Monitor Wielkopolski
Szpital już nie na peryferiach
Lecznica przy ulicy Lutyckiej w stolicy Wielkopolski świętuje 50 lat swojego istnienia. Jakie były początki Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu i jak wygląda dzisiejsza rzeczywistość placówki?
Artykuł Artura Boińskiego z „Monitora Wielkopolskiego”:
Szpital Wojewódzki w Poznaniu tak naprawdę jest przy ulicy Juraszów (notabene – wybitnych lekarzy) oraz (jego oddziały) – w Kiekrzu i Kowanówku. A jednak każdy poznaniak, gdy ktoś zapyta go np. gdzie się urodził albo gdzie szukał doraźnej pomocy w nocy, bez wahania odpowie „na Lutyckiej”. To ta arteria na trwałe wrosła w nazwę podległego obecnie samorządowi województwa szpitala, tak jak on sam przez pół wieku na trwałe wpisał się w krajobraz stolicy Wielkopolski.
Jak u Barei
A zaczęło się trochę jak w serialu „Alternatywy 4” i mogłoby Stanisławowi Barei posłużyć jako inspiracja do kolejnego odcinka opowieści o realiach gierkowskiej epoki…
Bo choć planowo pierwszy etap nowej poznańskiej lecznicy miał zostać ukończony na wiosnę 1973 roku, a teren wokół był nadal jednym wielkim placem budowy, to w połowie grudnia 1972 roku władze miejskie i partyjne podjęły polityczną decyzję o konieczności uruchomienia szpitala jeszcze przed sylwestrem. W związku z tym – jak czytamy w historii lecznicy – „niektóre decyzje organizacyjne miały charakter nagły i prowizoryczny”.
Pierwszych dwoje pacjentów szpital przyjął więc 30 grudnia 1972 roku, na oddział wewnętrzny. 31 grudnia jeden z chorych wyszedł do domu na przepustkę. Natomiast druga pacjentka nie wyraziła zgody na pójście do domu i w rezultacie na sylwestrowy dyżur musieli specjalnie dla niej przyjść pielęgniarka i lekarz.
Nawiązując do tytułu innego serialu, tym razem od naszych południowych sąsiadów, dziś z pewnością nie jest to „Szpital na peryferiach”. Ale u zarania? Warto pamiętać, że gdy przyjmowano wspomnianą dwójkę pierwszych pacjentów, położone niedaleko szpitala Piątkowo (dziś znana dzielnica blokowisk, połączona z centrum „Pestką”) było jeszcze… podpoznańską wsią!
Kontakt z pielęgniarką
W 1965 roku Prezydium Rady Narodowej Miasta Poznania podjęło decyzję o budowie nowego miejskiego szpitala, a ta formalnie rozpoczęła się w 1966 roku.
Na pierwszym etapie stawiano siedmiopiętrowy budynek łóżkowy z dwupiętrową przybudówką diagnostyczną oraz charakterystyczną rotundę przeznaczoną na przychodnie przyszpitalne (ta okrągła budowla stanowi do dziś najbardziej rozpoznawalny element szpitalnego kompleksu, znalazła się też w logotypie placówki). Całość połączono korytarzami na poziomie drugiego piętra. W tym samym czasie rozpoczęto budowę zaplecza z centralnym magazynem oraz pralnią. Modernistyczną bryłę głównego budynku wzorowano podobno na szpitalach we Frankfurcie nad Menem, w Leverkusen i w São Paulo.
Pacjentka, jedna z dwojga pierwszych przyjętych do szpitala 30 grudnia 1972 roku, nie wyraziła zgody na pójście do domu na przepustkę – w rezultacie na sylwestrowy dyżur musieli specjalnie dla niej przyjść pielęgniarka i lekarz
„Gazeta Poznańska” donosiła wtedy, że powstaje „szpital najnowocześniejszy w Europie”, a „stwierdzenie na wskroś nowoczesny byłoby chyba dużym uproszczeniem”. „Kontakt chorego z pielęgniarką oddziałową utrzymywany będzie również poprzez aparaturę głośnikową” – ekscytowali się dziennikarze, podkreślając też takie rozwiązania jak krótkofalówki w salach, ogrzewanie szpitala systemem sufitowym czy wydajność kuchni, gotowej do przygotowania jednorazowo nawet 4500 posiłków.
