123RF
Milionowe zadośćuczynienie za błąd pielęgniarski
Redaktor: Jacek Janik
Data: 19.01.2024
Źródło: PAP/Anna Jowsa
Tagi: | Sąd Okręgowy w Poznaniu, śmierć pacjentki, błąd w podaniu dawki leku, zadośćuczynienie, błąd pielęgniarki |
36-letnia Anna K. zmarła w 2019 r. przez błąd pielęgniarki w tzw. klinice medycyny naturalnej w Poznaniu – 18 stycznia Sąd Okręgowy w Poznaniu zasądził na rzecz rodziny zmarłej łącznie 1,6 mln zł zadośćuczynienia.
Śmierć efektem podania złej dawki leku
Wydany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu wyrok ma związek ze śmiercią w styczniu 2019 roku Anny K. Kobieta przebywała w tzw. klinice medycyny naturalnej w Poznaniu. Położna Lucyna P., sprawująca w dniu zdarzenia obowiązki pielęgniarki w klinice, popełniła błąd i podała pacjentce złą dawkę leku. 36-latka zmarła – osierociła 8-miesięczne bliźnięta.
Rodzina pacjentki domagała się zadośćuczynienia za śmierć kobiety – pozwanymi w sprawie były zarówno Lucyna P., jak i klinika. Kwota zadośćuczynienia, jakiej domagali się powodowie, wynosiła łącznie 1,8 mln zł, czyli po 600 tys. zł dla męża zmarłej i każdego z dzieci, a także comiesięcznej renty dla bliźniąt.
Sąd okręgowy zasądził zadośćuczynienie na rzecz męża zmarłej w kwocie 400 tys. zł (z zastrzeżeniem, że kwota 200 tys. zł ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 200 tys. zł przez klinikę). W odniesieniu do dzieci Anny K. zasądził na rzecz każdego z nich – po 600 tys. zł (także z zastrzeżeniem, odnośnie do kwoty zasądzonej dla każdego z dzieci, że kwota 300 tys. zł zapłacona ma zostać solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 300 tys. zł przez klinikę).
Sąd w orzeczeniu zdecydował także o kwestii renty dla dzieci, zarówno co do skapitalizowanej renty za okres dwóch lat (po 36 tys. zł dla każdego dziecka), a także zasądził na rzecz dzieci comiesięczną rentę w wysokości łącznie po 1 tys. zł na każde z nich. W odniesieniu do kwot renty sąd przyjął analogiczne zastrzeżenie, że połowa kwoty ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś druga połowa przez pozwaną klinikę.
Klinika jest, ale… jej nie ma
Sąd podkreślił, że pozwana klinika nie zajęła stanowiska w sprawie, mimo że korespondencja była doręczona na adres, który cały czas widnieje w KRS. W związku z tym, orzeczenie w stosunku do pozwanej kliniki jest wyrokiem zaocznym. Ponadto wyrokowi w zakresie odpowiedzialności kliniki sąd nadał rygor natychmiastowej wykonalności.
Sędzia Ewa Pijańska przypomniała w uzasadnieniu orzeczenia, że „do śmierci młodej kobiety doszło na skutek błędu popełnionego przez Lucynę P., która wykonywała usługi na zlecenie kliniki”. Wskazała, że „wina pielęgniarki nie budzi wątpliwości, gdyż została już stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.
Sędzia zaznaczyła, że „pozwana klinika odpowiadała za działania Lucyny P., której zleciła wykonywanie określonych czynności”, a także, że „w klinice procedury wewnętrzne, które były tam ustalone, już same w sobie nie były bezpieczne”.
– Spółka zajmowała się proponowaniem tzw. leczenia naturalnego, alternatywnego, preparatami, które nie są zbadane naukowo, nie są dopuszczone jako środki, które są podawane według jakichś procedur medycznych. One oczywiście w odpowiednim stężeniu nie są szkodliwe i podawanie ich wówczas nie jest nielegalne, natomiast procedura przygotowywania tych roztworów, które następnie były podawane dożylnie pacjentom, sama w sobie nie była bezpieczna – mówiła sędzia.
