Mołdach i Jędrzejczyk oceniają nowego-starego prezesa NFZ
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 26.06.2018
Źródło: Krystian Lurka
Andrzej Jacyna pełnił obowiązki prezesa NFZ od marca 2016 r. Pełnił obowiązki, ale w świetle prawa prezesem nie był. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się ten stan rzeczy zmienić i ogłosiło konkurs na stanowisko prezesa. Wystartował w nim między innymi Andrzej Jacyna. Wygrał. Czy to dobrze? I jak dotychczasowe "prezesowanie" oceniają eksperci? Przedstawiamy opinie Tadeusza Jędrzejczyka i Roberta Mołdacha.
Robert Mołdach, partner Instytutu Zdrowia i Demokracji:
- Komentując powołanie Andrzeja Jacyny na stanowisko prezesa NFZ, należy przypomnieć okoliczności, w jakich 1 lutego 2016 r. objął stanowisko wiceprezesa Narodowego Funduszu Zdrowia do spraw medycznych, a 14 marca 2016 r. został pełniącym obowiązki prezesa NFZ. Był to okres, w którym minister Radziwiłł przy poparciu premier Szydło był zdecydowany doprowadzić do likwidacji NFZ, przekazując zadania funduszu agendom przy wojewodach. Wszystko miało nastąpić bardzo szybko. Plan likwidacji miał być przedstawiony "w ciągu kilku miesięcy", a sam fundusz zlikwidowany do końca 2017 r.
To nie budowało pozycji prezesa funduszu. Jakby tego było mało, była ona i tak znacznie osłabiona. Od 22 lipca 2014 r. dyrektorów oddziałów wojewódzkich powołuje i odwołuje minister zdrowia – wcześniej był to prezes NFZ.
Mimo że sprawa likwidacji NFZ miała się rozegrać błyskawicznie, trzeba było czekać aż rok, aby 24 marca 2017 r. minister Radziwiłł powołał zespół do opracowania zmian organizacyjnych w związku z planowaną likwidacją Narodowego Funduszu Zdrowia. Mimo wagi zagadnienia, na czele zespołu nie stanął nawet podsekretarz stanu. Choć zespół miał przedstawić rekomendacje działań i zakończyć działalność już po trzech tygodniach, to jest do 15 kwietnia 2017 r., został rozwiązany dopiero rok później - 8 maja 2018 r.
Trudno nie odnieść wrażenia, że pełniący obowiązki prezesa NFZ miał być raczej likwidatorem niż zarządzającym. Tu należy się uznanie prezesowi Jacynie za to, że w okolicznościach można powiedzieć beznadziejnych, wbrew programowi partii, wbrew sprawującemu urząd ministrowi zdrowia i swemu zwierzchnikowi, podjął się obrony istnienia NFZ. Uspokoił emocje w organizacji, komunikował swoje poglądy, wychodził z nowymi ideami, jak np. połączenie NFZ z ZUS, przekonał polityków do swoich racji, by ostatecznie zatriumfować jako pełnoprawny prezes NFZ.
Jednak utrzymywana dwa lata tymczasowość urzędu prezesa i niepewność organizacyjna funduszu rzutowały na działania prezesa Jacyny. NFZ działał podporządkowany ministrowi zdrowia, który podkreślmy to raz jeszcze, nadal w spadku po regulacji rządu PO-PSL powołuje dyrektorów oddziałów wojewódzkich, co pozbawia prezesa jednej z podstawowych prerogatyw. W drugim kluczowym obszarze, jakim są finanse, w ostatnich dwóch latach nie uległ oczekiwanemu zwiększeniu budżet NFZ przeznaczony na administrowanie środkami publicznymi, działania analityczne i analizę strategiczną. NFZ nadal pozostaje „najtańszym” zarządzającym wydając na administrację zaledwie 0,94% budżetu w 2017 r. i tyle samo w 2018 r. Jakby tego było mało, udział amortyzacji środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych nieznacznie ale jednak w tym okresie spadł.
Trudno oczekiwać przełomowych inicjatyw przy takich ograniczeniach, budżecie własnym, a jednocześnie rosnących zadaniach związanych z wdrożeniem sieci szpitali, przy projektach opieki koordynowanej, przesunięciach wynikających z priorytetów określanych przez ministra zdrowia, wsparciu DAiS MZ w pracach nad mapami potrzeb zdrowotnych, zadaniach związanych z e-zdrowiem, koordynacją systemów z CSIOZ, czy modyfikacjach schematów płatności za świadczenia zdrowotne. W efekcie nie było w działaniach prezesa strategicznych inicjatyw budżetowych, projakościowych, wykorzystania potencjału big data, odważniejszej dyskusji o sieci szpitali, a bieżące zadania i obciążenia wygrywały z długofalowym programowaniem zdrowia obywateli.
Pragnę wierzyć, że wszystko to było wynikiem utrzymującej się niepewności, ograniczania kompetencji prezesa NFZ, braku koniecznego wsparcia ze strony ministra zdrowia. Dziś ten etap, przynajmniej do końca kadencji, wydaje się zakończony. I jak zawsze w takiej sytuacji pozostaje stwierdzić – po efektach go poznamy.
