Nauka, w tym medycyna, ma za mało pieniędzy – protest

Udostępnij:
Adam Płaźnik, neurochemik, profesor w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, wystosował kolejny list protestacyjny do szefowej resortu nauki, minister Barbary Kudryckiej. Czy jak w zeszłym roku, spotka się z „odporem zadowolonych”? – Nakłady na naukę wynoszą 2-3 razy mniej niż w krajach o podobnym PKB. To skandal – mówi termedii.pl prof. Płaźnik.
Budżet nauki polskiej (w tym medycyny) wynosi ponad 6,8 mld zł. Sam Samsung wydaje na badania rocznie około 6 miliardów, ale euro. W Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego na Wydziale Lekarskim złożono w 2012 r. 114 wniosków badawczych, a zakwalifikowano do finansowania tylko 19. Zdaniem Płaźnika, to upadek nauki, a listy popierające działania resortu nauki podsumowuje w rozmowie z termedią.pl krótko: - To dobrze zorganizowana akcja, pod którą podpisało się 36 osób. Tymczasem mamy w Polsce kadrę ponad 70 tys. ludzi nauki. Oznacza to, że „zadowolonych” jest promil.


List otwarty prof. Adama Płaźnika, kierownika Zakładu Neurochemii w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

W marcu Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) opublikowało raport "Nauka w Polsce, 2013, edycja 1". Ministerialne komentarze na temat tego liczącego ponad 60 stron i przejrzyście zredagowanego dokumentu tchną optymizmem: przełomowy wzrost nakładów państwa na naukę, konsolidacja zespołów badawczych, rosnąca rola nauki w gospodarce kraju.

Ponieważ nie każdy ma czas i ochotę na przebrnięcie przez gęste od liczb tabele i ryciny, postanowiłem przeprowadzić recenzję tego dokumentu. Wnioski płynące z tej recenzji są bardziej ogólne, dotyczą kondycji nauki w Polsce i nie są już tak optymistyczne.
Na marginesie chciałem wyjaśnić jedną sprawę związaną z moim kolejnym, krytycznym, tekstem na temat funkcjonowania MNiSW. Nie jestem osobistym wrogiem Pani Minister. Proszę więc nie traktować mojej wypowiedzi jako rodzaju pojedynku, chyba że na argumenty. Moja aktywność w tym zakresie jest być może naiwną reakcją na to, co się dzieje w polskiej nauce (albo, jak wypomniała mi we wcześniejszym liście Pani Minister, w nauce w Polsce). Jest próbą konfrontacji oficjalnych danych z rzeczywistością (rodzajem pukania z kolejnego dna, w którym znajduje się polska nauka). Jest głosem obywatelskiego zaniepokojenia złym stanem dziedziny rzeczywistości, która szczególnie leży mi na sercu.

Nie wątpię, że Pani Minister ma szczere i dobre intencje, nie zaprzeczam, że niektóre rozwiązania systemowe reformy nauki udały się, np. powołanie Narodowego Centrum Nauki (NCN) oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Niemniej jednak fakty przeczą oficjalnemu optymizmowi odnośnie do kondycji nauki w Polsce, wyrażonemu w raporcie "Nauka w Polsce, 2013, edycja 1".

Jestem także głęboko przekonany, że zależy Pani Minister, tak jak każdemu naukowcowi, na dogłębnej i uzasadnionej krytyce zawartych w tym raporcie faktów i ich interpretacji (głosy pochlebców są nic niewarte w porównaniu z surową, ale prawdziwą krytyką). Podszedłem więc do tego raportu jak do pracy naukowej i wykonałem to, co się nazywa peer review (recenzja pracy naukowej). Inaczej mówiąc, proponuję przyjrzeć się, jak liczby i sumy przygotowane na piątym piętrze na ulicy Wspólnej w Warszawie wyglądają z pozycji przechodnia, przeciętnego pracownika nauki takiego jak ja. A więc po kolei.

Podkreślany w raporcie wzrost finansowania nauki w Polsce w ostatnich kilku latach wynika z dostępu do wielu źródeł:

* dotacje podmiotowe na utrzymanie potencjału badawczego (MNiSW);

* finansowanie projektów w ramach funduszy strukturalnych (Unia Europejska);

* finansowanie badań i prac rozwojowych w trybie konkursowym (NCN i NCBiR);

* finansowanie z innych resortów.

Jakkolwiek by się wysilać i naginać rzeczywistość, udział państwa, tzn. MNiSW oraz NCN i NCBiR, w tym finansowaniu jako procent PKB (GERD - wydatki na badania i rozwój w proporcji do PKB) pozostaje dramatycznie niski (0,5-0,7 proc.) w porównaniu z Europą (1,2-1,8 proc.). Ogólnie dostępne dane statystyczne pokazują ponadto, że w omawianym okresie 2007-12 inflacja zjadła ponad 21 proc. nakładów państwa na naukę.