Taki „przerób” kulinarnego zaplecza zakładał też obsługę innych szpitali, bo w tym nowym zaplanowano 700 łóżek na oddziałach: trzech internistycznych, chirurgicznym, chirurgii urazowej, neurologicznym, laryngologicznym, okulistycznym, intensywnej terapii i reanimacyjnym.
Obywatel na zamówienie
Oddziały internistyczne, dermatologiczny, okulistyczny i laryngologiczny jako pierwsze zaczęły od początku 1973 roku normalnie funkcjonować. Potem stopniowo uruchamiano kolejne szpitalne struktury. Czasami znów w pilnym trybie i na polityczne zapotrzebowanie. Tak było choćby w lutym 1974 roku, gdy to właśnie na Lutyckiej zaplanowano przyjście na świat 500 001 obywatela Poznania…
Pierwszym dyrektorem działającego szpitala był Roman Ratomski. Biorąc pod uwagę, że obecny szef placówki Piotr Nowicki jest jego siódmym jego następcą, trzeba przyznać, że średnio dyrektorzy 50-letniej lecznicy dość długo utrzymywali się na swoich stanowiskach.
Zmieniały się natomiast nazwy placówki. Gdy powstawała, była Szpitalem Miejskim. Po kilkunastu miesiącach zaczęła obowiązywać nazwa Wielospecjalistyczny Szpital Miasta Poznania. A już w 1975 roku mieliśmy Wojewódzki Szpital Zespolony, który dziś jest po prostu Szpitalem Wojewódzkim.
W ostatnich kilkunastu latach, w związku z przekształceniami struktury placówek opieki zdrowotnej, Lutycka „połknęła” kilka innych jednostek. W 2010 roku przejęto Wielkopolskie Centrum Ortopedii i Chirurgii Urazowej z ulicy Gąsiorowskich, a także Szpital Grunwaldzki z ulicy Orzeszkowej, z kolei w roku 2015 – Ośrodek Rehabilitacyjny dla Dzieci w Kiekrzu i Zakład Opiekuńczo-Leczniczy z Grobli (nowo wybudowany budynek ZOL-u otwarto natomiast w 2018 roku przy głównym gmachu szpitala).
Jak to ogarnąć?
Jak skomplikowanym w zarządzaniu przedsięwzięciem jest dziś Szpital Wojewódzki w Poznaniu, pokazuje jego struktura. Formalnie placówka składa się z trzech zlokalizowanych w różnych miejscach filii. Pierwsza z nich, pod nazwą Wielkopolskie Centrum Specjalistyczne, to opisywana przez nas siedziba przy ul. Juraszów 7/19 w Poznaniu. Przy ul. Sanatoryjnej 34 w Kowanówku pod Obornikami funkcjonuje Szpital Rehabilitacyjno-Kardiologiczny. Filia nr 3 natomiast to Wielkopolskie Centrum Rehabilitacji, znajdujące się przy ul. Sanatoryjnej 2, ale w… Kiekrzu (choć administracyjnie to obecnie w granicach Poznania).
W 1973 r. do placówki przyjęto 3125 pacjentów. W roku 2019 było ich 71 536, z czego aż 51 395 trafiło na SOR
To nie wszystko, bo samo Wielkopolskie Centrum Specjalistyczne składa się ze: Szpitala Wielospecjalistycznego (a ten ma dziś 14 oddziałów i kilka innych samodzielnych jednostek), Przychodni Wielospecjalistycznej (tworzy ją 15 poradni), Centrum Opieki Długoterminowej i Psychiatrycznej (to kolejne 3 oddziały). Można też wspomnieć, że Szpitalny Oddział Ratunkowy oraz Poradnia Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej tworzą tzw. Centrum Medycyny Ratunkowej. Jego funkcjonowaniu pomaga też przyszpitalne lądowisko dla helikopterów, przyjmujące lotnicze transporty medyczne zarówno w dzień, jak i w nocy.
