Dolewamy do dziurawego systemu
Tagi: | Marek Kos, Jakub Szulc, Krzysztof Żochowski, Łukasz Jankowski, AOTMiT, NFZ, Ministerstwo Zdrowia, wycena procedur, reforma szpitali, konsolidacja |
– Jeśli będzie się opłacało leczyć chorego, każdy szpital chętnie go przyjmie. Rzeczywistym problemem jest nieadekwatna wycena świadczeń – grzmiał wiceprezes OZPSP i dyrektor szpitala w Garwolinie Krzysztof Żochowski. – Tegoroczny budżet systemu ochrony zdrowia jest zbyt niski. Dlatego są kolejki do lekarzy i problemy finansowe – ripostował wiceminister zdrowia Marek Kos.
– Trudna
sytuacja w ochronie zdrowia – kolejki do lekarzy, kłopoty finansowe szpitali – wynikają z tego, że w planie Narodowego Funduszu Zdrowia na 2024 r. pieniędzy było
za mało – 166 mld zł. Wiadomo już ponadto, że
system finansowania świadczeń w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej się nie sprawdził – ani w formie tzw.
ryczałtu szpitalnego, ani po zniesieniu limitowania świadczeń – tłumaczył Marek Kos podczas programu „Lepsza Polska” w Polsat News.
Dziurawy budżet niczego nie załatwi
– Dołożyliśmy 21 mld zł i ciągle zwiększamy tę pulę, ale nadal jest to zbyt mało. Pacjenci na tzw. przyjęcia pierwszorazowe u specjalisty czekają bardzo długo, ponieważ są one zbyt nisko wycenione. Żeby skrócić kolejki, należy więc zwiększyć wyceny pierwszorazowych wizyt kosztem kontrolnych – mówił wiceminister Kos.
Jak przekonywał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski, z pustego i Salomon nie naleje.
– Wydajemy 5 proc. PKB na ochronę zdrowia, Czechy – prawie 8 proc. Widać, że planowany u nas wzrost nakładów jest zbyt wolny i nie pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb zdrowotnych obywateli – mówił Jankowski.
Z kolei Krzysztof Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Garwolinie, podkreślał, że szpitale powiatowe są bardzo ważnym elementem systemu opieki zdrowotnej w Polsce, ale to, że tak dużo świadczeń jest udzielanych właśnie w szpitalach, spowodowane jest niedowładem zarówno POZ, jak i AOS.
– Odwrócenie piramidy świadczeń jest jak najbardziej słusznym kierunkiem zmian, jeżeli jednak nie będziemy reformować całego systemu opieki zdrowotnej, to reforma szpitali powiatowych nie rozwiąże żadnego problemu – mówił dyrektor Żochowski.
Ani likwidacja, ani reforma tylko szpitali
Wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jakub Szulc z kolei uspokajał, że nikt nie będzie likwidował szpitali, a reforma na pewno obejmie cały system, nie tylko lecznictwo zamknięte.
– Jeżeli ograniczymy się do szpitali, a podejmowano wiele takich prób, system nie zacznie nagle poprawnie funkcjonować. Mówimy o zmianie piramidy świadczeń i przesunieciu ich w „dół” – podkreślał wiceprezes Szulc.
– Konsolidacji szpitali nie
unikniemy, co do tego nie ma wątpliwości. Jeżeli na przykład na oddziale położniczym przyjmowanych jest 100-150 porodów
rocznie, to nie dość, że zawsze będzie on deficytowy, ale
dodatkowo może narazić pacjentki na niebezpieczeństwo. Trzeba jednak bardzo mocno wyważyć, żeby z
jednej strony zapewnić dostępność do świadczeń, a z drugiej zapewnić usługi na najwyższym poziomie – dodał.
– Rozwiązanie, które proponujemy, nie zmierza do ograniczania dostępności do doświadczeń. Przeciwnie, mówimy – dajemy szansę na deregulację polegającą na tym, żeby tam, gdzie to jest możliwe, zrezygnować całodobowego oddziału z pełną obsadą dwudziestoczterogodzinną przez 7 dni w tygodniu, na przykład z zakresu chirurgii, na rzecz chirurgii planowej – wskazał.
Do kwestii tych odniósł się również dyrektor Żochowski.
– W naprawie systemu ważne są dwa aspekty. Pierwszy to pieniądze. Postawmy sobie cel i wyznaczmy drogę dojścia do niego. Drugim jest to, że musimy spowodować, aby pacjent w stanie realnego zagrożenia życia mógł uzyskać pomoc – podkreślał Żochowski. – Jestem z wykształcenia chirurgiem i jestem przywiązany do medycyny stanów nagłych, jutro na przykład mam dyżur w karetce. Dodał, że polskiego systemu ratownictwa medycznego nie powinniśmy się wstydzić.
