z resortem zdrowia w ostatnim czasie się poprawił, jednak nadal pracownikom dużo łatwiej dogadać się z pracodawcami
- Związkowcy zwrócili uwagę, że przedstawiciele ministerstwa przyjęli niedobrą metodę „umawiania się po bokach”, rozmawiając o sprawach pracowniczych wyłącznie z dyrektorami
- Przedstawicielka pracodawców zaznaczyła, że dyrektorzy placówek ochrony zdrowia w wyniku m.in. ustawy podwyżkowej dla lekarzy, przez złą legislację zapędzani są w spory sądowe z pracownikami
- Jako dyrektorzy szpitali jesteśmy otwarci na dialog, na nowe rozwiązania, które zagwarantują nam wszystkim bezpieczne i komfortowe miejsce pracy – wskazała
- Zdaniem wiceszefa NFZ należy zdać sobie sprawę, że „zdolności funduszu nie są nieograniczone”, a płatnik nie może być zaskakiwany dodatkowymi kosztami, np. zapłatami za wynagrodzenia
- Oczywiście możemy to realizować, ale nie
wygenerujemy tych pieniędzy. Musi je nam zrekompensować państwo – powiedział Marek Augustyn, wiceszef NFZ
Potrzebny konstruktywny dialog
Maria Ochman, przewodnicząca Krajowej Sekcji Służby Zdrowia NSZZ „Solidarność”, przyznała, że w ostatnich latach poprawił się dialog z przedstawicielami strony rządowej w sprawie najważniejszych spraw dotyczących ochrony zdrowia. Rozmowy toczą się na innym poziomie – w Ministerstwie Zdrowia oraz w ramach dialogu trójstronnego.
Maria Ochman
– Nie powiem nic nowego, ale łatwiej jest nam się porozumieć z pracodawcami niż z decydentami. Dlatego na najbliższe posiedzenie Trójstronnego Zespołu do spraw Ochrony Zdrowia szykujemy pewne stanowisko. To, co mnie osobiście spędza sen z powiek, to fatalny proces legislacyjny, który od mniej więcej roku obserwujemy. Akty prawne, które się pojawiają i znikają, budzą poważane kontrowersje wewnątrz środowiska pracowniczego, ale również wśród pracodawców – powiedziała ekspertka.
– Często rozbijamy się o sprawy poboczne, natomiast z naszego dialogu, który odbywa się w zespole trójstronnym, wynika, że wiele nas łączy. Interesy związków zawodowych i pracodawców są spójne. Chcemy, aby nasze placówki się rozwijały. Wiele lat trwało budowanie tego zaufania. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie kontynuowana i jako doświadczeni partnerzy społeczni będziemy o ten dialog dbać – zauważyła przewodnicząca.
Jak zaznaczyła, związek będzie starał się wspierać pracodawców, ale w konstruktywnym dialogu.
– Bardzo nie podoba nam się „umawianie się po bokach”. Przedstawiciele resortu zdrowia przyjęli niedobrą metodę, że rozmawiają o sprawach pracowniczych wyłącznie z dyrektorami. To jest zły kierunek, który nie buduje zaufania – powiedziała Ochman.
– Od początku tej dyskusji słyszę smutne głosy na temat braku dialogu. Jestem bardzo zdziwiona, uważam, że dialog jest podstawą i ja ten dialog staram się prowadzić – powiedziała wiceminister zdrowia Urszula Demkow, przekazując, że weźmie udział w posiedzeniu Trójstronnego Zespołu do spraw Ochrony Zdrowia w zastępstwie wiceministra Jerzego Szafranowicza.
Urszula Demkow
Oczekujemy retaryfikacji świadczeń zdrowotnych
Zdaniem przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Grażyny Cebuli-Kubat najbardziej palącym tematem jest widmo braków kadrowych.