Upominek dla księcia
Filia nr 2, czyli zajmująca się kardiologią i rehabilitacją placówka w Kowanówku (kilka lat temu działająca też jeszcze w lokalizacji w pobliskich Miłowodach), to temat na osobną historię, którą tu – by nie zaburzać narracji o półwieczu Szpitala Wojewódzkiego – wspominamy jedynie skrótowo. Placówka powstała w II połowie… XIX wieku jako drugie sanatorium na terenach polskich. Obiekt stanowił upominek dla księcia Wilhelma i przyjmował na hospitalizację nerwowo chorych. W 1903 r. wybudowano pawilony po drugiej stronie rzeki Wełny, gdzie zorganizowano sanatorium dla chorych na gruźlicę oraz jeden pawilon z przeznaczeniem na dom starców. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nowa nazwa ośrodka brzmiała: Lecznica dla Płucno-chorych pod Obornikami. Potem obiekt zmienił nazwę na Sanatorium Przeciwgruźlicze w Kowanówku, by w 1979 r. stać się Ośrodkiem Kardio-Pulmonologicznym, a w 1994 r. obecnym Szpitalem Rehabilitacyjno-Kardiologicznym. Dziś ta filia obejmuje 11 jednostek organizacyjnych: oddziałów, pracowni, zakładu i poradni.
Trzecia z filii, jak jej nazwa wskazuje, zajmuje się rehabilitacją pacjentów, głównie w zakresie neurologii i kardiologii. Do obiektu przy Sanatoryjnej w Kiekrzu kilka miesięcy temu dołączono też część funkcjonującą wcześniej w innym kierskim budynku przy ul. Uzdrowiskowej.
Młoda jak pielęgniarka
Jak wyglądała działalność Lutyckiej w liczbach kiedyś, a jak przedstawia się po pół wieku funkcjonowania?
Gdy szpital rozpoczynał pracę, dziennie przyjmował 10–12 chorych, a podczas ostrego dyżuru 5–10 osób. W całym roku 1973 do szpitala trafiło w sumie 3125 pacjentów, rok później – 8473. Wtedy lecznica zatrudniała 790 pracowników, z czego 230 osób zaplecza administracyjno-technicznego i 233 pielęgniarki (których średnia wieku, jak czytamy, wynosiła… 21 lat).
Po zmianach organizacyjnych w 1975 roku w szpitalu pracowało 350 lekarzy, 150 stomatologów, 1500 pielęgniarek! Planowych pacjentów dziennie było około 40, szpital pełnił w miesiącu 8 ostrych dyżurów, przyjmując wtedy do 100 osób. Na 5-lecie swojej działalności placówka podsumowywała, że rocznie obsługuje około 17 000 chorych.
A dziś?
Leżeć nie będą
Najbardziej miarodajny do porównań, bo ostatni „normalny” przed pandemią, wydaje się rok 2019. Wówczas przyjęto 71 536 pacjentów, w tym aż 51 395 trafiło do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Przeprowadzono 11 408 zabiegów operacyjnych.
Obecnie Szpital Wojewódzki zatrudnia 328 lekarzy i 461 pielęgniarek. Dysponuje w sumie 880 łóżkami.
Jeśli o liczbach mowa, warto jeszcze zwrócić uwagę na te, które dotyczą najbardziej docenianych oddziałów. 4 stycznia 1994 roku wykonano tutaj pierwszy przeszczep nerki i od tego czasu było już ponad 2600 takich zabiegów transplantacji (tylko w 2021 roku – 58).
Poprzedni rok dał też szpitalowi drugie w regionie miejsce pod względem wykonanych zabiegów endoprotezoplastyki – obsłużono 476 wymagających takiej pomocy pacjentów.
Co dalej z Lutycką, której sytuację finansową udało się ostatnio wyraźnie ustabilizować?
