O czym milczy dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego we Wrocławiu

Udostępnij:
Czy w tym szpitalu nie liczą się ludzie? Czy ważne są tylko pieniądze i sukcesy dyrektora? Takie pytania zadają od kilku miesięcy przedstawiciele mediów i sami pacjenci, a chodzi o Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu. Sukces finansowy, wyciągnięcie placówki z koszmarnych długów na jednej szali wagi, na drugiej: odmowa przyjęcia ośmiolatka, który potem zmarł, skandal z bezdomnym pacjentem czołgającym się na przyszpitalnym chodniku.
Jego dyrektor Piotr Pobrotyn wyciągnął placówkę z wielomilionowego długu. Przez sześć lat od momentu objęcia przez niego stanowiska dyrektora zredukował dług z ponad 180 mln do 6,6 mln zł. Dzięki tak sprawnemu zarządzania placówką minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powołał go w 2012 r. do kierowania zespołem ekspertów, którzy mieli zrestrukturyzować zadłużone na 200 mln Centrum Zdrowia Dziecka.

To pod panowaniem Pobrotyna USK dostał laur X edycji konkursu Dolnośląski Gryf - Nagroda Gospodarcza 2013 - wyróżnienie za szczególne osiągnięcia w działaniach na rzecz rozwoju Dolnego Śląska.

Ministerstwo Zdrowia odmawia komentarzy do czasu zakończenia prowadzonych przeciwko szpitalowi spraw. Podobnie w szpitalu nie uzyskaliśmy odpowiedzi, czy będą zmiany kadrowe. Co na to szpital? Dowiedzieliśmy się, że placówka jest w doskonałej kondycji.

- Na razie nie są planowane żadne zmiany, dopóki trwają śledztwa prokuratorskie - mówi Monika Kowalska, rzecznik szpitala. - Szpital jest w znakomitej kondycji, a sytuacji w nim można pozazdrościć, bo mnie to przypomina np. serial "Lekarze" - dodaje.

Czyżby? Na dobrym wizerunku szpitala pojawiła poważna rysa. -Bez serc, bez ducha, ale z sukcesami - tak ostatnio mówi się o Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przy ul. Borowskiej. Najpierw zmarł tam ośmiolatek po odmowie przyjęcia, potem odesłany został 25 latek po próbie samobójczej, a niedawno wstrząsnęła opinią publiczną sprawa bezdomnego czołgającego się na przedszpitalnym chodniku.

Chociaż to w szpitalu miały miejsce te zdarzenia, to odpowiedzialność jak dotychczas poniósł dyrektor wydziału polityki społecznej w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim Edward Kostecki. -Wpływ na decyzję wojewody o odwołaniu Edwarda Kosteckiego miała sytuacja z grafikami oddziałów neurochirurgicznych – powiedziała w rozmowie z tvn24.pl Marta Libner z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. To on miał zaakceptować decyzję o tym, że trzy wrocławskie szpitale podzielą się dyżurami neurologicznymi, co skutkować miało odmową przyjęcia ośmiolatka.

Szpitalem zajmuje się prokuratura już w dwóch sprawach - śmierci ośmiolatka, a teraz badana jest sprawa bezdomnego wypisanego nagle w stanie wyczerpania. W pierwszej sprawie Lekarze odesłali pacjenta, bo szpital mimo że miał podpisaną umowę z NFZ, nie pełnił ostrego dyżuru neurochirurgicznego. Dlaczego? Ponieważ istniał nieformalny grafik neurochirurgów. Lekarze nie przyjęli go na oddział ratunkowy. Odesłali ratowników z umierającym dzieckiem do sąsiedniego szpitala przy ul. Weigla. Tam po półtoragodzinnej reanimacji chłopiec zmarł.

Wicedyrektor ds. lecznictwa w USK Bogusław Beck tłumaczył wtedy: - W naszym szpitalu był tylko jeden neurochirurg, a żeby przeprowadzić niezbędny w przypadku tego dziecka zabieg, potrzeba było dwóch specjalistów. Drugiego musielibyśmy ściągnąć z domu. To zajęłoby więcej czasu niż przetransportowanie chłopca do dyżurującego w ten dzień szpitala wojskowego.

Potem jednak placówka zmieniła zdanie i przyznała, że chłopca powinna była przyjąć. "Po lądowaniu zespołu LPR z pacjentem z urazem wielonarządowym, powinien on niezależnie od innych okoliczności zostać przyjęty do USK celem podjęcia leczenia" - można było przeczytać w oświadczeniu dyrektora szpitala Piotra Pobrotyna.

Brak pełnej obsady neurochirurgów w szpitalu przy Borowskiej mógł mieć znaczący wpływ na to, że nie przyjęto tam umierającego 8-letniego Bartka. Szpital tłumaczył się, że nie miał wtedy dyżuru, co nie jest żadnym tłumaczeniem, ponieważ grafik był wewnętrznym ustaleniem szpitali i nie miał znaczenia dla NFZ. Nie mówiąc o tym, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny przy Borowskiej to jedyne w województwie centrum urazowe, gdzie mają trafiać najciężej ranne osoby i najnowocześniejsza taka placówka w rejonie.

Obecnie, od 10 października nie może być już mowy o żadnych ostrych dyżurach neurochirurgicznych. Teraz wszystkie trzy szpitale w mieście, które mają oddziały neurochirurgiczne, mają być bezwzględnie w gotowości 24 godziny na dobę z co najmniej dwoma specjalistami.

Kolejnym przypadkiem jest sprawa bezdomnego. Pod koniec września przed szpitalem został znaleziony mężczyzna. Nie mógł się samodzielnie poruszać. Czołgał się, podpierając się rękoma. Wcześniej opuścił placówkę, przed którą go znaleziono. Przebywał tam tydzień z powodu bardzo poważnych ran nóg. Mężczyznę znalazła ochrona szpitala, która wezwała straż miejską. Bezdomny trafił do ośrodka, gdzie udzielono mu pomocy.

W miniony piątek sprawą leczenia i wypisu zajęła się również prokuratura. Śledczy mają przesłuchać bezdomnego i sprawdzić dokumentację szpitala pod kontem dopełnienia wszystkich obowiązków.
Sprawą zajął się także Rzecznik Praw Pacjenta.

- Rzecznik Praw Pacjenta wystąpił do dyrektora szpitala o przekazanie informacji odnośnie prawidłowego poinformowania pacjenta o jego prawach. Rzecznik zbada także, czy nie zostały naruszone prawa pacjenta do informacji oraz do wyrażenia zgody na udzielanie świadczeń zdrowotnych – informuje Jarosław Fiks, dyrektor generalny z biura rzecznika.

W internecie pod artykułami pojawiają się komentarze:

" Jak widać dobry manager sprawdzi się w fabryce skrzyń biegów, bo przyoszczędzi gdzie trzeba, zetnie koszty tam gdzie jest przerost. Problem w tym, że ten model nie koniecznie sprawdzi się w "firmie", która leczy ludzi. No ale p. Pobrotyn najlepszym managerem jest..."

" Redukcja długu przez redukcję pacjentów - jakie to proste! Może zlikwidować oddziały, zostawić tylko kilka łóżek dla rodzin lekarzy i vipów, będzie jeszcze mniej kosztów. A jak się poprawią warunki i pacjentom, i personelowi."

Sam dyrektor Piotr Pobrotyn milczy. Nie mamy jeszcze jego odpowiedzi na te i podobne zarzuty i monetarze wobec kierowanej przez niego placówki.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.