Ministerstwo rozważy wprowadzenie grupowych wizyt pacjentów u jednego lekarza
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 15.06.2016
Źródło: BL, Gazeta Wyborcza
Jeden doktor – kilku pacjentów naraz: zgodnie ze światowymi trendami resort rozważa wprowadzenie grupowych wizyt do lekarza. Może to znacząco skrócić kolejki do specjalistów.
Jak działa mechanizm wizyt grupowych? – jedna sesja zamiast 15 minut potrwa półtorej godziny. Dowiesz się o swojej chorobie o wiele więcej. Ale w gabinecie będziesz z grupą pacjentów – pisze o pomyśle „Gazeta Wyborcza”.
Czas rozbity na dziesięć osób zmieniłby się w długą konsultację. Oczywiście badania, dawkowanie leków nadal załatwiane byłyby indywidualnie. Ale rozmawiać o chorobie można w grupie, przy okazji wykorzystując dla oceny swego stanu pytania i problemy zgłaszane przez współpacjentów.
- Grupowa wizyta nie oznacza końca wizyt indywidualnych. I nie jest opcją dla każdego - trzeba poświęcić trochę prywatności. Ale można wiele zyskać, czego dowodzą chorzy na cukrzycę grupowo edukowani od lat – podaje dziennik.
- Grupa ma wiele zalet. Padają pytania, których pacjent sam by nie zadał, np. ze wstydu. Ktoś inny nie ma oporów. Odpowiedź słyszy cała grupa, a problem okazuje się uniwersalny. Pacjent wynosi więc więcej informacji. Widzi też, że nie jest sam z chorobą, łatwiej zmotywować się do leczenia. Tworzą się także nowe społeczne więzi, które mogą przenieść się poza szpitalną salę - mówi prof. Krzysztof Strojek, krajowy konsultant w dziedzinie diabetologii.
Wizyty grupowe są coraz popularniejsze w USA. Mają pomagać w cięciu kosztów i usprawnić obsługę rosnącej liczby pacjentów. Nam też brakuje pieniędzy, a potrzeb przybywa. Czy osoby po zawale lub z nadciśnieniem nie mogłyby się grupowo uczyć, jak panować nad chorobą?
Rzeczniczka ministra zdrowia Milena Kruszewska pytana o nowy rodzaj wizyty odpowiada, że "idea wydaje się godna rozważenia". Tłumaczy, że najpierw trzeba by opracować standard tego świadczenia w ramach NFZ. I że "kluczowe znaczenie ma ocena korzyści wynikających z poradnictwa grupowego, co należy do zadań Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji".
Czas rozbity na dziesięć osób zmieniłby się w długą konsultację. Oczywiście badania, dawkowanie leków nadal załatwiane byłyby indywidualnie. Ale rozmawiać o chorobie można w grupie, przy okazji wykorzystując dla oceny swego stanu pytania i problemy zgłaszane przez współpacjentów.
- Grupowa wizyta nie oznacza końca wizyt indywidualnych. I nie jest opcją dla każdego - trzeba poświęcić trochę prywatności. Ale można wiele zyskać, czego dowodzą chorzy na cukrzycę grupowo edukowani od lat – podaje dziennik.
- Grupa ma wiele zalet. Padają pytania, których pacjent sam by nie zadał, np. ze wstydu. Ktoś inny nie ma oporów. Odpowiedź słyszy cała grupa, a problem okazuje się uniwersalny. Pacjent wynosi więc więcej informacji. Widzi też, że nie jest sam z chorobą, łatwiej zmotywować się do leczenia. Tworzą się także nowe społeczne więzi, które mogą przenieść się poza szpitalną salę - mówi prof. Krzysztof Strojek, krajowy konsultant w dziedzinie diabetologii.
Wizyty grupowe są coraz popularniejsze w USA. Mają pomagać w cięciu kosztów i usprawnić obsługę rosnącej liczby pacjentów. Nam też brakuje pieniędzy, a potrzeb przybywa. Czy osoby po zawale lub z nadciśnieniem nie mogłyby się grupowo uczyć, jak panować nad chorobą?
Rzeczniczka ministra zdrowia Milena Kruszewska pytana o nowy rodzaj wizyty odpowiada, że "idea wydaje się godna rozważenia". Tłumaczy, że najpierw trzeba by opracować standard tego świadczenia w ramach NFZ. I że "kluczowe znaczenie ma ocena korzyści wynikających z poradnictwa grupowego, co należy do zadań Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji".