iStock
Przez mobbing tracimy wszyscy
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 16.09.2022
Źródło: Miesięcznik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls”/Michał Niepytalski
Tagi: | Michał Niepytalski, mobbing |
Mobbing w ochronie zdrowia w Polsce to temat oczywisty, ale i niezbadany. Brakuje precyzyjnych danych statystycznych, choć zarówno osobiste doświadczenia lekarzy i innych pracowników medycznych, jak i wiedza teoretyczna wskazują, że wchodząc w to środowisko, niestety trzeba przygotować się nie tylko na pracę wymagającą sprawności intelektualnej.
Tekst Michała Niepytalskiego z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie:
Zacznijmy od danych ogólnych, już one bowiem pokazują, jak wielka jest skala problemu. „46 proc. pracowników biurowych i fizyczno-umysłowych przyznało, że padło ofiarą mobbingu. Ponad połowa doświadczyła przemocy słownej, a 14 proc. – przemocy fizycznej w miejscu pracy” – to informacja pochodząca z raportu „Bezpieczeństwo pracy w Polsce 2019” (badanie agencji SW Research na zlecenie Koalicji Bezpieczni w Pracy). Z tego samego dokumentu dowiadujemy się, że tylko 1/4 badanych pracowała w miejscu, gdzie wprowadzono system antymobbingowy. Czy ochrona zdrowia plasuje się powyżej czy poniżej tych uogólnionych wskaźników? Trudno powiedzieć, bo dostępne dane są wycinkowe. Mało miarodajne wydają się też statystyki zgłoszeń mobbingu do Państwowej Inspekcji Pracy. Naukowcy badający to zjawisko wskazują, że ofiary w ogóle rzadko decydują się na składanie oficjalnych skarg.
Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że placówki ochrony zdrowia – zwłaszcza duże, jak szpitale – są środowiskiem szczególnie sprzyjającym mobbingowi.
Dryl i stres
– Badania poświęcone jakości życia pracowników ochrony zdrowia na całym świecie mówią, że to sektor wyjątkowo narażający na stres, a czynników ryzyka prowokujących do mobbingu jest zdecydowanie więcej niż w innych branżach. Chociażby silnie hierarchiczna struktura władzy (podobnie jak w służbach mundurowych) powoduje, że pewne normy postępowania są powielane i często przekazywane młodszym lekarzom przez starszych. Chodzi tu o normy wzajemnego traktowania się, sposób rozwiązywania problemów, kontaktu z klientem (pacjentem). Te normy mogą czasami przyzwalać na negatywne oddziaływania, sankcjonować brak szacunku, kształtować kulturę konfliktu. Badania jednoznacznie wskazują, że to wszystko czyni pracę w ochronie zdrowia jeszcze bardziej stresującą – tłumaczy w rozmowie z „Pulsem” prof. Małgorzata Gamian-Wilk z Centrum Badań nad Zachowaniami Społecznymi SWPS, autorka książki „Mobbing w miejscu pracy: uwarunkowania i konsekwencje bycia poddawanym mobbingowi”.
Kwestie silnie zhierarchizowanej struktury oddziałów szpitalnych omawialiśmy niedawno na łamach miesięcznika „Puls” [w tekstach „Nie pozbywajmy się ordynatorów” i „Nie pozbywajmy się ordynatorów” w numerze 3/2022 – informuje redakcja]. Nie da się ukryć, że funkcjonujący w Polsce system ordynatorski znacznie bardziej od anglosaskiego modelu konsultanckiego sprzyja mobbingowi wśród lekarzy i innych członków zespołów medycznych. Znacznie poważniejszym problemem jest jednak to, że cały system polskiej ochrony zdrowia wpływa na nasilanie się omawianych nieprawidłowości. Mówimy bowiem o organizacji, w której normą jest praca w ponadnormatywnym wymiarze czasu (dość wspomnieć, że ochrona zdrowia przestałaby funkcjonować, gdyby wszyscy wypowiedzieli klauzulę opt out). Wynika to oczywiście z deficytu pracowników. Tymczasem, jak wskazują badania nad mobbingiem, nie niedobór, lecz nadmiar rąk do pracy jest przeważnie czynnikiem wzmacniającym negatywne zjawiska w miejscu zatrudnienia, zwłaszcza w układzie mobbingu „pionowego” – od pracodawcy do bezpośrednich przełożonych (słynne „mam x osób na pani, pana miejsce” jako usprawiedliwienie złego traktowania). Jak to więc możliwe, że nie słyszymy o znaczącym ograniczeniu zjawiska mobbingu? Zdaniem prof. Małgorzaty Gamian-Wilk po prostu pozostałe czynniki na tyle przeważają, że całkowicie redukują ewentualne pozytywne skutki zmian ilościowych w kadrze medycznej.