Przypomniała, że „Annie K. podano roztwór perhydrolu, czyli tzw. wodę utlenioną w stężeniu wielokrotnie przekraczającym zaleconą dawkę, która byłaby dawką bezpieczną, choć terapeutyczne działanie tego roztworu nie jest w żaden sposób naukowo potwierdzone, natomiast dla zdrowia byłaby taka dawka bezpieczna”.
– Lucyna P., przygotowując ten roztwór, nie stosowała się do instrukcji, która obowiązywała w tej spółce, tylko przez nieuwagę, na skutek zaniedbania, przygotowała roztwór, który okazał się dawką śmiertelną – dodała.
– Lucyna P. nie poinformowała ratowników, którzy przyjechali na wezwanie, o tym, że Annie K. podano właśnie ten preparat, co spowodowało, że personel szpitala nie mógł podjąć czynności, żeby chociażby próbować zapobiec śmierci pacjentki – zaznaczyła sędzia.
Kwota adekwatna do wymiaru krzywdy
– Jeżeli chodzi o zadośćuczynienie, to powództwo małoletnich powodów zostało uwzględnione w całości. Kwota 600 tys. zł, której się domagali, jest kwotą wysoką, ale jest kwotą adekwatną do rozmiaru krzywdy, jakiej te dzieci doznały, i skutków w ich życiu, z którymi będą się najprawdopodobniej borykać, które już na trwałe wywołały ślad w ich psychice – mówiła sędzia.
Odnosząc się do kwoty zasądzonej na rzecz męża zmarłej, podkreśliła, że doznał on również ogromnej krzywdy, niemniej „sąd w tym przypadku przyznał kwotę 400 tys. zł, też mając na względzie, że inne są też możliwości osoby dorosłej radzenia sobie z taką żałobą, a inne są tych małoletnich dzieci”.
Wyrok wydany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.
Pełnomocnik rodziny zmarłej kobiety adw. Krzysztof Szczepański powiedział mediom po ogłoszeniu orzeczenia, że „trudno mówić, że wyrok jest satysfakcjonujący w sytuacji, kiedy żona i matka moich klientów nie żyje, a żadne pieniądze jej tego życia nie wrócą”.
Dodał, że „do tej pory zasądzona tytułem zabezpieczenia renta dla dzieci była ściągana od pani pielęgniarki, natomiast egzekucja przeciwko spółce była i jest cały czas bezskuteczna”.
– Formalnie spółka działa, formalnie jest wpisana w KRS, formalnie nawet korespondencja tam dociera. Szyldów nie ma, natomiast wedle oficjalnych rejestrów ta spółka istnieje – stwierdził Szczepański, wskazując, że „prawo przewiduje, że w tej sytuacji odpowiedzialność za zobowiązania spółki ponosi zarząd. W KRS jest ten zarząd wpisany z imienia i nazwiska, więc ta pani będzie przez nas pociągana do odpowiedzialności”.
Lucyna P. jest obecnie na emeryturze. Opiekuje się też dorosłą córką ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Pełnomocnik kobiety adw.
Szczepański powiedział, że „zna sytuację materialną swojej klientki i wie, że to zadośćuczynienie, które zostało zasądzone, przekracza jej możliwości finansowe”.
– Sąd zdawał sobie z tego sprawę, ale też był związany wnioskiem strony powodowej – dodał.
Adwokat, pytany o kwestię ewentualnej apelacji od tego orzeczenia, powiedział, że już wcześniej rozmawiał na ten temat ze swoją klientką.
– Ustaliliśmy, że zdajemy się na to, co sąd postanowi – powiedział.