– Trzeba marzyć, choć pewnie prościej byłoby nic nie robić, leżeć i narzekać, że system jest do bani – mówi z wigorem dyrektor Piotr Nowicki i już planuje kolejne inwestycje, które powinny jeszcze poprawić stan pięćdziesięciolatka.
Artykuł opublikowano w „Monitorze Wielkopolskim” 5/2022.
Szpital Wojewódzki w Poznaniu tak naprawdę jest przy ulicy Juraszów (notabene – wybitnych lekarzy) oraz (jego oddziały) – w Kiekrzu i Kowanówku. A jednak każdy poznaniak, gdy ktoś zapyta go np. gdzie się urodził albo gdzie szukał doraźnej pomocy w nocy, bez wahania odpowie „na Lutyckiej”. To ta arteria na trwałe wrosła w nazwę podległego obecnie samorządowi województwa szpitala, tak jak on sam przez pół wieku na trwałe wpisał się w krajobraz stolicy Wielkopolski.
Jak u Barei
A zaczęło się trochę jak w serialu „Alternatywy 4” i mogłoby Stanisławowi Barei posłużyć jako inspiracja do kolejnego odcinka opowieści o realiach gierkowskiej epoki…
Bo choć planowo pierwszy etap nowej poznańskiej lecznicy miał zostać ukończony na wiosnę 1973 roku, a teren wokół był nadal jednym wielkim placem budowy, to w połowie grudnia 1972 roku władze miejskie i partyjne podjęły polityczną decyzję o konieczności uruchomienia szpitala jeszcze przed sylwestrem. W związku z tym – jak czytamy w historii lecznicy – „niektóre decyzje organizacyjne miały charakter nagły i prowizoryczny”.
Pierwszych dwoje pacjentów szpital przyjął więc 30 grudnia 1972 roku, na oddział wewnętrzny. 31 grudnia jeden z chorych wyszedł do domu na przepustkę. Natomiast druga pacjentka nie wyraziła zgody na pójście do domu i w rezultacie na sylwestrowy dyżur musieli specjalnie dla niej przyjść pielęgniarka i lekarz.
Nawiązując do tytułu innego serialu, tym razem od naszych południowych sąsiadów, dziś z pewnością nie jest to „Szpital na peryferiach”. Ale u zarania? Warto pamiętać, że gdy przyjmowano wspomnianą dwójkę pierwszych pacjentów, położone niedaleko szpitala Piątkowo (dziś znana dzielnica blokowisk, połączona z centrum „Pestką”) było jeszcze… podpoznańską wsią!
Kontakt z pielęgniarką
W 1965 roku Prezydium Rady Narodowej Miasta Poznania podjęło decyzję o budowie nowego miejskiego szpitala, a ta formalnie rozpoczęła się w 1966 roku.
Na pierwszym etapie stawiano siedmiopiętrowy budynek łóżkowy z dwupiętrową przybudówką diagnostyczną oraz charakterystyczną rotundę przeznaczoną na przychodnie przyszpitalne (ta okrągła budowla stanowi do dziś najbardziej rozpoznawalny element szpitalnego kompleksu, znalazła się też w logotypie placówki). Całość połączono korytarzami na poziomie drugiego piętra. W tym samym czasie rozpoczęto budowę zaplecza z centralnym magazynem oraz pralnią. Modernistyczną bryłę głównego budynku wzorowano podobno na szpitalach we Frankfurcie nad Menem, w Leverkusen i w São Paulo.
„Gazeta Poznańska” donosiła wtedy, że powstaje „szpital najnowocześniejszy w Europie”, a „stwierdzenie na wskroś nowoczesny byłoby chyba dużym uproszczeniem”. „Kontakt chorego z pielęgniarką oddziałową utrzymywany będzie również poprzez aparaturę głośnikową” – ekscytowali się dziennikarze, podkreślając też takie rozwiązania jak krótkofalówki w salach, ogrzewanie szpitala systemem sufitowym czy wydajność kuchni, gotowej do przygotowania jednorazowo nawet 4500 posiłków.