Brak empatii i wiedzy
Kolejnym zjawiskiem sprzyjającym pojawianiu się mobbingu jest wypalenie zawodowe. Jeśli ekstrapolować na polskie warunki statystyki amerykańskie, okazuje się, że wypalonych zawodowo może być około 50 proc. lekarzy (szacunek optymistyczny). Pewne pojęcie o naszych lokalnych uwarunkowaniach dają badania Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, które ukazują skalę towarzyszących wypaleniu zawodowemu emocji wśród personelu medycznego. Przeciążenie psychiczne, silny stres, napięcie psychiczne towarzyszyło w 2021 r. 45 proc. ankietowanych, przemęczenie fizyczne, napięcie fizyczne – 37 proc., bezradność – 35 proc., a niechęć do kontynuowania pracy – 31 proc.
– Lekarze bardzo często skarżą się na wypalenie zawodowe. Pierwszym symptomem zwykle bywa ograniczenie empatii, za którym idzie pogorszenie zachowania w stosunku do innych. Przedmiotowe podejście do drugiego człowieka jest negatywną konsekwencją stresu, w którym żyją lekarze – zwraca uwagę rozmówczyni „Pulsu”. Ważnym wnioskiem płynącym z korelacji wypalenia i mobbingu jest wzajemnie napędzanie się obu zjawisk. Mobbingowany lekarz szybciej się wypala, a wypalony lekarz szybciej staje się mobberem. I tak powstaje błędne koło.
Ponieważ przeciwdziałanie mobbingowi jest zjawiskiem relatywnie nowym, a w ochronie zdrowia można powiedzieć: pionierskim, występowaniu mobbingu sprzyja nadal brak wiedzy o zachowaniach niewłaściwych. Wiele osób ma przeświadczenie, że przełożony jest po prostu wymagający i z niektórymi zjawiskami ofiary czy świadkowie mobbingu muszą się pogodzić. Czasem ktoś potrzebuje szczególnej motywacji, więc możemy sobie pozwolić na „dociśnięcie go”, żeby oszlifować diament – takie są niejednokrotnie opinie mobberów. Zarówno pierwsi, jak i drudzy nie zdają sobie sprawy, że funkcjonują w patologicznych relacjach.
– Mobbingiem jest też plotkowanie, oczernianie, wykluczanie – zachowania często społecznie akceptowane. „Przecież wszyscy plotkują”. A jednak konsekwencje plotkowania są bardzo negatywne dla ofiar. Uświadomienie sobie zarówno przez sprawcę, jak i ofiarę, co stanowi przekroczenie granicy właściwych norm współpracy, jest szalenie ważne. Potrzebne są więc szkolenia ukazujące to zjawisko z perspektywy prawnej i psychologicznej. Lekarze potrzebują również wsparcia w zarządzaniu konfliktami, tzw. miękkiego HR, elementów coachingu w miejscu pracy. Chodzi o to, żeby można było na bieżąco omawiać wątpliwości z zakresu kierowania ludźmi. Szczególnie, że póki nie wyeliminujemy przeciążenia pracą, pewne emocje, np. to, że ktoś nas irytuje, będą się pojawiać i są naturalne – uważa prof. Gamian-Wilk.
„Pan płaci, pani płaci…”
Omawiając problem mobbingu, myślimy przede wszystkim o polepszeniu sytuacji konkretnych osób, o dobrostanie kadry medycznej. Jednak w społeczeństwie istnieją różne przykłady egoizmu – pacjentów, polityków, urzędników. Warto więc zwrócić uwagę na wspólny interes. Zewnętrzne skutki mobbingu są równie bolesne dla przedstawicieli ochrony zdrowia, jak i dla pacjentów, menedżerów, decydentów. Z jednej strony mówimy o jakości usług, z drugiej o efektywności, co szczególnie powinno zainteresować polityków i urzędników. Mobbing przynosi realne straty finansowe – wynikające z nieobecności w pracy osób odczuwających fizyczne skutki mobbingu i z tego powodu przebywających na zwolnieniach lekarskich czy po prostu z powodu przegranych procesów sądowych o odszkodowania. Dlatego zamiast dokonywać „entych” zmian strukturalnych i zastanawiać się, ile pieniędzy pozwoli to zaoszczędzić NFZ, może warto przemyśleć, co zrobić, by poprawić warunki w środowisku pracy. I to nie tylko przez wyłapywanie czarnych owiec, choć i to jest ważne.
