Ratujmy polskich pacjentów przed wywozem leków
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 24.03.2013
Źródło: BL
Ministerstwo Zdrowia chwali się, że dzięki jego działaniom cenny leków w Polsce są jednymi z najniższych w Unii Europejskiej. Ten sukces ma jednak wielce niepożądany skutek uboczny: leki są masowo wywożone z Polski, zaczyna ich brakować w niektórych asortymentach, to szkoda dla polskich pacjentów. – Powinniśmy zacząć się przed tym bronić – przekonują eksperci.
Jaka jest skala wywozu? Liczy to IMS. Według wstępnych obliczeń, wartość wywozu oszacowano na 1,5 – 2 mld zł. – I to bardzo zła wiadomość dla polskich pacjentów. Pojawiają się braki na rynku leków. Powinniśmy temu przeciwdziałać – mówi Paulina Kieszkowska-Knapik, ekspert kancelarii Baker & McKenzie.
Dlaczego to strata? Firmy farmaceutyczne gotowe są sprzedawać w u nas taniej niż na bogatszych rynkach zachodniej Europy. Ale pod warunkiem, że te leki pozostają w Polsce. Gdy na zakupy w naszym kraju przyjeżdżają hurtownie brytyjskie czy niemieckie: firmy farmaceutyczne tracą. Efektem jest obniżanie kontyngentu leków dla Polski. Po to, by leki dostarczane do nas, nie „psuły” ceny niemieckiej czy brytyjskiej. Gdy taki kontyngent zostanie w Polsce na pniu wykupiony przez zagraniczne firmy: leków w Polsce zaczyna brakować.
Jest wykluczone, by taki tani import z Polski zwalczały rządy krajów – odbiorców. Po pierwsze, zabrania tego prawo. Po drugie, przeciw jest kalkulacja ekonomiczna: w końcu dzięki pomocy z polskiego rynku kraje bogatsze oszczędzają. Można być zatem pewnym, że na przykład Niemcy zrobią wszystko, by nie dopuścić do obrotu w swoim kraju polskich, tańszych papierosów. Ale nie zrobią nic, by zamknąć w ten sposób granicę przed tańszymi, polskimi lekami.
- Piłeczka jest po naszej stronie. To my powinniśmy wprowadzić ograniczenia albo zabraniając wywozu, albo istotnie go utrudniając – mówi Paulina Kieszkowska-Knapik. Wzorce w Europie są: podobne ograniczenia próbuje wprowadzić Grecja i Hiszpania. Z tych samych powodów, z których powinna to zrobić Polska. Bo i w tamtych krajach niskie ceny leków zamiast służyć greckim i hiszpańskim pacjentom – zaczęły im szkodzić.
Dlaczego to strata? Firmy farmaceutyczne gotowe są sprzedawać w u nas taniej niż na bogatszych rynkach zachodniej Europy. Ale pod warunkiem, że te leki pozostają w Polsce. Gdy na zakupy w naszym kraju przyjeżdżają hurtownie brytyjskie czy niemieckie: firmy farmaceutyczne tracą. Efektem jest obniżanie kontyngentu leków dla Polski. Po to, by leki dostarczane do nas, nie „psuły” ceny niemieckiej czy brytyjskiej. Gdy taki kontyngent zostanie w Polsce na pniu wykupiony przez zagraniczne firmy: leków w Polsce zaczyna brakować.
Jest wykluczone, by taki tani import z Polski zwalczały rządy krajów – odbiorców. Po pierwsze, zabrania tego prawo. Po drugie, przeciw jest kalkulacja ekonomiczna: w końcu dzięki pomocy z polskiego rynku kraje bogatsze oszczędzają. Można być zatem pewnym, że na przykład Niemcy zrobią wszystko, by nie dopuścić do obrotu w swoim kraju polskich, tańszych papierosów. Ale nie zrobią nic, by zamknąć w ten sposób granicę przed tańszymi, polskimi lekami.
- Piłeczka jest po naszej stronie. To my powinniśmy wprowadzić ograniczenia albo zabraniając wywozu, albo istotnie go utrudniając – mówi Paulina Kieszkowska-Knapik. Wzorce w Europie są: podobne ograniczenia próbuje wprowadzić Grecja i Hiszpania. Z tych samych powodów, z których powinna to zrobić Polska. Bo i w tamtych krajach niskie ceny leków zamiast służyć greckim i hiszpańskim pacjentom – zaczęły im szkodzić.
