iStock
Przychodzi cudzoziemiec do lekarza, a... dyrektor ma problem
Autor: Krystian Lurka
Data: 29.10.2019
Tagi: | Dariusz Madera, Mariusz Arent, Janusz Atłachowicz, Jacek Kryś, Michał Ogrodowicz, Zbigniew Hupało |
W sytuacji, gdy cudzoziemiec nie ma pieniędzy na leczenie ani ważnego ubezpieczenia, uzyskanie zapłaty za pomoc jest najczęściej niemożliwe. Przykłady? Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu próbuje odzyskać 250 tys. zł, Szpital Pomnik Chrztu Polski w Gnieźnie 350 tys. zł, a SPZOZ w Wieluniu traci rocznie kilkanaście tysięcy złotych. I to nie żarty.
– Próbujemy odzyskać od 457 pacjentów zapłatę za usługi medyczne w wysokości 250 tys. zł - mówi Dariusz Madera, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu i członek rady naczelnej Polskiej Federacji Szpitali.
– A co miesiąc przybywa kolejnych 20 pacjentów, którzy nie posiadali ubezpieczenia i nie zapłacili za usługi medyczne – dodaje dyrektor Madera.
Kłopot jest też w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy.
– Od 2017 roku, mimo wezwań ze strony kancelarii prawnej szpitala, nie możemy wyegzekwować 12 tys. zł za leczenie pacjenta z Ukrainy. Nie udało nam się również odzyskać kosztów leczenia pacjenta z Wietnamu, w wysokości ponad 100 tys. zł, który przebywał w Polsce nielegalnie, zmarł i niestety nie udało się nam odnaleźć żadnych krewnych czy spadkobierców – mówi Jacek Kryś, dyrektor bydgoskiego szpitala.
Sprawa dotyczy także mniejszych placówek, niezależnie od lokalizacji.
Michał Ogrodowicz, dyrektor Szpitala Pomnika Chrztu Polski w Gnieźnie, przyznaje w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia", że spiera się z dwoma pacjentami o 350 tys. zł.
Janusz Atłachowicz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Wieluniu, także ma kłopot z cudzoziemcami, głównie z Ukraińcami. Przyznaje, że jego placówka rocznie traci na leczeniu pacjentów z zagranicy kilkanaście tysięcy złotych.
– Staramy się dochodzić kwot powyżej 300, 400 złotych. Z jakim skutkiem? Co dziesiąty nam płaci – wyjaśnia Atłachowicz i dodaje, że mniejszych kwot w ogóle nie windykuje.
– W przypadku 60, 70 złotych egzekucja jest nieopłacalna, z góry zakładamy, że to pieniądze nie do odzyskania – przyznaje.
Koszty leczenia pacjentów nieubezpieczonych, którzy nie zapłacili w Szpitalu Powiatowym we Wrześni, to około 4 tysięcy złotych rocznie.
— Udaje się nam odzyskać pieniądze w połowie przypadków — mówi Zbigniew Hupało, prezes Szpitala Powiatowego we Wrześni.
Jak rozwiązać problem?
Trzy rozwiązania proponuje Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, w rozmowie z "Kurierem Medycznym".
- Po pierwsze, konieczne jest ustalenie na drodze umów międzynarodowych zasad refundowania takich kosztów podmiotom leczniczym przez władze bądź instytucje państw, z których cudzoziemcy pochodzą. Po drugie, bezwzględne wymaganie, aby cudzoziemcy przebywający w Polsce posiadali ubezpieczenie kosztów leczenia przez cały okres pobytu w naszym kraju. Powinien to być jeden z warunków uzyskania wizy wjazdowej, a dodatkowo powinno to być kontrolowane w chwili przekraczania granicy, a także przedłużania pobytu w Polsce. Po trzecie, utworzenie funduszu gwarancyjnego na pokrycie takich kosztów w sytuacji braku możliwości ich uzyskania przez podmioty lecznicze. W przypadku cudzoziemców, szczególnie z państw nienależących do Unii Europejskiej, których liczba w Polsce z każdym rokiem rośnie, ryzyko finansowe związane z udzielaniem świadczeń ponosi w całości podmiot leczniczy – proponuje Matyja w rozmowie z „Kurierem Medycznym”.
Jak to komentują zarządzający szpitalami?
- Jeżeli byłaby możliwość uzyskania zapłaty za wykonane procedury medyczne z funduszu gwarancyjnego, o którym mówi prezes Andrzej Matyja, z pewnością środki mogły by być przeznaczone na działalność medyczną – komentuje Madera.