Tadeusz Jędrzejczyk, ekspert ochrony zdrowia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia:
- O ile na początku 2016 r. Andrzej Jacyna mógł być postrzegany jako likwidator instytucji, o tyle obecnie ma szansę na bardziej konstruktywną pracę, a przede wszystkim większy komfort, ponieważ dla ważnej instytucji nie ma niczego gorszego od poczucia tymczasowości wśród pracowników. Paradoksalnie tymczasowość nie osłabiła trendu poprawy wizerunku NFZ w oczach Polaków, co znowu było o tyle oczywiste, że dla większości obywateli lepsze znane, choćby nieidealne, rozwiązanie od mglistego i niepewnego.
Pozytywnie ocenianym procesem są także kontynuowane zmiany budowy "value-based contracts" (niestety dosłowne tłumaczenie nie oddaje w tym przypadku znaczenia filozofii zapewnienia dostępu do świadczeń po wyczerpaniu się modelu nowego publicznego zarządzania.
To ważne, ponieważ obecne rozwiązania organizacyjne płatnika są hybrydowe i w ograniczonym stopniu efektywne. Warto podjąć ostateczną decyzję, czy NFZ jest centralizowany, czy więcej kompetencji powinno trafić do oddziałów. Wyboru podstawowej strategii rozwoju i ewolucji instytucji płatnika, po wstępnym okresie "centralistycznym", nie podejmowano praktycznie do dzisiaj. Mam nadzieję, że obecna nominacja będzie związana przynajmniej z rzetelną analizą, jak w coraz trudniejszych warunkach demograficznych i zdrowotnych zmieniać samą instytucję, biorąc pod uwagę doświadczenia wielu krajów, które z różnymi skutkami próbowały poprawiać "corporate governance" (jeszcze raz użycie terminu oryginalnego jest uzasadnione zarówno językowo, jak i kulturowo) swoich instytucji ubezpieczeniowych. Funkcje płatnika są bowiem nie tylko o charakterze "urzędowym", ale i "biznesowym".
Ponadto pozostaje wiele wyzwań mniejszej wagi strategicznej, ale istotnych w codziennej pracy. Do dokończenia jest także choćby nowy system informatyczny, ponieważ dotychczasowy (a właściwie dotychczasowe) z różnych powodów nie nadają się już do "remontu". Innym wyzwaniem jest korekta ryczałtowych umów w ramach sieci szpitalnych. Rozwiązanie to zostało wprowadzone trybem ustawowym, co było kontynuacją tradycji likwidacji subsydiarności w ochronie zdrowia, podobnie jak postępująca etatyzacja.
Podsumowując, jakkolwiek prawie cały pęk kluczy do rozwiązania problemów ochrony zdrowia wisi "na Miodowej", należy życzyć nowemu-staremu prezesowi powodzenia w pozytywnym wykorzystaniu tych kilku, które jeszcze pozostawiono.
- Komentując powołanie Andrzeja Jacyny na stanowisko prezesa NFZ, należy przypomnieć okoliczności, w jakich 1 lutego 2016 r. objął stanowisko wiceprezesa Narodowego Funduszu Zdrowia do spraw medycznych, a 14 marca 2016 r. został pełniącym obowiązki prezesa NFZ. Był to okres, w którym minister Radziwiłł przy poparciu premier Szydło był zdecydowany doprowadzić do likwidacji NFZ, przekazując zadania funduszu agendom przy wojewodach. Wszystko miało nastąpić bardzo szybko. Plan likwidacji miał być przedstawiony "w ciągu kilku miesięcy", a sam fundusz zlikwidowany do końca 2017 r.
To nie budowało pozycji prezesa funduszu. Jakby tego było mało, była ona i tak znacznie osłabiona. Od 22 lipca 2014 r. dyrektorów oddziałów wojewódzkich powołuje i odwołuje minister zdrowia – wcześniej był to prezes NFZ.
Mimo że sprawa likwidacji NFZ miała się rozegrać błyskawicznie, trzeba było czekać aż rok, aby 24 marca 2017 r. minister Radziwiłł powołał zespół do opracowania zmian organizacyjnych w związku z planowaną likwidacją Narodowego Funduszu Zdrowia. Mimo wagi zagadnienia, na czele zespołu nie stanął nawet podsekretarz stanu. Choć zespół miał przedstawić rekomendacje działań i zakończyć działalność już po trzech tygodniach, to jest do 15 kwietnia 2017 r., został rozwiązany dopiero rok później - 8 maja 2018 r.
Trudno nie odnieść wrażenia, że pełniący obowiązki prezesa NFZ miał być raczej likwidatorem niż zarządzającym. Tu należy się uznanie prezesowi Jacynie za to, że w okolicznościach można powiedzieć beznadziejnych, wbrew programowi partii, wbrew sprawującemu urząd ministrowi zdrowia i swemu zwierzchnikowi, podjął się obrony istnienia NFZ. Uspokoił emocje w organizacji, komunikował swoje poglądy, wychodził z nowymi ideami, jak np. połączenie NFZ z ZUS, przekonał polityków do swoich racji, by ostatecznie zatriumfować jako pełnoprawny prezes NFZ.