– Pamiętajmy, że mobberzy także bywają ofiarami systemu, więc zdecydowanie racjonalne jest stawianie na działania prewencyjne – uważa prof. Małgorzata Gamian-Wilk. A jeśli chodzi o karanie, warto wziąć pod uwagę, że najbardziej odstraszająca jest nieuchronność kary, a nie sam jej wymiar.
Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 9/2022.
Przeczytaj także: „Nie pozbywajmy się ordynatorów” i „Konsultant – to po prostu się opłaca”.
Zacznijmy od danych ogólnych, już one bowiem pokazują, jak wielka jest skala problemu. „46 proc. pracowników biurowych i fizyczno-umysłowych przyznało, że padło ofiarą mobbingu. Ponad połowa doświadczyła przemocy słownej, a 14 proc. – przemocy fizycznej w miejscu pracy” – to informacja pochodząca z raportu „Bezpieczeństwo pracy w Polsce 2019” (badanie agencji SW Research na zlecenie Koalicji Bezpieczni w Pracy). Z tego samego dokumentu dowiadujemy się, że tylko 1/4 badanych pracowała w miejscu, gdzie wprowadzono system antymobbingowy. Czy ochrona zdrowia plasuje się powyżej czy poniżej tych uogólnionych wskaźników? Trudno powiedzieć, bo dostępne dane są wycinkowe. Mało miarodajne wydają się też statystyki zgłoszeń mobbingu do Państwowej Inspekcji Pracy. Naukowcy badający to zjawisko wskazują, że ofiary w ogóle rzadko decydują się na składanie oficjalnych skarg.
Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że placówki ochrony zdrowia – zwłaszcza duże, jak szpitale – są środowiskiem szczególnie sprzyjającym mobbingowi.
Dryl i stres
– Badania poświęcone jakości życia pracowników ochrony zdrowia na całym świecie mówią, że to sektor wyjątkowo narażający na stres, a czynników ryzyka prowokujących do mobbingu jest zdecydowanie więcej niż w innych branżach. Chociażby silnie hierarchiczna struktura władzy (podobnie jak w służbach mundurowych) powoduje, że pewne normy postępowania są powielane i często przekazywane młodszym lekarzom przez starszych. Chodzi tu o normy wzajemnego traktowania się, sposób rozwiązywania problemów, kontaktu z klientem (pacjentem). Te normy mogą czasami przyzwalać na negatywne oddziaływania, sankcjonować brak szacunku, kształtować kulturę konfliktu. Badania jednoznacznie wskazują, że to wszystko czyni pracę w ochronie zdrowia jeszcze bardziej stresującą – tłumaczy w rozmowie z „Pulsem” prof. Małgorzata Gamian-Wilk z Centrum Badań nad Zachowaniami Społecznymi SWPS, autorka książki „Mobbing w miejscu pracy: uwarunkowania i konsekwencje bycia poddawanym mobbingowi”.
Kwestie silnie zhierarchizowanej struktury oddziałów szpitalnych omawialiśmy niedawno na łamach miesięcznika „Puls” [w tekstach „Nie pozbywajmy się ordynatorów” i „Nie pozbywajmy się ordynatorów” w numerze 3/2022 – informuje redakcja]. Nie da się ukryć, że funkcjonujący w Polsce system ordynatorski znacznie bardziej od anglosaskiego modelu konsultanckiego sprzyja mobbingowi wśród lekarzy i innych członków zespołów medycznych. Znacznie poważniejszym problemem jest jednak to, że cały system polskiej ochrony zdrowia wpływa na nasilanie się omawianych nieprawidłowości. Mówimy bowiem o organizacji, w której normą jest praca w ponadnormatywnym wymiarze czasu (dość wspomnieć, że ochrona zdrowia przestałaby funkcjonować, gdyby wszyscy wypowiedzieli klauzulę opt out). Wynika to oczywiście z deficytu pracowników. Tymczasem, jak wskazują badania nad mobbingiem, nie niedobór, lecz nadmiar rąk do pracy jest przeważnie czynnikiem wzmacniającym negatywne zjawiska w miejscu zatrudnienia, zwłaszcza w układzie mobbingu „pionowego” – od pracodawcy do bezpośrednich przełożonych (słynne „mam x osób na pani, pana miejsce” jako usprawiedliwienie złego traktowania). Jak to więc możliwe, że nie słyszymy o znaczącym ograniczeniu zjawiska mobbingu? Zdaniem prof. Małgorzaty Gamian-Wilk po prostu pozostałe czynniki na tyle przeważają, że całkowicie redukują ewentualne pozytywne skutki zmian ilościowych w kadrze medycznej.
