Stent biodegradowalny rewolucją w kardiologii interwencyjnej?

Udostępnij:
Choroby układu krążenia stanowią pierwszą przyczynę zgonów zarówno w Polsce jak i na świecie w krajach rozwiniętych. Dane Światowej Organizacji Zdrowia są alarmujące. W 2020 roku na chorobę niedokrwienną serca umrze 11,1 mln ludzi wobec 7,1 mln w roku 2001. Czy możemy się temu przeciwstawić?
Kardiologia interwencyjna w Polsce nieprzerwanie od lat 80-tych święci tryumfy, odkąd po raz pierwszy wykorzystał jej zdobycze znakomity lekarz prof. Witold Rużyłło. Dzięki staraniom środowiska kardiologów w Polsce powstało ponad 140 pracowni kardiologii interwencyjnej, a nasze wyniki leczenia zawałów prześcigają osiągnięcia bogatszych krajów europejskich. Jednak, czy na pewno możemy spocząć na laurach i jednoznacznie stwierdzić, że zrobiliśmy wszystko, aby ratować życie pacjentów i przyczynić się do komfortu ich życia? Nie do końca.

Według danych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego 80 procent zabiegów angioplastyki wieńcowej odbywa się za pomocą stentów, czyli wprowadzenia do zwężonego chorobowo naczynia metalowej protezy, która ma na celu jego rozszerzenie i umożliwienie bezkolizyjnego przepływu krwi w organizmie i prawidłowego ukrwienia. Jednak w większości wszczepiamy stenty metalowe, które mogą powodować zakrzepicę, odczyny zapalne, czy bóle dławicowe w piersi. Aby temu zaradzić na rynku dostępne są obecnie stenty z lekiem samoistnie uwalniającym się w naczyniu, aby w ten sposób zapobiec ewentualnym powikłaniom. Stent metalowy to jednak ciało obce wprowadzone do naczynia krwionośnego. Po kilkunastu miesiącach od umieszczenia tworzy się wokół niego neointima – tkanka powstająca przez drażnienie ściany naczynia. Tkanka narasta i zwęża światło naczynia mogąc doprowadzić do całkowitego zamknięcia. I choć stenty nowszej generacji uwalniają leki zapobiegające takiemu rozwojowi sytuacji, to jednak całkowicie jej nie wykluczają. Czy jest na to rada?

Jest. To stenty biodegradowalne, które rozpuszczają się w naczyniu po upływie kilkunastu miesięcy od zabiegu. Zachowują się w ten sposób, że tworzą „rusztowanie” w ścianie naczynia, które dzięki temu rozszerza się i przypomina sytuację sprzed chorobowego zwężenia. Maleje więc znacząco ryzyko kolejnego zawału.

- Po wchłonięciu stentu bioresorbowalnego ściana naczynia się regeneruje i przypomina budową tę prawidłową - mówi prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, ordynator II Kliniki Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. - Stenty rozpuszczalne dają szansę na poprawę rokowania odległego. Takie badania są w trakcie, czekamy na wyniki – dodaje.

Po zabiegu z wykorzystaniem stentów biodegradowalnych naczynie goi się znacznie krócej niż z wykorzystaniem stentów klasycznych – około 3 miesięcy. Krótszy jest więc czas pobytu pacjenta w szpitalu (a może on wynosić nawet 5 dni w przypadku wszczepienia stentu klasycznego) , nie trzeba także przez tak długi czas jak w przypadku stentów klasycznych stosować podwójnej terapii przeciwpłytkowej. Według badań przytoczonych na stronie PTK, najbardziej widoczną korzyścią stentów biodegradowalnych jest niższe ryzyko zdarzeń sercowych powiązanych z zakrzepicą w stencie pomiędzy 1 a 4 rokiem od implantacji. Co jeszcze jest ważne? To, że u chorych na cukrzycę bardzo duże znaczenie ma rodzaj wszczepianego stentu. Naczynia cukrzyków są zazwyczaj mniejsze i mają bardziej wymagającą, krętą budowę anatomiczną. Cukrzyca zwiększa również ryzyko powstania restenozy (powtórnego zwężenia tętnicy po przebytym zabiegu jej udrożnienia) i zakrzepicy stentu. U tej grupy chorych ryzyko wystąpienia powikłań jest więc znacznie wyższe.

- Stenty rozpuszczalne są ciągle w fazie badań. Najbardziej interesujące są, jeszcze nie udowodnione naukowo, potencjalne korzyści: stabilizacja blaszki miażdżycowej, poprawa funkcji rozkurczowej tętnicy, i późne zwiększenie światła. Rusztowania stentu rozpuszczalnego ulegają w ciągu 2 lat bioresorbcji, co zmniejsza ryzyko późnej zakrzepicy w stencie a także umożliwia reinterwencję zarówno przezskórną, jak i chirurgiczną. – wylicza prof. dr hab. n. med Janina Stępińska, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Instytucie Kariologii w Warszawie.

Nowoczesne technologie medyczne mają to do siebie, że niestety w Polsce upowszechniają się dość wolno. Tak też dzieje się w przypadku stentów biodegradowalnych. Na świecie zabiegi z ich wykorzystaniem stanowią znakomitą część angioplastyki wieńcowej, w Polsce – poniżej 5 procent.

- Bioresorbowalne stenty naczyniowe są rewolucją i szansą dla pacjentów po zawale. W zaawansowanych i doświadczonych ośrodkach na świecie, stenty bioresorbowalne stosowane są u kilkunastu procent pacjentów, w Polsce liczba ta wynosi tylko kilka procent - poniżej 5 proc. Wszystko zależne jest od finansowania. – mówi prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, ordynator II Kliniki Kardiologii CM UJ w Krakowie.

Czyżby znowu decydowały finanse? Oczywiście stent biodegradowalny jest droższy niż klasyczny, ale to cena jednostkowa. Porównując koszty powikłań, ponownych hospitalizacji i reoperacji ich ukształtowanie okazuje się zupełnie inne.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.