– W 2025 r. będzie brakowało lekarzy oraz pielęgniarek i położnych. Po wejściu w życie w 2008 r. dyrektywy unijnej o zawodzie lekarza regulującej czas pracy była presja na zakładanie indywidualnych, prywatnych gabinetów lekarskich. Stąd mamy kontrakty, które zdaniem niektórych decydentów są wielkim problemem. Dla nas najważniejsze jest to, abyśmy mogli leczyć zgodnie z aktualnymi osiągnięciami wiedzy medycznej, bez dylematów, czy mamy podać ten lek, czy inny, czy przeprowadzić taki zabieg, czy inny. Chcemy świadczyć usługi zdrowotne na najwyższym poziomie i musimy mieć do tego warunki – stwierdziła.
– Musi być kadra, która to wypracuje, oraz finanse, dlatego liczymy, że nastąpi retaryfikacja świadczeń zdrowotnych. Bez tego nie będzie jakości i bezpieczeństwa – zaznaczyła.
Grażyna Cebula-Kubat
Jak wskazała, lekarze chcą pracować w publicznej służbie zdrowia, bo tam mogą dobrze diagnozować i leczyć pacjentów oraz mają możliwość rozwoju zawodowego. Niezadowolenie lekarzy wzbudza wysokość zarobków.
– Badanie europejskiej organizacji zrzeszającej lekarzy specjalistów na etacie pokazuje, że Polska jest na przedostatnim miejscu, jeżeli chodzi o wysokość pensji lekarza na jednym etapie. Za nami jest jedynie Albania – powiedziała przewodnicząca OZZL.
– Życzyłabym sobie pracy w spokojnych warunkach, abyśmy mogli skupić się na leczeniu pacjentów. Marzeniem są też finanse na udzielanie świadczeń zdrowotnych wysokiej jakości – wskazała.
– Chcielibyśmy, aby Ministerstwo Zdrowia przedstawiło nam system, w którym będziemy mogli odbudować wzajemne zaufanie i szacunek – podkreśliła Cebula-Kubat.
Wypada nam wrócić do realiów
– NFZ działa, korzystając ze zrównoważonego budżetu. Nie mamy więc możliwości generowania dodatkowych przychodów. Jeśli wyjmie nam się z budżetu 14 mld zł i dołoży 16 mld zł poprzez ustawę o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, to oczywiście możemy to realizować, ale nie wygenerujemy tych pieniędzy. Musi je nam zrekompensować państwo – tłumaczył wiceszef Narodowego Funduszu Zdrowia Marek Augustyn.
Marek Augustyn
– Podkreślę raz jeszcze, NFZ działa na zasadzie naczyń połączonych. Nie możemy być oderwani od realnego spojrzenia i nie udawajmy, że nie wiemy, o co chodzi. Wciąż jesteśmy beneficjentem tego niezadowolenia – mówił.
– Jest to krzywdząca opinia – zaznaczył.
– My także chcielibyśmy działać w warunkach stabilizacji i wiedzy, że jeżeli opracowany zostanie plan finansowy, to będziemy w stanie go zrealizować. Ale będziemy musieli wrócić też do pewnych zasad, o których niektórzy zapomnieli – aby nie formułować demagogicznych, populistycznych haseł, że zdolności NFZ są nieograniczone i powinniśmy za wszystko zapłacić – mówił Augustyn.
Ekspert wyraził przekonanie, że stabilizacja w końcu nastąpi, ale wszyscy będziemy musieli ponieść konsekwencje trudnego okresu przejścia do normalności.
– Moim marzeniem jest realny i przewidywalny proces tworzenia planu finansowego na podstawie wykonalnych przesłanek. Nie możemy być zaskakiwani w ciągu roku, że nie będziemy płacić już tylko za świadczenia, a dochodzi nam zapłata za wynagrodzenia – wskazał wiceprezes NFZ.
