iStock

Niewinny arbuz przyczyną migreny?

Udostępnij:

Lubią go dorośli, przepadają za nim dzieci – jest słodki, choć wcale nie wysokokaloryczny. W upalne letnie dni orzeźwia, bo składa się w ponad 90 proc. z wody. I jest odżywczy, stanowiąc źródło witamin C, B1, B5, B6, beta-karotenu, likopenu i potasu. Kto by więc przypuszczał, że ten na ogół pokaźnych rozmiarów i sporej wagi krewny dyni może być sprawcą dotkliwego migrenowego bólu głowy.  

Kiedy powiedziałem, że mój syn miewa migreny w ścisłym związku ze spożyciem arbuza, kolega lekarz spojrzał na mnie podejrzliwie, a potem wybuchnął donośnym, niedającym wiary, śmiechem. Ale taki był fakt. Wszystkie inne przyczyny – laryngologiczne, neurologiczne i zakaźne zostały wykluczone. Spożycie arbuza w powtarzalny i przewidywalny sposób wyzwalało w ciągu kilkudziesięciu minut napad migrenowy. A zjedzenie owocu podczas napadu dodatkowo go jeszcze nasilało, prowadząc nawet do zawrotów głowy. Całkowita eliminacja produktu z diety dziecka sprawiła, że problem zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Cała ta sprawa nie miała jednak nic wspólnego z magią. Doniesienia wskazujące, że różne produkty spożywcze mogą zwiększać ryzyko wystąpienia napadu migrenowego, pojawiały się w literaturze naukowej już od pewnego czasu. Spekulowano, że może to wynikać m.in. z nasilonego metabolizmu glukozy w ośrodkowym układzie nerwowym bądź rozszerzenia naczyń krwionośnych. Związek pomiędzy dietą a migrenowym bólem głowy zauważono w szczególności w stosunku do produktów pochodzenia roślinnego – a już zwłaszcza w przypadku arbuza.

W jednej z większych analiz wykazano, że ok. 40 proc. spośród niemal 4 tys. pacjentów z historią migreny skarżyło się na ból głowy występujący przeciętnie 90 minut po spożyciu jednego z dziewięciu produktów roślinnych, a mianowicie: papai, aceroli, ogórka, banana, winogron, ananasa, pomarańczy, marakui i arbuza. Ale to właśnie ten ostatni odpowiadał za ponad 70 proc. wszystkich przypadków bólu głowy pojawiającego się po posiłku. Dla porównania autorzy badania wzięli też pod uwagę ponad 1 tys. pacjentów z historią ciśnieniowego bólu głowy. U żadnego z nich konsumpcja powyższych produktów, w tym arbuza, nie powodowała jakiegokolwiek bólu głowy. Niewinny arbuz przyczyną migreny?

Specyficzny efekt arbuza jako wyzwalacza napadu migreny został udowodniony również w kontrolowanym badaniu interwencyjnym, którego wyniki opublikowano niedawno na łamach „European Neurology”. Zrekrutowano do niego 76 osób, z których połowę stanowiła grupa „migreników”, a pozostali należeli do grupy osób bez historii napadów. Obie grupy konsumowały taką samą ilość arbuza. Napady migreny występowały tylko wśród migreników – dotykając 24 proc. osób z tej grupy i pojawiając się w ciągu 120 minut od konsumpcji. W drugiej, porównawczej grupie żaden z uczestników nie doświadczył bólu głowy. Obserwacje te wskazują, iż poarbuzowy napad migrenowy jest specyficzny tylko dla osób, które mają predyspozycje do takiego bólu głowy. Wskazują również, że i wśród takich osób jedynie pewien odsetek jest wrażliwy na ten produkt spożywczy.

Postulowany mechanizm, poprzez który spożycie arbuza może prowadzić do napadu migreny, wiąże się z cytruliną – nieproteinogennym aminokwasem, którego arbuz jest bogatym źródłem. To właśnie w tym owocu odkryto go po raz pierwszy w 1930 r. – i to od jego łacińskiej nazwy gatunkowej, Citrulus lanatus, nazwano go cytruliną. Aminokwas ten bierze udział w syntezie argininy, która jest prekursorem tlenku azotu. Z kolei tlenek azotu prowadzi do rozkurczania się naczyń krwionośnych i tym samym może przyczyniać się do bólu głowy. Zajście tych wszystkich szlaków przekształceń zajmuje w organizmie trochę czasu – stąd do napadu migrenowego u osób podatnych nie dochodzi natychmiast, ale po upływie 1,5–2 godz. od spożycia arbuza. I pewnie dlatego większość z migreników nie wiąże napadu ze zjedzeniem owocu i nie wyklucza go z diety.

Autorzy badania interwencyjnego badali również stężenie azotanów w surowicy osób jedzących arbuza, gdyż są one produktem rozpadu tlenku azotu. Zaobserwowano, że rosło ono u ponad 20 proc. osób z historią migren, jak i nieskarżących się na nie. Dlaczego więc tylko u tych pierwszych występował ból głowy? No cóż, odpowiedź być może kryje się w polimorfizmie genów odpowiadających za stopień konwersji cytruliny w tlenek azotu bądź za konsekwencje jego produkcji. Na razie dobrze wiedzieć, że ryzyko migreny w letnim okresie można zminimalizować, przynajmniej u niektórych osób, w prosty sposób – po prostu nie jedząc arbuza.

Artykuł dr. hab. Piotra Rzymskiego z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 7–8/2024.

Przeczytaj także: „Nie każdy jest Rolling Stonesem, ale prawie każdego można wyleczyć z WZW typu C”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.