Brak empatii i wiedzy
Kolejnym zjawiskiem sprzyjającym pojawianiu się mobbingu jest wypalenie zawodowe. Jeśli ekstrapolować na polskie warunki statystyki amerykańskie, okazuje się, że wypalonych zawodowo może być około 50 proc. lekarzy (szacunek optymistyczny). Pewne pojęcie o naszych lokalnych uwarunkowaniach dają badania Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, które ukazują skalę towarzyszących wypaleniu zawodowemu emocji wśród personelu medycznego. Przeciążenie psychiczne, silny stres, napięcie psychiczne towarzyszyło w 2021 r. 45 proc. ankietowanych, przemęczenie fizyczne, napięcie fizyczne – 37 proc., bezradność – 35 proc., a niechęć do kontynuowania pracy – 31 proc.
– Lekarze bardzo często skarżą się na wypalenie zawodowe. Pierwszym symptomem zwykle bywa ograniczenie empatii, za którym idzie pogorszenie zachowania w stosunku do innych. Przedmiotowe podejście do drugiego człowieka jest negatywną konsekwencją stresu, w którym żyją lekarze – zwraca uwagę rozmówczyni „Pulsu”. Ważnym wnioskiem płynącym z korelacji wypalenia i mobbingu jest wzajemnie napędzanie się obu zjawisk. Mobbingowany lekarz szybciej się wypala, a wypalony lekarz szybciej staje się mobberem. I tak powstaje błędne koło.
Ponieważ przeciwdziałanie mobbingowi jest zjawiskiem relatywnie nowym, a w ochronie zdrowia można powiedzieć: pionierskim, występowaniu mobbingu sprzyja nadal brak wiedzy o zachowaniach niewłaściwych. Wiele osób ma przeświadczenie, że przełożony jest po prostu wymagający i z niektórymi zjawiskami ofiary czy świadkowie mobbingu muszą się pogodzić. Czasem ktoś potrzebuje szczególnej motywacji, więc możemy sobie pozwolić na „dociśnięcie go”, żeby oszlifować diament – takie są niejednokrotnie opinie mobberów. Zarówno pierwsi, jak i drudzy nie zdają sobie sprawy, że funkcjonują w patologicznych relacjach.
– Mobbingiem jest też plotkowanie, oczernianie, wykluczanie – zachowania często społecznie akceptowane. „Przecież wszyscy plotkują”. A jednak konsekwencje plotkowania są bardzo negatywne dla ofiar. Uświadomienie sobie zarówno przez sprawcę, jak i ofiarę, co stanowi przekroczenie granicy właściwych norm współpracy, jest szalenie ważne. Potrzebne są więc szkolenia ukazujące to zjawisko z perspektywy prawnej i psychologicznej. Lekarze potrzebują również wsparcia w zarządzaniu konfliktami, tzw. miękkiego HR, elementów coachingu w miejscu pracy. Chodzi o to, żeby można było na bieżąco omawiać wątpliwości z zakresu kierowania ludźmi. Szczególnie, że póki nie wyeliminujemy przeciążenia pracą, pewne emocje, np. to, że ktoś nas irytuje, będą się pojawiać i są naturalne – uważa prof. Gamian-Wilk.
„Pan płaci, pani płaci…”
Omawiając problem mobbingu, myślimy przede wszystkim o polepszeniu sytuacji konkretnych osób, o dobrostanie kadry medycznej. Jednak w społeczeństwie istnieją różne przykłady egoizmu – pacjentów, polityków, urzędników. Warto więc zwrócić uwagę na wspólny interes. Zewnętrzne skutki mobbingu są równie bolesne dla przedstawicieli ochrony zdrowia, jak i dla pacjentów, menedżerów, decydentów. Z jednej strony mówimy o jakości usług, z drugiej o efektywności, co szczególnie powinno zainteresować polityków i urzędników. Mobbing przynosi realne straty finansowe – wynikające z nieobecności w pracy osób odczuwających fizyczne skutki mobbingu i z tego powodu przebywających na zwolnieniach lekarskich czy po prostu z powodu przegranych procesów sądowych o odszkodowania. Dlatego zamiast dokonywać „entych” zmian strukturalnych i zastanawiać się, ile pieniędzy pozwoli to zaoszczędzić NFZ, może warto przemyśleć, co zrobić, by poprawić warunki w środowisku pracy. I to nie tylko przez wyłapywanie czarnych owiec, choć i to jest ważne.
– Pamiętajmy, że mobberzy także bywają ofiarami systemu, więc zdecydowanie racjonalne jest stawianie na działania prewencyjne – uważa prof. Małgorzata Gamian-Wilk. A jeśli chodzi o karanie, warto wziąć pod uwagę, że najbardziej odstraszająca jest nieuchronność kary, a nie sam jej wymiar.
Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 9/2022.
Przeczytaj także: „Nie pozbywajmy się ordynatorów” i „Konsultant – to po prostu się opłaca”.