Taki „przerób” kulinarnego zaplecza zakładał też obsługę innych szpitali, bo w tym nowym zaplanowano 700 łóżek na oddziałach: trzech internistycznych, chirurgicznym, chirurgii urazowej, neurologicznym, laryngologicznym, okulistycznym, intensywnej terapii i reanimacyjnym.
Obywatel na zamówienie
Oddziały internistyczne, dermatologiczny, okulistyczny i laryngologiczny jako pierwsze zaczęły od początku 1973 roku normalnie funkcjonować. Potem stopniowo uruchamiano kolejne szpitalne struktury. Czasami znów w pilnym trybie i na polityczne zapotrzebowanie. Tak było choćby w lutym 1974 roku, gdy to właśnie na Lutyckiej zaplanowano przyjście na świat 500 001 obywatela Poznania…
Pierwszym dyrektorem działającego szpitala był Roman Ratomski. Biorąc pod uwagę, że obecny szef placówki Piotr Nowicki jest jego siódmym jego następcą, trzeba przyznać, że średnio dyrektorzy 50-letniej lecznicy dość długo utrzymywali się na swoich stanowiskach.
Zmieniały się natomiast nazwy placówki. Gdy powstawała, była Szpitalem Miejskim. Po kilkunastu miesiącach zaczęła obowiązywać nazwa Wielospecjalistyczny Szpital Miasta Poznania. A już w 1975 roku mieliśmy Wojewódzki Szpital Zespolony, który dziś jest po prostu Szpitalem Wojewódzkim.
W ostatnich kilkunastu latach, w związku z przekształceniami struktury placówek opieki zdrowotnej, Lutycka „połknęła” kilka innych jednostek. W 2010 roku przejęto Wielkopolskie Centrum Ortopedii i Chirurgii Urazowej z ulicy Gąsiorowskich, a także Szpital Grunwaldzki z ulicy Orzeszkowej, z kolei w roku 2015 – Ośrodek Rehabilitacyjny dla Dzieci w Kiekrzu i Zakład Opiekuńczo-Leczniczy z Grobli (nowo wybudowany budynek ZOL-u otwarto natomiast w 2018 roku przy głównym gmachu szpitala).
Jak to ogarnąć?
Jak skomplikowanym w zarządzaniu przedsięwzięciem jest dziś Szpital Wojewódzki w Poznaniu, pokazuje jego struktura. Formalnie placówka składa się z trzech zlokalizowanych w różnych miejscach filii. Pierwsza z nich, pod nazwą Wielkopolskie Centrum Specjalistyczne, to opisywana przez nas siedziba przy ul. Juraszów 7/19 w Poznaniu. Przy ul. Sanatoryjnej 34 w Kowanówku pod Obornikami funkcjonuje Szpital Rehabilitacyjno-Kardiologiczny. Filia nr 3 natomiast to Wielkopolskie Centrum Rehabilitacji, znajdujące się przy ul. Sanatoryjnej 2, ale w… Kiekrzu (choć administracyjnie to obecnie w granicach Poznania).
To nie wszystko, bo samo Wielkopolskie Centrum Specjalistyczne składa się ze: Szpitala Wielospecjalistycznego (a ten ma dziś 14 oddziałów i kilka innych samodzielnych jednostek), Przychodni Wielospecjalistycznej (tworzy ją 15 poradni), Centrum Opieki Długoterminowej i Psychiatrycznej (to kolejne 3 oddziały). Można też wspomnieć, że Szpitalny Oddział Ratunkowy oraz Poradnia Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej tworzą tzw. Centrum Medycyny Ratunkowej. Jego funkcjonowaniu pomaga też przyszpitalne lądowisko dla helikopterów, przyjmujące lotnicze transporty medyczne zarówno w dzień, jak i w nocy.
