Rezydentury nadal kością niezgody

Udostępnij:
Minister Zdrowia podwoił liczbę miejsc rezydenckich, ale lekarze nadal nie są zadowoleni. W niektórych dziedzinach nie umożliwiono otwarcia specjalizacji. Maciej Hamankiewicz, prezes NRL podnosi także, że złym rozwiązaniem jest niemożność aplikowania na inną specjalizację jeśli na wybraną nie ma miejsc.
Rezydentury to rządowe etaty, na których młodzi lekarze zdobywają specjalizację. Budżet państwa finansuje ich szkolenie, bo szpitale często nie mają na to pieniędzy. Lekarzy często na oddziale nie ma, bo muszą uczestniczyć chociażby w różnego rodzaju kursach.

- Niedobrym rozwiązaniem jest to, że młody lekarz nie może zmienić aplikacji o miejsce rezydenckie, czyli dynamicznie zareagować na przykład w sytuacji, gdy w wybranej dziedzinie jest dużo chętnych – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes NRL. – Podobnie nie można zmienić województwa w ubieganiu się o rezydenturę nawet jeśli w innym są miejsca na specjalizację, którą młody lekarz się interesuje.

W sesji wiosennej przygotowano 1612 miejsc rezydenckich dla lekarzy, którzy rozpoczną specjalizację. W całym 2015 r. ma być 6527 miejsc rezydenckich. Dwa razy więcej niż w roku poprzednim.

Jednak lekarze zwracają uwagę, że na przykład w dziedzinie neurologii nie pojawiło się żadne nowe miejsce rezydenckie a niektóre województwa dostały ich dwukrotnie mniej niż zgłaszane zapotrzebowanie, pisze Gazeta Wyborcza. Resort zdrowia tłumaczy, że w obecnym postępowaniu ministerstwo postanowiło zwiększyć liczbę rezydentur przede wszystkim w dziedzinach, które resort zdrowia uznał za kluczowe. Chodzi przede wszystkim o onkologię, geriatrię, pediatrię czy zdrowie publiczne.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.