Sebastian Szymanek: Polska obrona na "chiński kryzys" to polskie leki
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 11.07.2019
Źródło: Polpharma
Tagi: | Sebastian Szymanek |
- Uzależnienie się od Chin okazało się dla Europy zgubne – mówi Sebastian Szymanek, dyrektor generalny Polpharma Polska, i przyznaje, że receptą jest produkcja tych substancji u siebie, w Polsce.
Czy to prawda, że Polpharma produkuje w Starogardzie Gdańskim substancje czynne?
- Tak, to prawda. Dzisiaj zakład API jest jednym z najbardziej innowacyjnych obszarów w firmie i jest w stanie konkurować na globalnym rynku. 20 lat temu była to jednak decyzja trudna biznesowo. Zakład przynosił ogromne straty, ale właściciel Polpharmy Jerzy Starak zdecydował się utrzymać tę produkcję i zrestrukturyzować oraz zmodernizować fabrykę. To jego osobista determinacja sprawiła, że utrzymana została produkcja.
Jak dużo substancji czynnych produkuje zakład API Polpharmy?
- Wiele innych zakładów wytwarzających substancje w Polsce upadło z powodu braku możliwości konkurowania z tanimi producentami z Azji. Polpharma skupiła się na substancjach wysoko specjalistycznych i wymagających zaawansowanych kompetencji, dodatkowo zainwestowała ogromne środki w ochronę środowiska. W tej chwili produkujemy w skali komercyjnej 42 substancje czynne. Większość w zakładach API w Starogardzie, kilka pochodzi z zakładu API Ipochem w Warszawie.
Dlaczego tylko tyle?
- Nie jesteśmy w stanie konkurować cenowo z producentami z Azji, u których kupują substancje czynne producenci z całego świata. Niestety, uzależnienie się od Chin okazało się dla Europy zgubne. Po pierwsze, kiedy producenci zrozumieli, że stali się monopolistami, zaczęli Europie stawiać warunki. Po drugie, z powodu wieloletnich zaniedbań dotyczących ochrony środowiska zaczęli mieć problemy i to nie byle jakie. Nie polegały one tylko na tym, że rząd chiński wprowadził zaostrzenia środowiskowe i to wymusiło kosztowne modernizacje, czasami niemożliwe do zrealizowania, ale dochodziło też do dramatycznych wybuchów i pożarów w fabrykach.
Czy może zabraknąć leków w Europie?
- Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Rządy krajów UE i USA zaczęły myśleć o przywróceniu produkcji substancji czynnych i intermediatów. Liczymy na to, że problem zostanie rozwiązany. My, w Polpharmie, w przypadku leków, dla których nie jesteśmy w stanie samodzielnie wytworzyć API, od dawna dywersyfikujemy źródła zakupu surowców. Pozwala nam to na minimalizację ryzyka, ale powoduje też, że produkcja jest coraz droższa.
Czy polskie Ministerstwo Zdrowia zwracało się do was z propozycją współpracy, rozszerzenia produkcji?
- Do tej pory nie, chociaż wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że jako polska firma chcemy pomagać i uczestniczyć w budowaniu bezpieczeństwa lekowego naszego kraju. Nie zachęcani ani nie wspierani przez nikogo utrzymaliśmy ostatni w Polsce tak duży zakład API, produkujemy wiele nierentownych leków, z których wszyscy konkurenci się już wycofali. Myślę, że dajemy dowody na to, iż jesteśmy partnerem polskiej gospodarki, a także partnerem polskiej służby zdrowia.
- Tak, to prawda. Dzisiaj zakład API jest jednym z najbardziej innowacyjnych obszarów w firmie i jest w stanie konkurować na globalnym rynku. 20 lat temu była to jednak decyzja trudna biznesowo. Zakład przynosił ogromne straty, ale właściciel Polpharmy Jerzy Starak zdecydował się utrzymać tę produkcję i zrestrukturyzować oraz zmodernizować fabrykę. To jego osobista determinacja sprawiła, że utrzymana została produkcja.
Jak dużo substancji czynnych produkuje zakład API Polpharmy?
- Wiele innych zakładów wytwarzających substancje w Polsce upadło z powodu braku możliwości konkurowania z tanimi producentami z Azji. Polpharma skupiła się na substancjach wysoko specjalistycznych i wymagających zaawansowanych kompetencji, dodatkowo zainwestowała ogromne środki w ochronę środowiska. W tej chwili produkujemy w skali komercyjnej 42 substancje czynne. Większość w zakładach API w Starogardzie, kilka pochodzi z zakładu API Ipochem w Warszawie.
Dlaczego tylko tyle?
- Nie jesteśmy w stanie konkurować cenowo z producentami z Azji, u których kupują substancje czynne producenci z całego świata. Niestety, uzależnienie się od Chin okazało się dla Europy zgubne. Po pierwsze, kiedy producenci zrozumieli, że stali się monopolistami, zaczęli Europie stawiać warunki. Po drugie, z powodu wieloletnich zaniedbań dotyczących ochrony środowiska zaczęli mieć problemy i to nie byle jakie. Nie polegały one tylko na tym, że rząd chiński wprowadził zaostrzenia środowiskowe i to wymusiło kosztowne modernizacje, czasami niemożliwe do zrealizowania, ale dochodziło też do dramatycznych wybuchów i pożarów w fabrykach.
Czy może zabraknąć leków w Europie?
- Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Rządy krajów UE i USA zaczęły myśleć o przywróceniu produkcji substancji czynnych i intermediatów. Liczymy na to, że problem zostanie rozwiązany. My, w Polpharmie, w przypadku leków, dla których nie jesteśmy w stanie samodzielnie wytworzyć API, od dawna dywersyfikujemy źródła zakupu surowców. Pozwala nam to na minimalizację ryzyka, ale powoduje też, że produkcja jest coraz droższa.
Czy polskie Ministerstwo Zdrowia zwracało się do was z propozycją współpracy, rozszerzenia produkcji?
- Do tej pory nie, chociaż wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że jako polska firma chcemy pomagać i uczestniczyć w budowaniu bezpieczeństwa lekowego naszego kraju. Nie zachęcani ani nie wspierani przez nikogo utrzymaliśmy ostatni w Polsce tak duży zakład API, produkujemy wiele nierentownych leków, z których wszyscy konkurenci się już wycofali. Myślę, że dajemy dowody na to, iż jesteśmy partnerem polskiej gospodarki, a także partnerem polskiej służby zdrowia.