Chcę myśleć o rozwoju, a nie sporach sądowych
Dr Jolanta Sobierańska-Grenda, prezes spółki Szpitale Pomorskie, zabierając głos w imieniu pracodawców, wskazała, że przez złą legislację zapędzani jesteśmy w spory sądowe, jeżeli chodzi o dodatki covidowe, jak i ustawę o najniższym wynagrodzeniu.
Jolanta Sobierańska-Grenda
– Nie chcemy wchodzić w dyskursy sądowe, chcielibyśmy pracować w spokoju. Około 80 procent czasu spędzamy na sprawach pracowniczych. Marzy mi się moment, kiedy w szpitalu będę mogła pomyśleć o rozwoju, o wprowadzeniu nowych technologii. Znamy przykłady z innych krajów i widzimy, że świat idzie w innym kierunku. Nie mówmy ciągle o odwracaniu piramidy świadczeń, tylko zacznijmy to robić. Nie chciałabym, aby w tych wszystkich wyliczeniach brakujących zawodów menedżerowie zarządzający publicznymi szpitalami zostali taką wymierającą gwardią. Nas także trzeba wzmocnić – akcentowała ekspertka.
– Wiem, jaka odpowiedzialność ciąży na osobach zarządzających szpitalami. My, jako dyrektorzy placówek ochrony zdrowia jesteśmy otwarci na dialog, na nowe rozwiązania, które zagwarantują nam wszystkim – dyrektorom, lekarzom, pielęgniarkom oraz pozostałym zawodom – bezpieczne i komfortowe miejsce pracy – podkreśliła.
– Nie dzielmy szpitali na strefę szarą i białą. Pracujmy zespołowo bez przerzucania na siebie odpowiedzialności. W szpitalach pracują specjaliści, którzy muszą zadbać też o cyberbezpieczeńswo, zrównoważony rozwój szpitali, w tym zieloną transformację, o wielomilionowe inwestycje. Mamy wiele wartościowych osób w systemie i myślę, że jesteśmy w stanie zgodnie razem działać – powiedziała prezes Sobierańska-Grenda.
Uczelnie z przypadku. Grozi nam nadpodaż lekarzy?
Prof. Marek Gzik z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego mówił z kolei o zmianach w systemie kształcenia kadr medycznych, które nastąpiły w ostatnim czasie. Zdaniem profesora decyzje o uruchamianiu studiów na kierunku lekarskim na wielu uczelniach było błędem.
Marek Gzik
– Jakość kilku szkół wyższych, które uzyskały możliwość kształcenia, nie spełniała standardów, dlatego poddaliśmy je ponownej weryfikacji. Uczelnie wykazały się możliwościami zapewnienia dobrych standardów i w mojej ocenie ta korekta przebiegła dość dobrze - zaledwie kilka z czternastu nowych uczelni potwierdziło poziom gwarantujący jakość nauczania przyszłych lekarzy. Zdecydowana większość utraciła te uprawnienia – tłumaczył prof. Gzik.
– Nie może być tak, że wypuścimy na rynek dużo lekarzy, a potem będziemy zastanawiać się, co zrobić z tym wypełnionym rynkiem. Źle by się stało, gdyby okazało się, że to kształcenie w takim wymiarze nie będzie miało tego „ssania z rynku pracy”, a jest takie ryzyko – zaznaczył profesor.
– Sam mam nadal duże wątpliwości, bo kierunki lekarskie uzyskały takie uczelnie jak politechniki. Będąc dziekanem na wydziale inżynierii biomedycznej na Politechnice Śląskiej, więc jako przedstawiciel takiej uczelni, byłem przeciwny utworzenia kierunku lekarskiego, mimo że uczelnia była do tego najlepiej przygotowana. Jest taki głos, że odbudowa przynajmniej kilku specjalizacji medycznych związanych z techniką dałaby nam dużo korzyści, ale można to zupełnie inaczej rozwiązać – wskazał ekspert.
– Jak spojrzymy na warsztat pracy lekarza, to stwierdzimy, że bez techniki medycyna nie istnieje – ocenił profesor.
