Ratownicy w Krakowie odmówili przetransportowania pacjenta, ale rozwozili się karetką z imprezy

Udostępnij:
Krakowskie Pogotowie Ratunkowe odmówiło przetransportowania pacjenta na przeszczep do Gdańska. wykonania tej usługi, bo "byłoby to przekroczenie granic bezpieczeństwa". Tej samej nocy karetka przez dwie godziny odwoziła ratowników z imprezy sylwestrowej.
"Kilka dni temu wypłynęła informacja, że ratownicy medyczni w noc sylwestrową zadzwonili na prywatną komórkę dyspozytorki i poprosili ją, żeby wysłała karetkę po nich na imprezę. Kobieta wysłała nowoczesną karetkę bariatryczną - jedyny w Polsce ambulans służący do przewozu pacjentów ze znaczną nadwagą. Do przewiezienia było aż 12 osób i pojazd musiał wykonać dwa kursy. Karetka krążyła przez dwie godziny na trasie Kraków - Mogilany" - informuje TVN24.

- Przed północą otrzymaliśmy pytanie od firmy, która w zakresie transportu na hasło "przeszczep" obsługuje Szpital Uniwersytecki. Szpital spytał czy jest możliwość wsparcia i udzielenia pomocy w przewiezieniu pacjenta do Gdańska – tłumaczy i dodaje, że transport ratowników z imprezy odbył się z kolei pierwszego stycznia we wczesnych godzinach rannych. To zachowanie nie zaszkodziło w żaden sposób pacjentom - wyjaśnia Joanna Sieradzka, rzecznik KPR.

To, że 31 grudnia przed północą szpital zwrócił się do KPR z zapytaniem czy w razie konieczności 1 stycznia będzie w stanie wykonać przewóz pacjenta na hasło "przeszczepy" potwierdza w "Gazecie Krakowskiej" Arkadiusz Stosur, kierownik Działu Organizacji i Koordynacji Szpitala Uniwersyteckiego.
Pogotowie odmówiło, a pacjenta na Pomorze zawiozła prywatna firma. Sieradzka twierdzi, że pomóc nie byli w stanie.

- Powinna to zrobić firma transportowa, która zawarła specjalną umowę. Taką usługę Szpital Uniwersytecki wykupił. Nie możemy brać odpowiedzialności za to, że ktoś nie jest stanie wykonać usługi – zaznacza Sieradzka. Tłumaczy także, że przejazd do Gdańska to transport na dużą odległość i nie było możliwości, by zorganizować wszystko w tak krótkim czasie.

Wicemarszałek województwa małopolskiego Wojciech Kozak, który jako jeden z pierwszych dowiedział się o sprawie i zlecił kontrolę pogotowia i apelował o zwolnienie dyscyplinarne pracowników, którzy potraktowali karetkę, jak taksówkę.

Sieradzka przyznaje, że ratownicy KPR wracający z imprezy, zachowali się nieodpowiednio. Zostali za to ukarani, ale tylko naganami. Zapłacili też za transport prywatny. Innych konsekwencji nie poniosą.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.