Radziwiłł: poprawmy ustawę o zdrowiu publicznym

Udostępnij:
-Ustawa o zdrowiu publicznym jest potrzebna, jednak tak jak w wypadku wielu poprzednich projektów wytwarzanych w pałacu Paca, również ten ostatni wydaje się raczej zasłoną dymną niż sposobem na rozwiązanie problemów - przestrzega Konstanty Radziwiłł.
Od kilku miesięcy Polacy otrzymują narastająco dawkowaną informację o mającej uporządkować wszystko w zdrowiu ustawie o zdrowiu publicznym. W zapowiedziach tej „długo przez wszystkich oczekiwanej” regulacji prawnej przedstawia się ją jako „konstytucję zdrowia Polaków” i rozwiązanie niemal wszystkich problemów polskiego systemu ochrony zdrowia.


W powszechnie krytykowanym za swoją nieudolność Ministerstwie Zdrowia pojawiła się wiceminister, prezentowana jako osoba niemal opatrznościowa, która w ciągu kilku tygodni naprawi wszystko. Mimo kilkutygodniowego opóźnienia projekt ustawy w końcu pojawił się w przestrzeni publicznej i – czego nietrudno się było spodziewać – mocno rozczarował tych, którzy uwierzyli w nadchodzący przełom.
Niestety, można odnieść wrażenie, że znaczna część dotychczasowych działań w opisanej sprawie ma charakter czysto propagandowy.

Mianowanie przez premiera pełnomocnika rządu ds. ustawy o zdrowiu publicznym, a następnie wprowadzenie tej osoby na autonomiczne stanowisko wiceministra odpowiedzialnego praktycznie za jeden temat z jednoczesnymi licznymi wypowiedziami nowej pani wiceminister występującej w roli reformatorki systemu – powoduje chaos odpowiedzialności.

Polska ma przecież wciąż konstytucyjnego ministra zdrowia, który jest przełożonym wszystkich pracujących przy Miodowej i „odpowiedzialnego za ustalanie treści i realizację polityki państwa w zakresie ochrony zdrowia”. W ramach swoich zadań „inicjuje on, opracowuje i realizuje politykę rządu w zakresie ochrony zdrowia między innymi poprzez przygotowywanie projektów aktów normatywnych”. „Minister prowadzi politykę ustaloną przez Radę Ministrów, a swoje zadania wykonuje przy pomocy sekretarza stanu i podsekretarzy stanu”. To cytaty ze strony internetowej Ministerstwa Zdrowia. Wszystko wskazuje jednak na to, że to nowa wiceminister szykowana jest na stanowisko pełnomocnika rządu ds. zdrowia publicznego przewidzianego w projekcie i to ona, a nie minister, będzie koordynować prace rządu w tym zakresie.
Nie można negować potrzeby rozpoczęcia przez Polskę aktywnej polityki w zakresie zdrowia publicznego. Dotychczasowa praktyka na tym polu na tle innych krajów europejskich jest zawstydzająca. Wydaje się jednak, że musi to być polityka całego rządu (a zatem koordynowana przez premiera lub co najmniej konstytucyjnego ministra zdrowia) i powinna dotyczyć co najmniej dwóch obszarów: profilaktyki i opieki zdrowotnej.


Wiąże się to z konstytucyjną odpowiedzialnością władzy publicznej za ochronę zdrowia. Zapowiedź zajęcia się przez rząd takimi sprawami, jak palenie tytoniu (wreszcie!), spożycie alkoholu, aktywność fizyczna czy otyłość, brzmi dobrze, jednak pozostaje pytanie o inne czynniki zdrowia, których próżno by szukać w projekcie – nie ma tam np. słowa o bezpiecznej i zdrowej żywności, higienie jamy ustnej, profilaktyce i wczesnym wykrywaniu chorób czy szczepieniach. Dlaczego? Czy w pośpiechu przygotowywania projektu zabrakło czasu? No i wreszcie, dlaczego ustawa o zdrowiu publicznym zupełnie nie zajmuje się organizacją opieki zdrowotnej? Wszak, zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia, zdrowie publiczne to „zorganizowany wysiłek społeczny, realizowany głównie przez wspólne działania instytucji publicznych, mający na celu polepszenie, promocję, ochronę i przywracanie zdrowia ludności”. A niestety deklarowanej w ustawie chęci wzięcia odpowiedzialności przez rząd za promocję zdrowia Polaków towarzyszy od kilku lat wyraźna tendencja do redukowania odpowiedzialności państwa za organizację ich leczenia. Ostatnio także Najwyższa Izba Kontroli skrytykowała jeden z przejawów tego trendu, jakim jest komercjalizacja szpitali publicznych, która zdejmując z władzy publicznej odpowiedzialność za placówki opieki zdrowotnej, a nie rozwiązuje żadnego z istotnych problemów.

Ustawa o zdrowiu publicznym jest potrzebna, jednak tak jak w wypadku wielu poprzednich projektów wytwarzanych w pałacu Paca, również ten ostatni wydaje się raczej zasłoną dymną niż sposobem na rozwiązanie problemów. Jest jeszcze na to szansa w trakcie dalszych prac nad ustawą – czy i tym razem zostanie zaprzepaszczona w politycznym zgiełku? Kto nie z nami, ten przeciw nam.

Pełny tekst Konstantego Radziwiłła ukazał się w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.