Jednak utrzymywana dwa lata tymczasowość urzędu prezesa i niepewność organizacyjna funduszu rzutowały na działania prezesa Jacyny. NFZ działał podporządkowany ministrowi zdrowia, który podkreślmy to raz jeszcze, nadal w spadku po regulacji rządu PO-PSL powołuje dyrektorów oddziałów wojewódzkich, co pozbawia prezesa jednej z podstawowych prerogatyw. W drugim kluczowym obszarze, jakim są finanse, w ostatnich dwóch latach nie uległ oczekiwanemu zwiększeniu budżet NFZ przeznaczony na administrowanie środkami publicznymi, działania analityczne i analizę strategiczną. NFZ nadal pozostaje „najtańszym” zarządzającym wydając na administrację zaledwie 0,94% budżetu w 2017 r. i tyle samo w 2018 r. Jakby tego było mało, udział amortyzacji środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych nieznacznie ale jednak w tym okresie spadł.
Trudno oczekiwać przełomowych inicjatyw przy takich ograniczeniach, budżecie własnym, a jednocześnie rosnących zadaniach związanych z wdrożeniem sieci szpitali, przy projektach opieki koordynowanej, przesunięciach wynikających z priorytetów określanych przez ministra zdrowia, wsparciu DAiS MZ w pracach nad mapami potrzeb zdrowotnych, zadaniach związanych z e-zdrowiem, koordynacją systemów z CSIOZ, czy modyfikacjach schematów płatności za świadczenia zdrowotne. W efekcie nie było w działaniach prezesa strategicznych inicjatyw budżetowych, projakościowych, wykorzystania potencjału big data, odważniejszej dyskusji o sieci szpitali, a bieżące zadania i obciążenia wygrywały z długofalowym programowaniem zdrowia obywateli.
Pragnę wierzyć, że wszystko to było wynikiem utrzymującej się niepewności, ograniczania kompetencji prezesa NFZ, braku koniecznego wsparcia ze strony ministra zdrowia. Dziś ten etap, przynajmniej do końca kadencji, wydaje się zakończony. I jak zawsze w takiej sytuacji pozostaje stwierdzić – po efektach go poznamy.
Tadeusz Jędrzejczyk, ekspert ochrony zdrowia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia:
- O ile na początku 2016 r. Andrzej Jacyna mógł być postrzegany jako likwidator instytucji, o tyle obecnie ma szansę na bardziej konstruktywną pracę, a przede wszystkim większy komfort, ponieważ dla ważnej instytucji nie ma niczego gorszego od poczucia tymczasowości wśród pracowników. Paradoksalnie tymczasowość nie osłabiła trendu poprawy wizerunku NFZ w oczach Polaków, co znowu było o tyle oczywiste, że dla większości obywateli lepsze znane, choćby nieidealne, rozwiązanie od mglistego i niepewnego.
Pozytywnie ocenianym procesem są także kontynuowane zmiany budowy "value-based contracts" (niestety dosłowne tłumaczenie nie oddaje w tym przypadku znaczenia filozofii zapewnienia dostępu do świadczeń po wyczerpaniu się modelu nowego publicznego zarządzania.
To ważne, ponieważ obecne rozwiązania organizacyjne płatnika są hybrydowe i w ograniczonym stopniu efektywne. Warto podjąć ostateczną decyzję, czy NFZ jest centralizowany, czy więcej kompetencji powinno trafić do oddziałów. Wyboru podstawowej strategii rozwoju i ewolucji instytucji płatnika, po wstępnym okresie "centralistycznym", nie podejmowano praktycznie do dzisiaj. Mam nadzieję, że obecna nominacja będzie związana przynajmniej z rzetelną analizą, jak w coraz trudniejszych warunkach demograficznych i zdrowotnych zmieniać samą instytucję, biorąc pod uwagę doświadczenia wielu krajów, które z różnymi skutkami próbowały poprawiać "corporate governance" (jeszcze raz użycie terminu oryginalnego jest uzasadnione zarówno językowo, jak i kulturowo) swoich instytucji ubezpieczeniowych. Funkcje płatnika są bowiem nie tylko o charakterze "urzędowym", ale i "biznesowym".
Ponadto pozostaje wiele wyzwań mniejszej wagi strategicznej, ale istotnych w codziennej pracy. Do dokończenia jest także choćby nowy system informatyczny, ponieważ dotychczasowy (a właściwie dotychczasowe) z różnych powodów nie nadają się już do "remontu". Innym wyzwaniem jest korekta ryczałtowych umów w ramach sieci szpitalnych. Rozwiązanie to zostało wprowadzone trybem ustawowym, co było kontynuacją tradycji likwidacji subsydiarności w ochronie zdrowia, podobnie jak postępująca etatyzacja.
Podsumowując, jakkolwiek prawie cały pęk kluczy do rozwiązania problemów ochrony zdrowia wisi "na Miodowej", należy życzyć nowemu-staremu prezesowi powodzenia w pozytywnym wykorzystaniu tych kilku, które jeszcze pozostawiono.