W 2021 r. poznański sąd uznał Lucynę P. za winną narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślne spowodowanie jej śmierci. Oskarżona wnioskowała o dobrowolne poddanie się karze. Wyrokiem sądu kobieta została skazana na karę 1 roku i 6 miesięcy więzienia. Sąd orzekł także nawiązkę wobec oskarżyciela posiłkowego w wysokości 10 tys. zł oraz zakaz wykonywania zawodu pielęgniarki na okres 3 lat.
Przeczytaj także: „Lekarz winny narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.
Wydany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu wyrok ma związek ze śmiercią w styczniu 2019 roku Anny K. Kobieta przebywała w tzw. klinice medycyny naturalnej w Poznaniu. Położna Lucyna P., sprawująca w dniu zdarzenia obowiązki pielęgniarki w klinice, popełniła błąd i podała pacjentce złą dawkę leku. 36-latka zmarła – osierociła 8-miesięczne bliźnięta.
Rodzina pacjentki domagała się zadośćuczynienia za śmierć kobiety – pozwanymi w sprawie były zarówno Lucyna P., jak i klinika. Kwota zadośćuczynienia, jakiej domagali się powodowie, wynosiła łącznie 1,8 mln zł, czyli po 600 tys. zł dla męża zmarłej i każdego z dzieci, a także comiesięcznej renty dla bliźniąt.
Sąd okręgowy zasądził zadośćuczynienie na rzecz męża zmarłej w kwocie 400 tys. zł (z zastrzeżeniem, że kwota 200 tys. zł ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 200 tys. zł przez klinikę). W odniesieniu do dzieci Anny K. zasądził na rzecz każdego z nich – po 600 tys. zł (także z zastrzeżeniem, odnośnie do kwoty zasądzonej dla każdego z dzieci, że kwota 300 tys. zł zapłacona ma zostać solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 300 tys. zł przez klinikę).
Sąd w orzeczeniu zdecydował także o kwestii renty dla dzieci, zarówno co do skapitalizowanej renty za okres dwóch lat (po 36 tys. zł dla każdego dziecka), a także zasądził na rzecz dzieci comiesięczną rentę w wysokości łącznie po 1 tys. zł na każde z nich. W odniesieniu do kwot renty sąd przyjął analogiczne zastrzeżenie, że połowa kwoty ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś druga połowa przez pozwaną klinikę.
Klinika jest, ale… jej nie ma
Sąd podkreślił, że pozwana klinika nie zajęła stanowiska w sprawie, mimo że korespondencja była doręczona na adres, który cały czas widnieje w KRS. W związku z tym, orzeczenie w stosunku do pozwanej kliniki jest wyrokiem zaocznym. Ponadto wyrokowi w zakresie odpowiedzialności kliniki sąd nadał rygor natychmiastowej wykonalności.
Sędzia Ewa Pijańska przypomniała w uzasadnieniu orzeczenia, że „do śmierci młodej kobiety doszło na skutek błędu popełnionego przez Lucynę P., która wykonywała usługi na zlecenie kliniki”. Wskazała, że „wina pielęgniarki nie budzi wątpliwości, gdyż została już stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.
Sędzia zaznaczyła, że „pozwana klinika odpowiadała za działania Lucyny P., której zleciła wykonywanie określonych czynności”, a także, że „w klinice procedury wewnętrzne, które były tam ustalone, już same w sobie nie były bezpieczne”.
– Spółka zajmowała się proponowaniem tzw. leczenia naturalnego, alternatywnego, preparatami, które nie są zbadane naukowo, nie są dopuszczone jako środki, które są podawane według jakichś procedur medycznych. One oczywiście w odpowiednim stężeniu nie są szkodliwe i podawanie ich wówczas nie jest nielegalne, natomiast procedura przygotowywania tych roztworów, które następnie były podawane dożylnie pacjentom, sama w sobie nie była bezpieczna – mówiła sędzia.
