Niedzielski: Będziemy zachęcać szpitale powiatowe do ścisłej kooperacji

Udostępnij:
- Bardzo często społeczności lokalne zachowują się w ten sposób, że choć bronią swojego szpitala, wcale nie chcą się w nim leczyć, tylko szukają ośrodków o wyższej referencyjności – mówi Adam Niedzielski, zastępca prezesa NFZ, w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia”.
Inaczej, czyli innymi metodami i za inne pieniądze, osiąga się cele zdrowotne w Warszawie, a inaczej np. w województwie lubuskim. Czy w ogóle możliwe jest napisanie jednego prawa, zadekretowanie jednej ogólnopolskiej stawki na kontraktowanie świadczeń?
- To szalenie trudne pytanie i problem, z którym system ochrony zdrowia zmaga się niemal od początku. Z różnym skutkiem. Jesteśmy przecież zobowiązani do tego, by zapewnić wszystkim Polakom równy dostęp do świadczeń o jak najwyższej jakości. A regiony są zróżnicowane i trudno wypracować obiektywnie sprawiedliwe kryteria.

Co to znaczy sprawiedliwe? Po równo? Właśnie po równo byłoby niesprawiedliwie. W Warszawie czy Poznaniu koszty życia i utrzymania nieruchomości są wyższe, oczekiwania płacowe większe. Pensja, która w powiecie uznawana jest za dobrą, w stolicy zostanie oceniona jako kiepska...
- To prawda i musimy brać to pod uwagę. Ale nie możemy zapominać także o tym, że często w małych ośrodkach trudniej zbudować działalność na taką skalę, która zapewni opłacalność. O wiele trudniej też ściągnąć tam lekarzy, którzy wolą pracę w dużych aglomeracjach.

Rozwiązaniem miał być algorytm podziału środków. To się jednak nie do końca sprawdza.
- Kształt tego algorytmu to zawsze kwestia decyzji politycznej. Nad algorytmem podziału środków trzeba dyskutować. Przyglądać się, jak zmienia się sytuacja w konkretnych regionach i dokonywać adekwatnych zmian w algorytmie.

Ale w pańskim pytaniu, jak rozumiem, chodzi o to „ile centralizmu, ile autonomii”. Nie unikniemy centralnego dzielenia budżetu NFZ na regiony. Ale podkreślam, że wszelkie decyzje co do podziału środków na konkretnych świadczeniodawców są i powinny być podejmowane na poziomie regionalnym. I nikt nie zamierza tego zmieniać.

A może rozwiązaniem są migracje? Może nie trzeba uruchamiać aż tylu specjalistycznych oddziałów w niemal każdym powiecie, tylko zachęcać pacjentów do dojazdów, korzystania z tej bazy i infrastruktury, która już istnieje w większych ośrodkach?
- To już się przecież dzieje. Mamy odpowiednie przepisy regulujące rozliczenia z tytułu migracji pacjentów. Szpitale, które przyjmują takich migrujących pacjentów, dostają za nich pieniądze – przy czym rozliczenie następuje z opóźnieniem po okresie sprawozdawczym. Ale i tak mamy w Polsce ogromne rzesze migrujących pacjentów. I bardzo często społeczności lokalne zachowują się w ten sposób, że choć bronią swojego lokalnego szpitala, wcale nie chcą się w nim leczyć, tylko szukają ośrodków o wyższej referencyjności. Ze swojej strony deklaruję, że będziemy ten trend umacniać.

W jaki sposób?
- Będziemy publikować dane dotyczące jakości udzielanych świadczeń: liczby wykonanych zabiegów i operacji, średni czas hospitalizacji, odsetek powikłań i rehospitalizacji. Chcemy dać pacjentom narzędzie pozwalające dowiedzieć się, który szpital radzi sobie lepiej z konkretnymi schorzeniami. To z pewnością sprawi, że pacjenci będą wybierać te lepsze.

To oznacza kolejny odpływ ze szpitali najmniejszych, czyli powiatowych, które i bez tego mają kłopoty...
- W mojej ocenie czeka je transformacja. Chciałbym, by te szpitale zaczęły ze sobą współpracować. Umawiać się, że na przykład jeden z nich prowadzi oddział ginekologiczno-położniczy, a drugi – położony po sąsiedzku – ortopedyczny. Chcemy odegrać rolę moderatora wspierającego podobne inicjatywy.

Na zasadzie: poród w Opatowie, a endoprotezy w Ostrowcu?
- Mniej więcej. Obecna struktura szpitali powiatowych jest bardzo trudna do utrzymania. Zauważamy także kolejną lukę, którą te szpitale mogłyby wypełnić. To opieka długoterminowa. Objaśnię to na przykładzie leczenia udarów. W pierwszej fazie potrzebna jest interwencja w ośrodku o jak najwyższej referencyjności. Po interwencji pacjent nie może zostać wypisany do domu, potrzebna jest wielotygodniowa opieka i rehabilitacja. Nie ma jednak konieczności, by te świadczenia uzyskiwał w szpitalu wysokospecjalistycznym. Mógłby się tym zająć szpital powiatowy, bliższy miejsca zamieszkania pacjenta. Dziś często to niemożliwe, pacjenci zbyt długo przebywają w ośrodkach o najwyższej referencyjności, bo nie ma ich dokąd wypisać. Warto to zmienić.

Czy ustawa o 6 proc. PKB zostanie zrealizowana? Widzi pan jakieś zagrożenia?
- Ustawa będzie zrealizowana, ale oczywiście osiągnięcie takiego efektu finansowego będzie niemożliwe wyłącznie ze składki, która wpływa do NFZ. Będzie potrzebne dofinansowanie. Rozmawiam o tym z premierem Morawieckim i ministrem Szumowskim. Chodzi o to, by wzmocnić budżet NFZ np. podatkiem od cukru zawartego w napojach wysokosłodzonych. Wpływy NFZ powinny być jak najmocniej zinstytucjonalizowane, co wyłączy je z bieżących sporów o podział budżetu państwa [...].

Wywiad w całości opublikowano w "Menedżerze Zdrowia" 3-4/2019. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.