Nie chodzi tylko o budżet, ale też o urealnienie wycen
Wiceminister Kos powrócił do medialnego ostatnio tematu dotyczącego rywalizacji, szczególnie szpitali powiatowych, o kadrę medyczną, o kontrakty z NFZ, o pacjentów.
– Planujemy wprowadzenie systemu, w którym widoczne będzie, na jakich oddziałach w szpitalach są dostępne miejsca, aby obsada karetki pogotowia wiedziała, gdzie zawieźć pacjenta. Cała reforma ma polegać nie na rywalizacji, ale na współpracy szpitali – zaznaczył.
– Jeśli będzie się opłacało leczyć chorego, to każdy szpital chętnie go przyjmie – odniósł się do wypowiedzi wiceministra dyrektor Żochowski.
– Dlaczego wszyscy „wyrywają” sobie pacjentów z zawałami? Bo na tym jest biznes! Nikt nie chce przyjąć dziadka z wielochorobowością na internę, bo wiadomo, że się do tego interesu dołoży. Jeżeli nie staniemy w prawdzie, to wszystkie nasze górnolotne rozważania wezmą w łeb. Bardzo dobry sposób na współpracę wymyślili już Fenicjanie – są to pieniądze – mówił dyrektor Żochowski.
Odniósł się także do oddziałów ginekologii i położnictwa.
– Te, który przyjmują 100–150 porodów rocznie, nie mają szans się utrzymać. Ale proszę mi powiedzieć, bo nie jestem w stanie pojąć, dlaczego żaden z kilkuset szpitali powiatowych w Polsce nie jest w stanie zbilansować oddziału ginekologiczno-położniczego niezależnie od tego, ile tam się rodzi dzieci? Żaden nie jest opłacalny? To jest błąd systemowy. To jest wina NFZ a nie szpitala powiatowego – mówił Żochowski, dodając, że wyceny procedur przygotowane przez AOTMiT ostatecznie zatwierdzają ministerstwo i NFZ w zależności od tego, ile mają pieniędzy, a nie na podstawie faktycznych kosztów tych procedur.
Jak mówił wiceprezes Szulc, sednem sprawy są pieniądze i jest tak, że na zdrowie wydajemy coraz więcej, ale ciągle za mało.
– Mnie też się marzy, że AOTMiT wycenia wszystke procedury i wszystkie jednakowo taryfikuje. Jest to jednak w krótkim okresie nierealne. Stąd pewnie wycinkowość. Nie zgadzam się natomiast z tym, że odbywa się to na zasadzie pełnej uznaniowości. Gdzieś na koniec dnia szpital nie może tracić pieniędzy, nie może się zadłużać, bo w efekcie nie będzie w stanie leczyć pacjentów – mówił Szulc.
Odnosząc się do kontraktów szpitali, wiceprezes NFZ podkreślał, że były one zawsze.
– To, co powiem, jest bardzo niepopularne. Wydaje mi się, że niestety, niezależnie od tego, jak byśmy bardzo chcieli dostarczyć wszystkim jak największą liczbę najlepszej jakości usług, to niestety z kontraktowania nie będziemy w stanie zrezygnować. Co więcej, nie ma chyba na świecie kraju, w którym wszystkie świadczenia są dostępne absolutnie bezpłatnie. Dlatego musimy podejmować decyzje, które są najbardziej racjonalne – dodał.
Odpowiadając na pytanie, co należałoby zrobić, aby naprawić „chory system”, w którym w 2023 r. ponad 40 proc. pacjentów płaciło za usługi medyczne, a ponad 70 proc. z tej grupy robiło to dlatego, że czas oczekiwania na wizyty u lekarzy w systemie publicznym jest zbyt długi, prezes Jankowski przekonywał, że trzeba przede wszystkim realnie wycenić procedury medyczne.
– Amerykanie mają na koszty pracy osobny wzór. Czy nas na to stać? Czechy to wyceniły. Wydają 8 proc. PKB na zdrowie. Tam prywatny sektor nie jest tak rozwinięty jak u nas. My dosypujemy pieniądze do systemu, nie dając równocześnie pacjentom dostępu do świadczeń i wypychając ich do sektora prywatnego. Ich stan, bez dostępu do specjalisty, się pogarsza. Jeżeli jest stabilny, po kilku miesiącach oczekiwania taki już nie będzie. Będą wymagali jeszcze większych nakładów. Oszczędzajac w ten sposób, narażamy się na większe koszty – podsumował prezes Jankowski.