Podwyżki pielęgniarek budzą przerażenie szpitalnych menedżerów
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 16.09.2015
Źródło: MK
Jeszcze nie wiadomo jak wysokie, ale już wiadomo, że pielęgniarki wywalczyły sobie podwyżki. Budzi to przerażenie szpitali, które i bez tych podwyżek ledwo wiążą koniec z końcem.
Kolejną turę rozmów w tej sprawie zaplanowano na 22 września po propozycji ministra zdrowia 1,6 tys. zł podwyżki rozłożonej na cztery lata. Co o tym sądzą szpitale? Wpisanie podwyżek do podstawy wynagrodzenia zobliguje szpitale do wypłaty uzgodnionych kwot. Czy jednak szpitale poradzą sobie z takim kompromisem, czy oznacza to dla nich bankructwo? O komentarze poprosiliśmy ekspertów i praktyków.
Ewa Książek-Bator, dyrektor, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku
Minister zdrowia nie jest pracodawcą pielęgniarek, dlatego wszelkie pomysły dotyczące regulowania stosunków miedzy tą grupa, a szpitalem uważam za karygodne. To burzy budowana przez lata przez szpital strategię, pewna politykę płacową, wreszcie siatkę płac. W szpitalach obowiązują przecież regulaminy, a postawienie jednej grupy zawodowej ponad innymi tylko spowoduje eskalacje konfliktu. Dlaczego minister zajmuje się właśnie pielęgniarkami, skoro problemów do rozwiązania w ochronie zdrowia jest mnóstwo. Być może pielęgniarki zostały pokierowane przez opozycyjną partie polityczną i stąd cały ten zamęt. Jeśli podwyżki staną się faktem, trzeba będzie zastanowić się nad wypłatą środków, ale mamy już doświadczenie z ustawą 203 i 110, czy wedlowską. Tutaj nie wiadomo, czy pieniądze mają zostać wpisane do podstawy wynagrodzenia, czy mają stanowić dodatek. Wydaje się jednak, że w cywilizowanym państwie nie może być tak, że ci co głośniej krzyczą dostają pieniądze. Przecież minister nie ma tytułu, aby obiecywać podwyżki pielęgniarkom. To leży w gestii dyrektorów szpitali.
Sabina Jaworowska, prezes, Stowarzyszenie Szpitali Małopolski, dyrektor, Szpital Powiatowy w Oświęcimiu
Obawiamy się obietnic wyborczych, z których realizacją zostaniemy potem sami. Pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek nie ma. Oczywiście, jeśli by były ta grupa zawodowa powinna zarabiać więcej. Na razie jednak w rozporządzeniu jest zagwarantowane 300 zł brutto do czerwca przyszłego roku i to tez duża kwota dla szpitali, przy takich kontraktach jakie mamy. Mamy już negatywne doświadczenia z ustawą 203, ustawą wedlowską, czy przekazywaniem 40 procent z wzrostów kontraktów zgodnie z zarządzeniem ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. Poza pielęgniarkami w szpitalach pracują także inne grupy zawodowe, a o nich się nie mówi. Skoro jednak minister Zembala obiecał 1600 zł w cztery lata, to chyba musiał to policzyć, choć obawiam się, że budżet może tego nie udźwignąć i nie wystarczy samo liczenie na wzrost gospodarczy i oskładkowane umowy zlecenia.
Mariusz Paszko, prezes, Zamojski Szpital Niepubliczny
Jestem przerażony pomysłami wyborczymi, bo ich realizacja oznacza bankructwo szpitali. Politycy zamiast myśleć o finansowaniu ochrony zdrowia, zwiększeniu stawki za punkt niezmienianej od lat wymyślają łatanie dziur w durszlaku. Podwyżki dla pielęgniarek to kuriozalny pomysł, bo chodzi tylko o jedną grupę, a bez innych takich jak technicy, salowe, laboranci nie da się utrzymać szpitala. Nie wiadomo, czy ta obietnica dotyczy etatu pielęgniarskiego, czy zostanie rozliczona w inny sposób. Zresztą sama w sobie to bomba z opóźnionym zapłonem, która tylko skonfliktuje środowisko.
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca OZZPiP.
