Sąd Najwyższy: Nie można karać lekarzy za brak przecinków i kropek na receptach
Redaktor: Janusz Maciejowski
Data: 17.11.2014
Źródło: JM/MK/Gazeta Wyborcza
NFZ nie będzie mógł już żądać od lekarza zwrotu pieniędzy za leki wypisane na błędnie wypełnionej recepcie - to orzeczenie SN uchylające wyrok w sprawie 90-letniego medyka stanie się teraz precedensem de facto, czyli w podobnych sprawach będzie się można na nie powoływać. Wyrok jest korzystny dla lekarzy i farmaceutów.
Ten wyrok jest korzystny dla lekarzy i farmaceutów, którzy uważają, że dotychczasowe rozliczanie ich z recept było wręcz paranoiczne.
– Czasem chodzi o brak kropki czy przecinka. To, że pacjent jest chory i dostał właściwy lek, w ogóle się nie liczy - mówi mediom Stanisław Piechula, wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Tylko w 2013 r. NFZ nakazał zwrócić 5,5 mln zł za błędy na receptach.
Orzeczona sprawa dotyczyła lekarza, który od lat nie pracował, ale miał z NFZ podpisaną umowę na wypisywanie recept pro auctore i pro familia. Ponieważ jest kombatantem, wszystkie leki były refundowane. W 2011 r. fundusz przeprowadził u niego kontrolę i stwierdził braki w dokumentacji medycznej, chociaż prawo w tym przypadku tego nie wymaga.
"Przedstawiciele Funduszu zakwestionowali niektóre recepty, gdyż np. miały w złym miejscu wpisaną datę lub podpis lekarza był nieczytelny. Fundusz zażądał od lekarza zwrotu pieniędzy za realizację wszystkich, które budziły ich zastrzeżenia. Chodziło o kwotę 60 tys. zł. Medyk nie zapłacił, więc NFZ wniósł sprawę do sądu" - czytamy w Gazecie Wyborczej.
Chociaż sady pierwszej instancji przyznały rację kontrolującym, to SN stwierdził, że w przepisach dotyczących refundacji chodzi o to, by nie było nadużyć i wyłudzania pieniędzy, np. na leki, które w ogóle nie są potrzebne pacjentom.
Funduszowi wyjaśniono, że nim nałoży karę, to musi zbadać, czy leki naprawdę trafiły do chorego i czy istotnie były mu potrzebne.
- Tych spraw jest bardzo dużo i teraz orzeczenie dotyczy lekarzy - mówi mec Natalia Łojko z Kancelarii Kieszkowska, Rutkowska, Kolasiński. - Sąd uznał, że należy przyjrzeć się celowi umowy, którym jest udzielnie świadczenia osobie uprawnionej, a jeśli Fundusz zamierza dochodzić zwrotu kosztów musi wykazać, że poniósł szkodę.
– Czasem chodzi o brak kropki czy przecinka. To, że pacjent jest chory i dostał właściwy lek, w ogóle się nie liczy - mówi mediom Stanisław Piechula, wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Tylko w 2013 r. NFZ nakazał zwrócić 5,5 mln zł za błędy na receptach.
Orzeczona sprawa dotyczyła lekarza, który od lat nie pracował, ale miał z NFZ podpisaną umowę na wypisywanie recept pro auctore i pro familia. Ponieważ jest kombatantem, wszystkie leki były refundowane. W 2011 r. fundusz przeprowadził u niego kontrolę i stwierdził braki w dokumentacji medycznej, chociaż prawo w tym przypadku tego nie wymaga.
"Przedstawiciele Funduszu zakwestionowali niektóre recepty, gdyż np. miały w złym miejscu wpisaną datę lub podpis lekarza był nieczytelny. Fundusz zażądał od lekarza zwrotu pieniędzy za realizację wszystkich, które budziły ich zastrzeżenia. Chodziło o kwotę 60 tys. zł. Medyk nie zapłacił, więc NFZ wniósł sprawę do sądu" - czytamy w Gazecie Wyborczej.
Chociaż sady pierwszej instancji przyznały rację kontrolującym, to SN stwierdził, że w przepisach dotyczących refundacji chodzi o to, by nie było nadużyć i wyłudzania pieniędzy, np. na leki, które w ogóle nie są potrzebne pacjentom.
Funduszowi wyjaśniono, że nim nałoży karę, to musi zbadać, czy leki naprawdę trafiły do chorego i czy istotnie były mu potrzebne.
- Tych spraw jest bardzo dużo i teraz orzeczenie dotyczy lekarzy - mówi mec Natalia Łojko z Kancelarii Kieszkowska, Rutkowska, Kolasiński. - Sąd uznał, że należy przyjrzeć się celowi umowy, którym jest udzielnie świadczenia osobie uprawnionej, a jeśli Fundusz zamierza dochodzić zwrotu kosztów musi wykazać, że poniósł szkodę.
