Prof. Henryk Wysocki: sześć pracowni hemodynamiki to absurd

Udostępnij:
Dziennie zawał serca ma od jednego do sześciu poznaniaków. A w mieście działa aż sześć pracowni hemodynamiki.
Zdaniem prof. Henryka Wysockiego, konsultanta wojewódzkiego ds. kardiologii w Wielkopolsce, utrzymywanie sześciu placówek jednocześnie jest ekonomicznym absurdem - donosi "Gazeta Wyborcza". Absurdem na życzenie płatnika. Bo kardiologia inwazyjna jest dochodowa. Za jeden zabieg ratujący życie NFZ płaci od 10 do 12 tys. zł. I to za każdy zabieg - bez limitów. Szpitale zarabiają na zawałowcach – zyski mogą przeznaczyć na leczenie innych pacjentów.

W 550-tysięcznym Poznaniu były na początku dwie pracownie (w miejskim szpitalu im. Strusia i w uniwersyteckim szpitalu przy ul. Długiej), potem powstały dwie kolejne (w uniwersyteckim szpitalu przy Przybyszewskiego i wojewódzkim przy Lutyckiej).

W ostatnim roku otworzono dwa nowe ośrodki (w prywatnym centrum HCP i w szpitalu w Puszczykowie). W sumie - sześć. Tymczasem w mieście na zawał zapada dziennie od jednego do sześciu poznaniaków.

Dziennik podaje, że zanim powstały nowe pracownie, kardiolodzy umówili się, że będą dyżurować na zmianę. Tak jest nadal w Szczecinie, codziennie inna lecznica ma 24-godzinny dyżur. Pozostałe w tym czasie pracują na pół gwizdka, wykonują jedynie planowe zabiegi. Ale nowe ośrodki nie włączyły się do grafika i zaczęły dyżurować na własną rękę.

- Rozpiska przestała być ważna, a w takiej sytuacji zgodnie z przepisami wszystkie pracownie muszą być czynne przez całą dobę siedem dni w tygodniu - opowiada prof. Henryk Wysocki.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.