Spotkanie z ministerstwem zdrowia w sprawie płac zostało ustalone na 22 września. Wtedy poinformujemy o tym, czy godzimy się na propozycje resortu, czy zaostrzamy protest. Na razie trudno stwierdzić, czy propozycja ministra Zembali o 1600 złotowej podwyżce rozłożonej na 4 lata jest rzeczywista, ponieważ chcemy, aby pieniądze te zapisać na stałe do podstawy wynagradzania i przewidzieć je w systemie, co oznacza, że szpitale będą miały środki na ich wypłatę.
Ewa Książek-Bator, dyrektor, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku
Minister zdrowia nie jest pracodawcą pielęgniarek, dlatego wszelkie pomysły dotyczące regulowania stosunków miedzy tą grupa, a szpitalem uważam za karygodne. To burzy budowana przez lata przez szpital strategię, pewna politykę płacową, wreszcie siatkę płac. W szpitalach obowiązują przecież regulaminy, a postawienie jednej grupy zawodowej ponad innymi tylko spowoduje eskalacje konfliktu. Dlaczego minister zajmuje się właśnie pielęgniarkami, skoro problemów do rozwiązania w ochronie zdrowia jest mnóstwo. Być może pielęgniarki zostały pokierowane przez opozycyjną partie polityczną i stąd cały ten zamęt. Jeśli podwyżki staną się faktem, trzeba będzie zastanowić się nad wypłatą środków, ale mamy już doświadczenie z ustawą 203 i 110, czy wedlowską. Tutaj nie wiadomo, czy pieniądze mają zostać wpisane do podstawy wynagrodzenia, czy mają stanowić dodatek. Wydaje się jednak, że w cywilizowanym państwie nie może być tak, że ci co głośniej krzyczą dostają pieniądze. Przecież minister nie ma tytułu, aby obiecywać podwyżki pielęgniarkom. To leży w gestii dyrektorów szpitali.
Sabina Jaworowska, prezes, Stowarzyszenie Szpitali Małopolski, dyrektor, Szpital Powiatowy w Oświęcimiu
Obawiamy się obietnic wyborczych, z których realizacją zostaniemy potem sami. Pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek nie ma. Oczywiście, jeśli by były ta grupa zawodowa powinna zarabiać więcej. Na razie jednak w rozporządzeniu jest zagwarantowane 300 zł brutto do czerwca przyszłego roku i to tez duża kwota dla szpitali, przy takich kontraktach jakie mamy. Mamy już negatywne doświadczenia z ustawą 203, ustawą wedlowską, czy przekazywaniem 40 procent z wzrostów kontraktów zgodnie z zarządzeniem ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. Poza pielęgniarkami w szpitalach pracują także inne grupy zawodowe, a o nich się nie mówi. Skoro jednak minister Zembala obiecał 1600 zł w cztery lata, to chyba musiał to policzyć, choć obawiam się, że budżet może tego nie udźwignąć i nie wystarczy samo liczenie na wzrost gospodarczy i oskładkowane umowy zlecenia.
Mariusz Paszko, prezes, Zamojski Szpital Niepubliczny
Jestem przerażony pomysłami wyborczymi, bo ich realizacja oznacza bankructwo szpitali. Politycy zamiast myśleć o finansowaniu ochrony zdrowia, zwiększeniu stawki za punkt niezmienianej od lat wymyślają łatanie dziur w durszlaku. Podwyżki dla pielęgniarek to kuriozalny pomysł, bo chodzi tylko o jedną grupę, a bez innych takich jak technicy, salowe, laboranci nie da się utrzymać szpitala. Nie wiadomo, czy ta obietnica dotyczy etatu pielęgniarskiego, czy zostanie rozliczona w inny sposób. Zresztą sama w sobie to bomba z opóźnionym zapłonem, która tylko skonfliktuje środowisko.
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca OZZPiP.
Spotkanie z ministerstwem zdrowia w sprawie płac zostało ustalone na 22 września. Wtedy poinformujemy o tym, czy godzimy się na propozycje resortu, czy zaostrzamy protest. Na razie trudno stwierdzić, czy propozycja ministra Zembali o 1600 złotowej podwyżce rozłożonej na 4 lata jest rzeczywista, ponieważ chcemy, aby pieniądze te zapisać na stałe do podstawy wynagradzania i przewidzieć je w systemie, co oznacza, że szpitale będą miały środki na ich wypłatę.