– Przyglądamy się temu, co się wydarzyło w ostatnich latach w kształceniu kadry lekarskiej, próbujemy naprawić pewne błędy z przeszłości. Podkreślamy, jak ważna jest jakość tego absolwenta, zarazem nie chcieliśmy skrzywdzić tych studentów, którzy podjęli naukę na gorzej przygotowanych uczelniach. Gwarantujemy, że zostaną oni przeniesieni na uczelnie z wyższą renomą – powiedział prof. Gzik, zaznaczając, że przedstawiciele resortu szkolnictwa wyższego stale przyglądają się zależności liczby kształconych specjalistów w stosunku do potrzeb rynku.
– Dostrzegamy oczywiście kwestię potrzeby dokształcania lekarzy, ale widzimy też problem, jakim są braki kadr medycznych – podkreślił.
Dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo
W kwestii priorytetów strony pacjenckiej rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec zaznaczył, że pacjenci chcą mieć możliwość uzyskania świadczenia, ale też przechodząc przez całą procedurę medyczną, chcą mieć pewność, że jest ona bezpieczna.
– Najnowsze dane Eurostatu pokazują, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Współczynnik zgonów możliwych do uniknięcia jest u nas nawet trzykrotnie wyższy niż w krajach Europy Zachodniej. Chodzi zarówno o kwestię właściwego leczenia, jak również właściwą profilaktykę – powiedział Chmielowiec.
Barłomiej Chmielowiec
W jego ocenie resort zdrowia dobrze zidentyfikował obszary, które w dłuższej perspektywie spowodują duże korzyści dla pacjentów i doprowadzą do tego, że wyrówna się ten poziom w stosunku do krajów zachodnich. Jak wymienił RPP, te obszary to onkologia, kardiologia, profilaktyka i edukacja zdrowotna.
Wracając do kwestii bezpieczeństwa pacjenta, Chmielowiec przekazał, że do biura RPP docierają sygnały pacjentów, którzy oczekują, aby świadczenia, także te wysokospecjalistyczne, były dostępnie w pobliżu ich miejsca zamieszkania.
– Jako rzecznik praw pacjenta obserwuję trzecią, poważną próbę dostosowania mapy udzielanych świadczeń zdrowotnych, w tym wysokospecjalistycznych, do rzeczywistej mapy potrzeb pacjenta. Widzę też próbę znalezienia równowagi między dostępnością a bezpieczeństwem – mówił RPP.
– Trzymam kciuki za powodzenie tych zmian. Uważam, że są one niezbędne i konieczne – zaznaczył Chmielowiec.
Polska prezydencja w Radzie UE
Podczas sesji wiceminister Demkow przypomniała również o trzech sztandarowych tematach z obszaru zdrowia, które zostaną podjęte podczas polskiej prezydencji w Radzie UE, to jest o profilaktyce, psychiatrii dziecięcej i cyfryzacji w ochronie zdrowia.
– Wszyscy wiemy, jak ważna jest profilaktyka. Być może za mało energicznie wdrażamy programy profilaktyczne lub je dobrze wdrażamy, tylko sukces jest niezbyt duży, dlatego chcemy tę kwestię przedyskutować szeroko. Będziemy starali się wypracować najlepsze rekomendacje dla całej Europy. Źle dzieje się ze sferą życia psychicznego naszych dzieci i młodych ludzi, świat stał się nieprzyjazny dla młodych. Media społecznościowe zagarniają kontakty międzyludzkie, stąd brak dialogu z drugim człowiekiem, a ten dialog jest potrzebny. Kolejnym tematem jest e-zdrowie, które jest fundamentem systemu ochrony zdrowia. Polska ma w tym obszarze pewne osiągnięcia. Część wdrożonych elementów jest na poziomie europejskim i na pewno będziemy się tym chwalić – powiedziała wiceminister Demkow.
Przeczytaj także: „Wskaźniki jakości opieki zdrowotnej – ocena eksperta”.