Przypomniała, że „Annie K. podano roztwór perhydrolu, czyli tzw. wodę utlenioną w stężeniu wielokrotnie przekraczającym zaleconą dawkę, która byłaby dawką bezpieczną, choć terapeutyczne działanie tego roztworu nie jest w żaden sposób naukowo potwierdzone, natomiast dla zdrowia byłaby taka dawka bezpieczna”.
– Lucyna P., przygotowując ten roztwór, nie stosowała się do instrukcji, która obowiązywała w tej spółce, tylko przez nieuwagę, na skutek zaniedbania, przygotowała roztwór, który okazał się dawką śmiertelną – dodała.
– Lucyna P. nie poinformowała ratowników, którzy przyjechali na wezwanie, o tym, że Annie K. podano właśnie ten preparat, co spowodowało, że personel szpitala nie mógł podjąć czynności, żeby chociażby próbować zapobiec śmierci pacjentki – zaznaczyła sędzia.
Kwota adekwatna do wymiaru krzywdy
– Jeżeli chodzi o zadośćuczynienie, to powództwo małoletnich powodów zostało uwzględnione w całości. Kwota 600 tys. zł, której się domagali, jest kwotą wysoką, ale jest kwotą adekwatną do rozmiaru krzywdy, jakiej te dzieci doznały, i skutków w ich życiu, z którymi będą się najprawdopodobniej borykać, które już na trwałe wywołały ślad w ich psychice – mówiła sędzia.
Odnosząc się do kwoty zasądzonej na rzecz męża zmarłej, podkreśliła, że doznał on również ogromnej krzywdy, niemniej „sąd w tym przypadku przyznał kwotę 400 tys. zł, też mając na względzie, że inne są też możliwości osoby dorosłej radzenia sobie z taką żałobą, a inne są tych małoletnich dzieci”.
Wyrok wydany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.
Pełnomocnik rodziny zmarłej kobiety adw. Krzysztof Szczepański powiedział mediom po ogłoszeniu orzeczenia, że „trudno mówić, że wyrok jest satysfakcjonujący w sytuacji, kiedy żona i matka moich klientów nie żyje, a żadne pieniądze jej tego życia nie wrócą”.
Dodał, że „do tej pory zasądzona tytułem zabezpieczenia renta dla dzieci była ściągana od pani pielęgniarki, natomiast egzekucja przeciwko spółce była i jest cały czas bezskuteczna”.
– Formalnie spółka działa, formalnie jest wpisana w KRS, formalnie nawet korespondencja tam dociera. Szyldów nie ma, natomiast wedle oficjalnych rejestrów ta spółka istnieje – stwierdził Szczepański, wskazując, że „prawo przewiduje, że w tej sytuacji odpowiedzialność za zobowiązania spółki ponosi zarząd. W KRS jest ten zarząd wpisany z imienia i nazwiska, więc ta pani będzie przez nas pociągana do odpowiedzialności”.
Lucyna P. jest obecnie na emeryturze. Opiekuje się też dorosłą córką ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Pełnomocnik kobiety adw.
Szczepański powiedział, że „zna sytuację materialną swojej klientki i wie, że to zadośćuczynienie, które zostało zasądzone, przekracza jej możliwości finansowe”.
– Sąd zdawał sobie z tego sprawę, ale też był związany wnioskiem strony powodowej – dodał.
Adwokat, pytany o kwestię ewentualnej apelacji od tego orzeczenia, powiedział, że już wcześniej rozmawiał na ten temat ze swoją klientką.
– Ustaliliśmy, że zdajemy się na to, co sąd postanowi – powiedział.
W 2021 r. poznański sąd uznał Lucynę P. za winną narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślne spowodowanie jej śmierci. Oskarżona wnioskowała o dobrowolne poddanie się karze. Wyrokiem sądu kobieta została skazana na karę 1 roku i 6 miesięcy więzienia. Sąd orzekł także nawiązkę wobec oskarżyciela posiłkowego w wysokości 10 tys. zł oraz zakaz wykonywania zawodu pielęgniarki na okres 3 lat.
Przeczytaj także: „Lekarz winny narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.