- Pomysł rozwiązania systemowego na przykład w formie obowiązkowego ubezpieczenia, sprawdzanego podczas wjazdu na teren RP uważam za dobry sposób na zabezpieczenie zwrotu kosztów za leczenie cudzoziemców. Kwestia utworzenia funduszu gwarancyjnego jest ciekawa, w pewien sposób zabezpiecza finanse szpitali, ale pozostaje pytanie, dlaczego polski podatnik ma finansować tego typu gwarancje? – twierdzi Kryś, a Atłachowicz sugeruje, aby za leczenie zagranicznych pacjentów płaciło Ministerstwo Zdrowia.
- Dobrym pomysłem wydaje się, aby Ministerstwo Zdrowia raz w roku lub raz na kwartał prosiło dyrektorów o zestawienie, ilu nieubezpieczonym obcokrajowcom udzielili pomocy i ile kosztowały te świadczenia.Na podstawie tej listy resort płaciłby za leczenie – proponuje Atłachowicz.
Cudzoziemców będzie więcej
Mariusz Arent z Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej mówi wprost, że kłopot z cudzoziemcami będzie coraz większy. – Z jednej strony, coraz więcej obcokrajowców mieszka w Polsce, a z drugiej, rozwija się światowy trend korzystania ze świadczeń medycznych poza granicami kraju zamieszkania – zapowiada Arent.
Ekspert podkreśla, że w naszym kraju nie ma systemowego podejścia do leczenia pacjentów zagranicznych. –A można byłoby to z pożytkiem wykorzystać, potraktować jako szansę. Udowadniają to placówki medyczne, które komercyjnie obsługują pacjentów zagranicznych, pozyskując w ten sposób dodatkowe dochody na rozwój i wynagrodzenia dla personelu – przyznaje Arent.
Problemy z pacjentami zagranicznymi powodują niechęć do zajmowania się tym zagadnieniem, a to z kolei stwarza kolejne straty związane z zaniechaniem ich obsługi.
- Zaangażowanie w te działania może być bardzo korzystne nie tylko dla samych placówek, ale także dla lokalnej społeczności i branży turystycznej – mówi Arent w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”. Przyznaje, że pacjenci zagraniczni mogą stanowić impuls do zwiększania jakości usług, z których mogą czerpać korzyści także polscy pacjenci.
- Docierają do nas sygnały o zainteresowaniu leczeniem w Polsce nie tylko ze strony pacjentów indywidualnych, ale także instytucji zagranicznych, które odpłatnie wysyłają swoich rodaków na leczenie do innego kraju. To jest także praktyka stosowana w innych częściach Europy. Skoro jest kłopot, aby uzyskać dodatkowe dofinansowanie ze środków publicznych, być może warto zastanowić się nad większą otwartością na odpłatne leczenie pacjentów zagranicznych – mówi Arent.
Przeczytaj także: "Matyja o cudzoziemcach, którzy bezpłatnie korzystają z polskiego system".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
– A co miesiąc przybywa kolejnych 20 pacjentów, którzy nie posiadali ubezpieczenia i nie zapłacili za usługi medyczne – dodaje dyrektor Madera.
Kłopot jest też w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy.
– Od 2017 roku, mimo wezwań ze strony kancelarii prawnej szpitala, nie możemy wyegzekwować 12 tys. zł za leczenie pacjenta z Ukrainy. Nie udało nam się również odzyskać kosztów leczenia pacjenta z Wietnamu, w wysokości ponad 100 tys. zł, który przebywał w Polsce nielegalnie, zmarł i niestety nie udało się nam odnaleźć żadnych krewnych czy spadkobierców – mówi Jacek Kryś, dyrektor bydgoskiego szpitala.
Sprawa dotyczy także mniejszych placówek, niezależnie od lokalizacji.
Michał Ogrodowicz, dyrektor Szpitala Pomnika Chrztu Polski w Gnieźnie, przyznaje w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia", że spiera się z dwoma pacjentami o 350 tys. zł.
Janusz Atłachowicz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Wieluniu, także ma kłopot z cudzoziemcami, głównie z Ukraińcami. Przyznaje, że jego placówka rocznie traci na leczeniu pacjentów z zagranicy kilkanaście tysięcy złotych.
– Staramy się dochodzić kwot powyżej 300, 400 złotych. Z jakim skutkiem? Co dziesiąty nam płaci – wyjaśnia Atłachowicz i dodaje, że mniejszych kwot w ogóle nie windykuje.
– W przypadku 60, 70 złotych egzekucja jest nieopłacalna, z góry zakładamy, że to pieniądze nie do odzyskania – przyznaje.
Koszty leczenia pacjentów nieubezpieczonych, którzy nie zapłacili w Szpitalu Powiatowym we Wrześni, to około 4 tysięcy złotych rocznie.