Fakty przeczą obwieszczanemu wszem i wobec przełomowi w nakładach państwa na naukę w ostatnich latach. Na przykład według odpowiedzi ministra nauki i szkolnictwa wyższego na interpelację poselską nr 5955 GERD wynosił w 2006 - 0,56; 2007 - 0,57, 2008 - 0,6; 2009 - 0,68; 2010 - 0,74. Według GUS w 2011 r. wartość GERD wyniosła 0,77 proc. i wzrosła aż (!) o 0,03 pkt. proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

Niech czytelnik sam rozsądzi, czy słowa Pani Minister o istotnym wzroście nakładów na naukę za rządów Platformy Obywatelskiej w ostatnich sześciu latach są uzasadnione!

A jak wyglądają prognozy na najbliższe lata? Jeszcze gorzej. Według dyrektora NCN prof. Andrzeja Jajszczyka budżet NCN w roku 2012 został znowelizowany i zmniejszony o 50 mln zł (źródło: "Ile kosztuje NCN?", "Forum Akademickie", 04/2013). Wbrew obietnicom w wieloletnim Planie Finansowym Państwa zaplanowano dalsze stopniowe zmniejszanie dotacji dla NCN, o prawie 30 mln zł w 2013 roku, o 145 mln w 2014 oraz o 270 mln w 2015 r.

Wedle tych danych, zamiast rosnąć, nakłady państwa na naukę będą sukcesywnie malały! Choć zgodnie z przyjętą przez rząd w 2004 r. strategią lizbońską już w 2010 roku planowano wzrost nakładów na naukę do 1,65 proc. PKB.

Niewątpliwe załamania finansowania nauki w Polsce nie można wiązać bezpośrednio ze światowym kryzysem finansowym, ponieważ PKB w Polsce ciągle rośnie, a nie maleje (tak jak finansowanie nauki). Jaka jest tego przyczyna?


Liczba naukowców w Polsce (według klasyfikacji FTE - Full Time Equivalent - 2011) jest kilka razy mniejsza niż w Niemczech, Szwecji czy Holandii. Jest również wielokrotnie mniejsza, w proporcji do całej populacji mieszkańców, niż w czterokrotnie mniej licznych Czechach czy Węgrach (64 tys. wobec 46 tys. i 23 tys. naukowców, dane z raportu). Biorąc pod uwagę powyższe fakty, nie można mieć wątpliwości, że propaganda sukcesu MNiSW ma przykryć ogromną skalę niedofinansowania nauki w Polsce.

Wydatki na badania i rozwój w proporcji do PKB w porównaniu z Europą pozostają o połowę niższe. Liczba naukowców w Polsce jest kilka razy mniejsza niż w Niemczech, Szwecji czy Holandii, a ich wynagrodzenie jest często niższe niż średnia krajowa. Potencjalni młodzi naukowcy szukają swojego miejsca poza nauką lub emigrują.


Jednym z priorytetów MNiSW jest stawianie na młodych naukowców w celu postawienia na nogi, jak często podkreśla Pani Minister, odwróconej piramidy zatrudnienia, z nadmiarem starszych, niereformowalnych profesorów blokujących karierę młodszym adeptom nauki w Polsce. A jak jest naprawdę?

Według raportu w 2012 r. skład kadr naukowych w Polsce wyglądał następująco:
* kadra naukowa w stopniu doktora - 51 tys. 145,

* kadra naukowa w stopniu doktora habilitowanego - 14 tys. 272,

* kadra naukowa z tytułem profesora - 10 tys. 652.

Razem 76 tys. 69 osób. Kadra profesorska to raptem ok. 15 proc. wszystkich naukowców. A w nauce, tak jak w żadnej innej dziedzinie życia, rola mistrza-mentora jest niezbędnym składnikiem kariery przyszłych naukowców.

Na marginesie warto zauważyć (za świetnym pamfletem ABBY w Pauzie Akademickiej), że w żadnym kraju świata, w tym przodującym naukowo, nie sekuje się tak starszych i doświadczonych naukowców jak w Polsce (np. przez wprowadzanie specjalnych kategorii konkursów dla młodych w NCN). Tak więc to nie względy merytoryczne, ale demograficzne (wiek) decyduje o przyznaniu środków finansowych!


Następny element raportu dotyczy finansowania projektów badawczych w latach 2010-12 (granty MNiSW, NCN oraz NCBR). Współczynnik sukcesu zmalał z 33 do 20 proc. Na przykład w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego na Wydziale Lekarskim (najlepsza uczelnia medyczna w kraju) złożono w 2012 r. 114 wniosków badawczych, a zakwalifikowano do finansowania tylko 19 (16,7 proc.).

