Prof. Sergiusz Nawrocki: Radioterapia już na europejskim poziomie
Autor: Marta Koblańska
Data: 18.01.2017
Źródło: MK
Działy:
Wywiad tygodnia
Aktualności
Tagi: | Sergiusz Nawrocki |
- Standardy radioterapii mamy już europejskie i nie odbiegamy w ich realizacji od krajów rozwiniętych. Jedynym problem jest zwiększona liczba chorych przypadająca na jeden akcelerator, choć sam sprzęt mamy już na przyzwoitym poziomie – mówi prof. Sergiusz Nawrocki, kierownik Katedry Onkologii i Radioterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Radioterapia czyni ogromne postępy i nierzadko może stanowić alternatywę dla leczenia chirurgicznego. Jakie to sytuacje?
- Połowa chorych z rozpoznaniem nowotworu złośliwego ma wskazania do radioterapii. W raku piersi może to być leczenie uzupełniające, które pozwala na oszczędzenie piersi i samo wycięcie guza z małym marginesem i potem naświetlania. Wyniki są takie same jak po mastektomii. Ale rzeczywiście radioterapia może być stosowana także jako leczenie wyłączne, leczenie radykalne i alternatywa dla chirurgii. Dzieje się tak w nowotworach krtani, czy gruczołu krokowego. Radioterapia przychodzi także z pomocą wtedy, kiedy już nie można operować na przykład w raku płuca u starszych osób o niskim zaawansowaniu. Jako leczenie wyłączne może być stosowana w zaawansowanych nowotworach głowy i szyi, gruczołu krokowego, czy raku szyjki macicy.
Czy sytuacja radioterapii zmieniła się wraz z wprowadzeniem pakietu onkologicznego?
- Tak, ponieważ zrównano wycenę hospitalizacji radioterapii bez szczególnych wskazań medycznych z wyceną hotelową, co mogło pogorszyć sytuację szpitali z dużym zapleczem łóżkowym. Oczywiście są argumenty przemawiające i za takim rozwiązaniem, ponieważ często nie ma wskazań do pozostawania pacjenta w szpitalu w trakcie radioterapii i jest on bardziej mobilny w hotelu, ale są też sytuacje, kiedy chory powinien pozostać w szpitalu. No i trzeba pamiętać o tym, że w hotelu zwiększają się obciążenia samego pacjenta, który musi na przykład zapłacić samodzielnie za posiłek. Dlatego ważne jest to, aby to rozwiązanie nie utrudniło w praktyce dostępu do radioterapii, ponieważ wiemy, że wcześniej pozostawiano chorych w szpitalu także z powodów socjalnych i humanitarnych, bo na przykład nie było go stać na dojazd.
Jakie wskazania medyczne przemawiają za hospitalizacją?
- Wskazania do pozostanie w szpitalu są dość proste. To powikłania po radioterapii, III i IV stopień w skali RTOG, konieczność stałej opieki nad pacjentem wynikająca z dodatkowych schorzeń lub wieku oraz indywidualna sytuacja chorego, czyli właśnie potrzeba zapewnienia mu opieki. Tutaj głównie chodzi o chorych napromienianych paliatywnie, a skandalem jest to, że wyłączono ich z szybkiej ścieżki onkologicznej.
Jak wielu chorych musi pozostawać w szpitalu i czy zawsze można to w prawidłowy sposób ocenić? Jakie są Pana doświadczenia?
- I tutaj właśnie zdania są podzielone. Jedni uważają, że powinno to być nawet 70 procent chorych, inni, że jedynie kilka procent. Osobiście uważam, że do pozostania w szpitalu kwalifikuje się od 15 do 25 procent chorych.
Czy radioterapia może powodować skutki uboczne i co stanowi największą trudność w jej dobrym zaplanowaniu?
- Radioterapia potrzebuje wizualizacji choroby, a to dzieje się przez wcześniejsze wykonanie całego spektrum badań diagnostycznych także PET. Badania diagnostyki obrazowej są niezbędne do zaplanowania dawki promieniowania oraz eliminacji ryzyka skutków ubocznych, które nie powinno wynosić więcej niż 3-4 procent. W przeciwnym razie radioterapię należy prowadzić niższymi dawkami, które mogą nie doprowadzić do wyleczenia nowotworu, czy przedłużenia życia, ale przynajmniej wiadomo, że nie doprowadzą do uszkodzeń innych narządów. A ryzyko związane ze skutkami ubocznymi pojawia się zawsze i zależy od napromienianego obszaru. W guzach mózgu skutkami ubocznymi mogą być uszkodzenie drogi wzrokowej, kłopoty z pamięcią, obrzęk mózgu, w raku krtani – uszkodzenie tarczycy, czy rdzenia kręgowego, podobnie jak w raku płuca, gdzie ryzyko stanowi także uszkodzenie rdzenia kręgowego. Standardy radioterapii są bardzo ścisłe i nie odbiegamy w nich od Europy, choć więcej chorych u nas przypada na jeden akcelerator. Sam sprzęt jest jednak dobry, choć bardzo ważne jest to, żeby starannie go sprawdzać i kontrolować, aby wskutek niedopatrzenia nie doszło do błędu.
