Praca lekarzy po godzinach to objaw, nie przyczyna złego funkcjonowania systemu

Udostępnij:
Minister Bartosz Arłukowicz poddaje pod publiczną dyskusję problem pracy lekarzy na wiele etatów. I tego, że pracują zbyt długo. Ale co by się stało, gdyby tego nie robili? Ile wizyt dokonywanych po godzinach etatowej pracy nie doszłoby do skutku? Jak mocno przez to ograniczony zostałby (i tak kiepski) dostęp pacjenta do opieki medycznej?
Problem wieloetatowości pracy lekarzy nie wynika wcale z wadliwych zapisów prawnych. Wynika z autentycznego zapotrzebowania pacjentów.

-A ten jak najlepszy dostęp to dostęp między innymi do profesjonalnej opieki w jak najkrótszym terminie, możliwie jak najbliżej miejsca zamieszkania – wylicza Rafał Janiszewski, ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia. Temu sprzyja na przykład to, że np. lekarz ginekolog prócz stałej pracy w szpitalu wojewódzkim, prowadzi praktykę dodatkową w wiosce gminnej, przyjeżdżając tam raz czy dwa razy w tygodniu, zapewniając rutynową opiekę – nawet i kontrolę przebiegu ciąży – nad przypadkami, które nie wymagają wysokospecjalistycznych procedur i sprzętu. Te cięższe: odsyła do ośrodków o lepszej referencyjności. Lżejsze, które tego nie wymagają – załatwia w poradniach gminnych czy osiedlowych, znacznie polepszając dostępność pacjentów do ochrony zdrowia. -Gdyby twardo egzekwować zakaz pracy na wielu etatach: trzeba by zamknąć wiele bliskich pacjentom przychodni – mówi Janiszewski. Pacjenci, którzy dziś otrzymują w nich pomoc: trafiliby do i tak monstrualnych kolejek do lekarzy przyjmujących w większych ośrodkach.

-A co do czasu pracy lekarzy? Tak bywa zbyt długi – mówi Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. –Ale to przecież nie wina lekarzy, to wynika stąd, że takie jest zapotrzebowanie pacjentów, że lekarze nie są w stanie sprostać temu zapotrzebowaniu w normalnych godzinach urzędowania. Z różnych przyczyn. Niektórzy podnoszą, że jest ich za mało, niektórzy, że zbyt mocno obciążania są ponad miarę obowiązkami biurokratycznymi, że ich praca jest źle zorganizowana. Możliwe, że i jedno i drugie naraz, że warto pracować i nad powiększeniem liczby lekarzy, i usprawnieniem organizacji ich pracy – mówi.

Bez tego: gdyby dziś zabronić lekarzom pracy po go godzinach: nie doszłoby do setek tysięcy wizyt, w których lekarze udzielają porad. Wizyt, które nie tylko uzupełniają, ale wręcz ratują obecny system ochrony zdrowia. Gdzie i jakimi siłami poradzilibyśmy sobie z problemem – i jaką metodą – skoro wydłużenie czasu pracy obecnie dostępnych kadr okazałoby się niemożliwe?

Niemcy znalazły na te pytania odpowiedzi, a na problemy recepty. Zwiększenie liczby studentów medycyny – i import lekarskich gastarbeiterów, w tym z Polski. Skarżą dziś ustami Niemieckiej Federacji Szpitali na kilkunastoprocentowy wzrost kosztów funkcjonowania swego systemu ochrony zdrowia. Ta lekcja do odrobienia, a działania do podjęcia: jeszcze przed nami: czy podejmiemy podobne wysiłki i kroki? Czy nas na nie stać?

Bez odrobienia niemieckiej lekcji jasne jest, że praca lekarzy po godzinach, pozostanie objawem, nie przyczyną złego funkcjonowania polskich szpitali i przychodni.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.