Liczba projektów złożonych i finansowanych zmalała wyraźnie, głównie z powodu zmniejszenia finansowania bezpośrednio przez MNiSW (dawniej KBN). Niemniej jednak wzrost finansowania przez NCN i NCBiR nie wyrównał tego bardzo wyraźnego spadku. W 2012 roku wnioskowano o granty o wartości ponad 17 mld zł, a przekazano środki w wysokości trochę ponad 4 mld zł (tabela IV, 1d). Czy to oznacza, że naukowcy zaszaleli i zaproponowali sumy wzięte z sufitu? Nawet gdyby po trosze tak było, to niewyobrażalne jest, żeby przeszacowali swoje potrzeby aż o ponad 400 proc.! (w końcu są to ludzie stosujący naukowe, analityczne podejście, doskonale zdający sobie sprawę, gdzie i w jakich warunkach przyszło im pracować). Tak naprawdę ta różnica, nawet pomniejszona o połowę, pokazuje prawdziwą skalę niedofinansowania nauki w Polsce.

Prosty rachunek przeprowadzony za pomocą podanych wcześniej liczb, nakłady na całą naukę podzielone przez liczbę naukowców, daje kwotę ok. 53 tys. zł na osobę na rok. Ta kwota musi pokryć pensję z pochodnymi plus koszty administracyjne oraz wszystkie pozostałe koszty związane z uprawianiem nauki. Tymczasem średnie wynagrodzenie w Polsce w 2012 r. wyniosło 3 tys. 800 zł (45,6 tys. zł na rok), bez obciążenia zakupem książek, odczynników, aparatury naukowej, utrzymania administracji uczelnianych, ciepłej wody etc., tj. kosztów, które ponoszą wszyscy uprawiający naukę w Polsce. No i dodatkowo w 2013 roku ograniczono w zasadniczy sposób ulgę podatkową z tytułu praw autorskich dla naukowców - bo przecież wszyscy powinniśmy być równi wobec prawa, też podatkowego.

Można więc zadać zasadne pytanie: skąd naukowcy biorą pieniądze na badania? Odpowiedź nie jest prosta i przyjemna. Można przypuszczać, że istotna cześć tych środków na naukę pochodzi z zadłużania się polskich uczelni i instytutów badawczych. Jest także wynikiem wymuszonej zgody naukowców na żebracze pensje, daleko niższe od średniej krajowej.


Kolejnym powodem do chwały ministerstwa jest wzrost wielkości zespołów badawczych, które uzyskały finansowanie na przestrzeni 2010, 2011 oraz 2012 roku. Na przykład w naukach medycznych w tych latach przypadało odpowiednio 5, 4 i 6,2 osoby na zespół (nie wiadomo, co prawda, czy te różnice są znamienne statystycznie, tzn. czy wskazują na istotny trend, czy też są wynikiem zbiegu okoliczności, co będzie można stwierdzić dopiero za kilka lat). Według MNiSW ma to świadczyć o wzmacnianiu zespołów badawczych i zwiększeniu efektywności prowadzonych badań.

Czy naprawdę jest to jedyne możliwe wytłumaczenie? A może przyczyną jest zmniejszenie współczynnika sukcesu w pozyskiwaniu grantów i naturalna reakcja wyciągnięcia pomocnej ręki do kolegi, któremu się tym razem nie udało? Bo mimo prób wprowadzenia wilczych praw (silniejszy wygrywa) ludzie generalnie chcą sobie pomagać.

Może przejściowo to zjawisko poprawi statystyki MNiSW, ale w dłuższej perspektywie jest to proces niekorzystny. Bo czy na przykład powiększenie zespołów badawczych dotyczy tylko młodych asystentów lub doktorantów, czy ten proces zmienia strukturę zatrudnienia w polskich uczelniach w pożądanym kierunku?

Będąc bezpośrednim obserwatorem sytuacji w polskiej nauce, odpowiadam - nic takiego nie ma miejsca. Młodzi, dynamiczni ludzie po studiach szukają dobrze wynagradzanej pracy, a więc niezwiązanej z nauką, lub emigrują. Przykład niedawno opublikowanego listu tzw. trzydziestu zadowolonych młodych naukowców, którzy w odpowiedzi na moją krytykę polityki państwa dotyczącą finansowania nauki odpowiedzieli, że im jest dobrze, tylko potwierdza moją diagnozę (trzydziestu zadowolonych wobec 75 tys. zatrudnionych).


Szanowna Pani Minister! Nie udało się Pani zmienić priorytetów budżetowych za rządów Platformy Obywatelskiej. Pewien postęp, który nastąpił, na pewno nie jest przełomem cywilizacyjnym w podejściu do roli nauki w nowoczesnym państwie. Dotacje do KRUS, górników i służb mundurowych są ważniejsze albo politycznie bardziej opłacalne od finansowania nauki i edukacji.

Nie wątpię, że próbowała Pani coś zmienić w tym zakresie. Powstanie NCN i NCBiR to ewidentny sukces organizacyjny, jest jednak w końcowym efekcie porażką w tym sensie, że od mieszania herbata nie stanie się słodsza (z powodu skandalicznie niskich środków budżetowych na naukę). I żaden raport nie może zaczarować rzeczywistości, zmienić faktu, że czarne jest czarne (patrz stan polskiej nauki). To nie jest tylko Pani porażka. To nie jest nawet porażka tego rządu i premiera. To jest niestety klęska nas wszystkich.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.