Rak płuc: złe leczenie na własne życzenie

Udostępnij:
Rak płuca sam z siebie cechuje się wysoką śmiertelnością. W Polsce jeszcze ją powiększamy wskutek fatalnej organizacji systemu ochrony zdrowia. Za długo trwa proces diagnostyki. –By ratować ludzkie istnienia trzeba ten proces skrócić – zapewniali eksperci, uczestnicy spotkania poświęconego nowotworowi.
Dlaczego tak się dzieje? W wypadku raka płuc, tak jak wypadku innych nowotworów obowiązuje zasada: im szybciej podjęta terapia tym większe szanse na wyleczenie. W Polsce tylko 16 proc. przypadków tego nowotworu wyłapujemy na tak wczesnym etapie, że możliwe jest jego leczenie metodami chirurgicznymi, czyli najskuteczniejszymi. Pozostałe przypadki wykrywamy na tyle późno, że interwencja chirurgiczna nie wystarcza, trzeba stosować inne formy terapii, a szanse na wyleczenie drastycznie maleją.

Dlaczego tak się dzieje? –Po części dlatego, że mamy bardzo niesprawny system ochrony zdrowia. Od czasu, gdy wystąpi podejrzenie raka płuc, do czasu, gdy chory swoje w kolejce do konsultacji u specjalisty pulmonologia, do tomografu, czy innych form diagnostyki upływają długie tygodnie. Krytyczne dla terapii – mówi prof. Tadeusz Ormowski, prezes Polskiej Grupy Raka Płuca.

-Pacjent powinien jak najszybciej trafić do dobrze wyposażonego i wysoko referencyjnego ośrodka. Także po to by tej niepotrzebnej zwłoki w diagnostyce uniknąć, by nie odsyłano go od Annasza do Kajfasza ze źle zdiagnozowanymi podejrzeniami, a nie pewnością, na co choruje – dodaje prof. Włodzimierz Olszewski, konsultant Centrum Onkologii w Warszawie. I podaje przykład pacjenta, który najpierw odbywał liczne konsultacje pulmonologiczne. Na koniec stwierdzono u niego ogniska raka płuc – które wycięto. Dopiero, gdy stan nie ulegał poprawie, skierowano go na wysoko wyspecjalizowane badanie. Wykazało one, że pacjenta ma raka zupełnie innego organu, a to co odnaleziono w płucach – to „tylko” przerzuty. –W wysoko wyspecjalizowanym ośrodku najprawdopodobniej prawdziwą przyczynę choroby odkryto by znacznie szybciej, zwiększając szanse pacjenta – kończy prof. Olszewski.

W Polsce takich ośrodków jest kilka. Ale w nich sytuacja nie zawsze układa się najlepiej, na kolejne zagrożenie zwraca uwagę Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej. Lekarze obawiają się, ze względów finansowych kierować pacjentów na badania umożliwiające podjęcie terapii ukierunkowanej (celowanej). –Bo NFZ zwraca za nie pieniądze tylko wtedy, gdy badanie przynosi pozytywny efekt, to znaczy gdy po nim następuje kwalifikacja do leczenie. Tymczasem często bywa tak, że trzeba przebadać 100 chorych, by 10 zakwalifikować do lecznia – mówi prof. Krzakowski. –To oznacza, że za 90 na 100 badań zapłacić musi szpital – dodaje. Lekarze i szpitale obawiają się konsekwencji finansowych zlecania dra na drogich badań.

-A to poważny błąd i zagrożenie – mówi prof. Barbara Pieńkowska – Grela, specjalista laboratoryjnej genetyki medycznej. –Bo nie ma jednego leku na raka płuc, ten lek trzeba dobrać do konkretnego pacjenta, na podstawie badań diagnostycznych. Lekarz nie może postępować „na ślepo”, „na wyczucie”.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.