- Połowa chorych z rozpoznaniem nowotworu złośliwego ma wskazania do radioterapii. W raku piersi może to być leczenie uzupełniające, które pozwala na oszczędzenie piersi i samo wycięcie guza z małym marginesem i potem naświetlania. Wyniki są takie same jak po mastektomii. Ale rzeczywiście radioterapia może być stosowana także jako leczenie wyłączne, leczenie radykalne i alternatywa dla chirurgii. Dzieje się tak w nowotworach krtani, czy gruczołu krokowego. Radioterapia przychodzi także z pomocą wtedy, kiedy już nie można operować na przykład w raku płuca u starszych osób o niskim zaawansowaniu. Jako leczenie wyłączne może być stosowana w zaawansowanych nowotworach głowy i szyi, gruczołu krokowego, czy raku szyjki macicy.
Czy sytuacja radioterapii zmieniła się wraz z wprowadzeniem pakietu onkologicznego?
- Tak, ponieważ zrównano wycenę hospitalizacji radioterapii bez szczególnych wskazań medycznych z wyceną hotelową, co mogło pogorszyć sytuację szpitali z dużym zapleczem łóżkowym. Oczywiście są argumenty przemawiające i za takim rozwiązaniem, ponieważ często nie ma wskazań do pozostawania pacjenta w szpitalu w trakcie radioterapii i jest on bardziej mobilny w hotelu, ale są też sytuacje, kiedy chory powinien pozostać w szpitalu. No i trzeba pamiętać o tym, że w hotelu zwiększają się obciążenia samego pacjenta, który musi na przykład zapłacić samodzielnie za posiłek. Dlatego ważne jest to, aby to rozwiązanie nie utrudniło w praktyce dostępu do radioterapii, ponieważ wiemy, że wcześniej pozostawiano chorych w szpitalu także z powodów socjalnych i humanitarnych, bo na przykład nie było go stać na dojazd.
Jakie wskazania medyczne przemawiają za hospitalizacją?
- Wskazania do pozostanie w szpitalu są dość proste. To powikłania po radioterapii, III i IV stopień w skali RTOG, konieczność stałej opieki nad pacjentem wynikająca z dodatkowych schorzeń lub wieku oraz indywidualna sytuacja chorego, czyli właśnie potrzeba zapewnienia mu opieki. Tutaj głównie chodzi o chorych napromienianych paliatywnie, a skandalem jest to, że wyłączono ich z szybkiej ścieżki onkologicznej.
Jak wielu chorych musi pozostawać w szpitalu i czy zawsze można to w prawidłowy sposób ocenić? Jakie są Pana doświadczenia?
- I tutaj właśnie zdania są podzielone. Jedni uważają, że powinno to być nawet 70 procent chorych, inni, że jedynie kilka procent. Osobiście uważam, że do pozostania w szpitalu kwalifikuje się od 15 do 25 procent chorych.
Czy radioterapia może powodować skutki uboczne i co stanowi największą trudność w jej dobrym zaplanowaniu?
- Radioterapia potrzebuje wizualizacji choroby, a to dzieje się przez wcześniejsze wykonanie całego spektrum badań diagnostycznych także PET. Badania diagnostyki obrazowej są niezbędne do zaplanowania dawki promieniowania oraz eliminacji ryzyka skutków ubocznych, które nie powinno wynosić więcej niż 3-4 procent. W przeciwnym razie radioterapię należy prowadzić niższymi dawkami, które mogą nie doprowadzić do wyleczenia nowotworu, czy przedłużenia życia, ale przynajmniej wiadomo, że nie doprowadzą do uszkodzeń innych narządów. A ryzyko związane ze skutkami ubocznymi pojawia się zawsze i zależy od napromienianego obszaru. W guzach mózgu skutkami ubocznymi mogą być uszkodzenie drogi wzrokowej, kłopoty z pamięcią, obrzęk mózgu, w raku krtani – uszkodzenie tarczycy, czy rdzenia kręgowego, podobnie jak w raku płuca, gdzie ryzyko stanowi także uszkodzenie rdzenia kręgowego. Standardy radioterapii są bardzo ścisłe i nie odbiegamy w nich od Europy, choć więcej chorych u nas przypada na jeden akcelerator. Sam sprzęt jest jednak dobry, choć bardzo ważne jest to, żeby starannie go sprawdzać i kontrolować, aby wskutek niedopatrzenia nie doszło do błędu.