Upominek dla księcia
Filia nr 2, czyli zajmująca się kardiologią i rehabilitacją placówka w Kowanówku (kilka lat temu działająca też jeszcze w lokalizacji w pobliskich Miłowodach), to temat na osobną historię, którą tu – by nie zaburzać narracji o półwieczu Szpitala Wojewódzkiego – wspominamy jedynie skrótowo. Placówka powstała w II połowie… XIX wieku jako drugie sanatorium na terenach polskich. Obiekt stanowił upominek dla księcia Wilhelma i przyjmował na hospitalizację nerwowo chorych. W 1903 r. wybudowano pawilony po drugiej stronie rzeki Wełny, gdzie zorganizowano sanatorium dla chorych na gruźlicę oraz jeden pawilon z przeznaczeniem na dom starców. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nowa nazwa ośrodka brzmiała: Lecznica dla Płucno-chorych pod Obornikami. Potem obiekt zmienił nazwę na Sanatorium Przeciwgruźlicze w Kowanówku, by w 1979 r. stać się Ośrodkiem Kardio-Pulmonologicznym, a w 1994 r. obecnym Szpitalem Rehabilitacyjno-Kardiologicznym. Dziś ta filia obejmuje 11 jednostek organizacyjnych: oddziałów, pracowni, zakładu i poradni.
Trzecia z filii, jak jej nazwa wskazuje, zajmuje się rehabilitacją pacjentów, głównie w zakresie neurologii i kardiologii. Do obiektu przy Sanatoryjnej w Kiekrzu kilka miesięcy temu dołączono też część funkcjonującą wcześniej w innym kierskim budynku przy ul. Uzdrowiskowej.
Młoda jak pielęgniarka
Jak wyglądała działalność Lutyckiej w liczbach kiedyś, a jak przedstawia się po pół wieku funkcjonowania?
Gdy szpital rozpoczynał pracę, dziennie przyjmował 10–12 chorych, a podczas ostrego dyżuru 5–10 osób. W całym roku 1973 do szpitala trafiło w sumie 3125 pacjentów, rok później – 8473. Wtedy lecznica zatrudniała 790 pracowników, z czego 230 osób zaplecza administracyjno-technicznego i 233 pielęgniarki (których średnia wieku, jak czytamy, wynosiła… 21 lat).
Po zmianach organizacyjnych w 1975 roku w szpitalu pracowało 350 lekarzy, 150 stomatologów, 1500 pielęgniarek! Planowych pacjentów dziennie było około 40, szpital pełnił w miesiącu 8 ostrych dyżurów, przyjmując wtedy do 100 osób. Na 5-lecie swojej działalności placówka podsumowywała, że rocznie obsługuje około 17 000 chorych.
A dziś?
Leżeć nie będą
Najbardziej miarodajny do porównań, bo ostatni „normalny” przed pandemią, wydaje się rok 2019. Wówczas przyjęto 71 536 pacjentów, w tym aż 51 395 trafiło do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Przeprowadzono 11 408 zabiegów operacyjnych.
Obecnie Szpital Wojewódzki zatrudnia 328 lekarzy i 461 pielęgniarek. Dysponuje w sumie 880 łóżkami.
Jeśli o liczbach mowa, warto jeszcze zwrócić uwagę na te, które dotyczą najbardziej docenianych oddziałów. 4 stycznia 1994 roku wykonano tutaj pierwszy przeszczep nerki i od tego czasu było już ponad 2600 takich zabiegów transplantacji (tylko w 2021 roku – 58).
Poprzedni rok dał też szpitalowi drugie w regionie miejsce pod względem wykonanych zabiegów endoprotezoplastyki – obsłużono 476 wymagających takiej pomocy pacjentów.
Co dalej z Lutycką, której sytuację finansową udało się ostatnio wyraźnie ustabilizować?
– Trzeba marzyć, choć pewnie prościej byłoby nic nie robić, leżeć i narzekać, że system jest do bani – mówi z wigorem dyrektor Piotr Nowicki i już planuje kolejne inwestycje, które powinny jeszcze poprawić stan pięćdziesięciolatka.
Artykuł opublikowano w „Monitorze Wielkopolskim” 5/2022.