— Udaje się nam odzyskać pieniądze w połowie przypadków — mówi Zbigniew Hupało, prezes Szpitala Powiatowego we Wrześni.
Jak rozwiązać problem?
Trzy rozwiązania proponuje Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, w rozmowie z "Kurierem Medycznym".
- Po pierwsze, konieczne jest ustalenie na drodze umów międzynarodowych zasad refundowania takich kosztów podmiotom leczniczym przez władze bądź instytucje państw, z których cudzoziemcy pochodzą. Po drugie, bezwzględne wymaganie, aby cudzoziemcy przebywający w Polsce posiadali ubezpieczenie kosztów leczenia przez cały okres pobytu w naszym kraju. Powinien to być jeden z warunków uzyskania wizy wjazdowej, a dodatkowo powinno to być kontrolowane w chwili przekraczania granicy, a także przedłużania pobytu w Polsce. Po trzecie, utworzenie funduszu gwarancyjnego na pokrycie takich kosztów w sytuacji braku możliwości ich uzyskania przez podmioty lecznicze. W przypadku cudzoziemców, szczególnie z państw nienależących do Unii Europejskiej, których liczba w Polsce z każdym rokiem rośnie, ryzyko finansowe związane z udzielaniem świadczeń ponosi w całości podmiot leczniczy – proponuje Matyja w rozmowie z „Kurierem Medycznym”.
Jak to komentują zarządzający szpitalami?
- Jeżeli byłaby możliwość uzyskania zapłaty za wykonane procedury medyczne z funduszu gwarancyjnego, o którym mówi prezes Andrzej Matyja, z pewnością środki mogły by być przeznaczone na działalność medyczną – komentuje Madera.
- Pomysł rozwiązania systemowego na przykład w formie obowiązkowego ubezpieczenia, sprawdzanego podczas wjazdu na teren RP uważam za dobry sposób na zabezpieczenie zwrotu kosztów za leczenie cudzoziemców. Kwestia utworzenia funduszu gwarancyjnego jest ciekawa, w pewien sposób zabezpiecza finanse szpitali, ale pozostaje pytanie, dlaczego polski podatnik ma finansować tego typu gwarancje? – twierdzi Kryś, a Atłachowicz sugeruje, aby za leczenie zagranicznych pacjentów płaciło Ministerstwo Zdrowia.
- Dobrym pomysłem wydaje się, aby Ministerstwo Zdrowia raz w roku lub raz na kwartał prosiło dyrektorów o zestawienie, ilu nieubezpieczonym obcokrajowcom udzielili pomocy i ile kosztowały te świadczenia.Na podstawie tej listy resort płaciłby za leczenie – proponuje Atłachowicz.
Cudzoziemców będzie więcej
Mariusz Arent z Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej mówi wprost, że kłopot z cudzoziemcami będzie coraz większy. – Z jednej strony, coraz więcej obcokrajowców mieszka w Polsce, a z drugiej, rozwija się światowy trend korzystania ze świadczeń medycznych poza granicami kraju zamieszkania – zapowiada Arent.
Ekspert podkreśla, że w naszym kraju nie ma systemowego podejścia do leczenia pacjentów zagranicznych. –A można byłoby to z pożytkiem wykorzystać, potraktować jako szansę. Udowadniają to placówki medyczne, które komercyjnie obsługują pacjentów zagranicznych, pozyskując w ten sposób dodatkowe dochody na rozwój i wynagrodzenia dla personelu – przyznaje Arent.
Problemy z pacjentami zagranicznymi powodują niechęć do zajmowania się tym zagadnieniem, a to z kolei stwarza kolejne straty związane z zaniechaniem ich obsługi.
- Zaangażowanie w te działania może być bardzo korzystne nie tylko dla samych placówek, ale także dla lokalnej społeczności i branży turystycznej – mówi Arent w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”. Przyznaje, że pacjenci zagraniczni mogą stanowić impuls do zwiększania jakości usług, z których mogą czerpać korzyści także polscy pacjenci.
- Docierają do nas sygnały o zainteresowaniu leczeniem w Polsce nie tylko ze strony pacjentów indywidualnych, ale także instytucji zagranicznych, które odpłatnie wysyłają swoich rodaków na leczenie do innego kraju. To jest także praktyka stosowana w innych częściach Europy. Skoro jest kłopot, aby uzyskać dodatkowe dofinansowanie ze środków publicznych, być może warto zastanowić się nad większą otwartością na odpłatne leczenie pacjentów zagranicznych – mówi Arent.
Przeczytaj także: "Matyja o cudzoziemcach, którzy bezpłatnie korzystają z polskiego system".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.