Plakatami zniechęcają do wizyt na SOR-ach

Udostępnij:
"Sor(ry), tu ratuje się życie!" to hasło nowej kampanii informacyjnej Śląskiej Izby Lekarskiej. Ma przemówić do pacjentów, którzy nawet z błahymi dolegliwościami udają się na SOR-y zamiast skorzystać z wizyty u lekarza rodzinnego czy pójść do "wieczorynki".
Kampania to plakaty, które są umieszczane na SOR-ach.

Czy coś da?

Można wątpić. Przyczyny oblegania są głębsze i tkwią w całym systemie ochrony zdrowia.

Co lekarze prywatnie doradzają chorym? Że można postąpić na dwa sposoby. - Pierwszy polega na tym, że lekarz wypisuje skierowanie na badania, do specjalisty. Na wizytę (o ile się na nią nie zapłaci) czeka się tygodniami, na niektóre badania podobnie. Więc jest drugi sposób, czyli "niech pan idzie SOR. Wszystko to załatwi pan w kilka godzin i za darmo" – wyjaśnił Janusz Atłachowicz, dyrektor szpitala w Wieluniu, w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".

Na dodatek "wieczorynki" działają źle, nie mają odpowiedniego sprzętu i specjalistów. Przez to od lat ugruntowało się przekonanie, że lepiej od razu iść na SOR, "odstać swoje", ale wyjść z pełną diagnozą, postawioną po przeprowadzeniu wszystkich niezbędnych badań.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.