Pierwsze koty za płoty

Udostępnij:
– Dla Ministerstwa Zdrowia kontraktowanie to wielki polityczny problem, bo z konkursowych rozstrzygnięć mało kto jest zadowolony – pisze Jakub Szulc w felietonie dla „Menedżera Zdrowia”.
Pierwsza ustawa zdrowotna została przyjęta 16 grudnia 2015 r. Sejm na piątym posiedzeniu uchwalił, w sposób właściwy panującej od kilku tygodni doktrynie wzmożenia (na jednym posiedzeniu), poselską nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych z pieniędzy publicznych (a w zasadzie nowelizację do zmiany tej ustawy z 22 lipca 2014 r.).

Treść noweli mieści się na jednej stronie kartki i sprowadza się w zasadzie do jednego: wydłużenia obowiązujących umów na udzielanie świadczeń o rok – do końca czerwca 2017 r. Czyli zgodnie ze zgłaszanymi przeze mnie, również na tych łamach, wątpliwościami – konkursów w 2016 r. nie będzie. Co więcej, spodziewam się, że taka właśnie decyzja zostałaby podjęta niezależnie od rozstrzygnięć wyborczych.
Uzasadnienie jest jednoznaczne i przekonujące: nie uda się opracować map potrzeb zdrowotnych, które mają być podstawą polityki kontraktowej funduszu. Tyle że rodzi się kilka pytań.

Po pierwsze, harmonogram powstawania map jest znany mniej więcej od roku. Zgodnie z nim mapy dla wszystkich zakresów powstaną nie wcześniej niż w roku 2018. Czy to oznacza, że za rok czeka nas kolejna kilkuzdaniowa nowelizacja?

Po drugie, kontraktowanie mogłoby się odbyć bez map, czy też raczej bez ich ostatecznej formy. Nie musiałoby to też być kontraktowanie wieloletnie – zgodnie z ustawą kontrakty zawierane są odpowiednio do 5 i do 10 lat, czyli umowy mogą być krótsze (np. do planowanego terminu dokończenia map). Dlaczego tego nie zrobić?

Po trzecie, nowela zakłada przesunięcie konkursów. Przesunięcie, ale nie rezygnację z ich przeprowadzania. Co to oznacza? Czy PiS rezygnuje z powrotu do systemu budżetowego i zapowiedzi likwidacji NFZ, czy po prostu daje sobie więcej czasu?

Wypada chyba zacząć od rzeczywistego powodu odsuwania czasu kontraktacji jak najdalej w przyszłość. Dla funduszu konkursy to gehenna organizacyjna, którą trzeba by przejść w bardzo krótkim czasie (2 miesiące od zatwierdzenia map do wygaszenia kontraktów), w dodatku z kumulacją (bo byłyby to konkursy na wszystko). Dla ministerstwa to wielki polityczny problem, bo z konkursowych rozstrzygnięć mało kto jest zadowolony. Co więcej, jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, coraz częściej pojawia się ryzyko podbierania kontraktów podmiotom publicznym przez prywatne – bardziej sprawne, zdecydowanie bardziej elastyczne cenowo.

Mapy miały pomóc rozwiązać ten problem. Właściwie przygotowane dawałyby podstawę do odejścia od kontraktowania historycznego na rzecz kontraktowania tego, co potrzebne tam, gdzie jest potrzebne. Ale mogą też stać się źródłem innego problemu: co będzie, jeśli okaże się, że powinniśmy wygasić kilkadziesiąt szpitali?

Pełny tekst Jakuba Szulca ukaże się w najnowszym numerze miesięcznika „Menedżer Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.