Szpitale publiczne będą mogły udzielać świadczeń komercyjnych. Ale jak?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 05.04.2017
Źródło: BL
Taką deklarację złożył Marek Tombarkiewicz, wiceminister zdrowia. Ruszyła dyskusja: kiedy i w jakim zakresie udzielanie świadczeń komercyjnych będzie możliwe?
Zwolennicy takiego rozwiązania mają twarde argumenty. Po pierwsze: obecny kategoryczny zakaz szkodzi pacjentom, bo odbierając im prawo do dopłat w praktyce uniemożliwia im dostęp do nowocześniejszych technologii. Zakaz szkodzi również szpitalom, które nie w pełni mogą wykorzystać swoją bazę, co ma negatywny wpływ na finanse.
Jest jednak silna obawa, i co tu dużo gadać uzasadniona obawa, że dopuszczenie komercji do szpitali publicznych skłoni je do prowadzenia niegodnego marketingu świadczeń komercyjnych.
Czy i jak można pogodzić racje obu stron? Czy to dobrze, że szpitale publiczne - tak jak wg planów ministerstwa - będą mogły wykonywać dodatkowe świadczenia odpłatne? Zapytaliśmy ekspertów.
Katarzyna Fortak-Karasińska, partner w Kancelarii "Fortak & Karasiński":
- Pomysł, by szpitale publiczne mogły udzielać świadczeń komercyjnych jest oczywisty i do zaakceptowania. Obowiązujące prawo na to pozwala.
Każdy pacjent ma prawo, mimo iż przysługują mu świadczenia bezpłatne z NFZ, skorzystać ze świadczeń komercyjnych, o ile ma taka wolę. Szpital, który decyduje się na udzielanie świadczeń komercyjnych a jednocześnie jest związany umową z NFZ, musi jednak baczyć na to aby udzielanie tych świadczeń nie pozostawało w konflikcie z realizacją umowy z NFZ. Nie jest bowiem możliwe przyjęcie pacjenta komercyjnego na łóżku szpitalnym które zostało zgłoszone do NFZ-u i na którym ma być przyjmowany pacjent, dla którego świadczenia są bezpłatne. Należy zatem tak zorganizować pracę w szpitalu aby przyjmowanie pacjentów komercyjnych odbywało się bez uszczerbku dla np. realizacji kolejki oczekujących pacjentów ubezpieczonych.
Czym innym jest jednak sytuacja, gdy szpital chce uzyskać współfinansowanie za jedno świadczenie częściowo ze źródeł publicznych, a częściowo z dopłaty pacjenta. Na przykład za dopłatę do zażądanej przez pacjenta soczewki, czy konkretnego typu endoprotezy – według konkretnego typu. Tego typu działania wymagają nowej, klarownej regulacji prawnej aby nie budziły wątpliwości.
Greta Kanownik, ekspertem Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie oraz kierownik Działu Administracji Medycznej w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Brzesku.
- W obecnej chwili sytuacja jest dwuznaczna. A dlaczego? Otóż w roku 2010 wiele kontrowersji wzbudził ujawniony przypadek odpłatnej operacji kolana w jednym z olsztyńskich szpitali, na którą ubezpieczony pacjent w zwykłej kolejce musiałby czekać dwa lata.
Nie stało się nic niezgodnego z obowiązującym prawem – zabieg został wykonany poza kontraktem szpitala z NFZ, a płatność za usługę nie była dosłowna – stanowiła ją wpłata na rzecz fundacji funkcjonującej przy szpitalu. Jako argument za takim działaniem przemawiał fakt, że publiczny szpital nie może świadczyć usług prywatnie, poza umową z NFZ, ale tego typu usługi nie mogą mieć wpływu na czas oczekiwania na zabieg przez pacjentów objętych powszechnym ubezpieczeniem. Dyrektor placówki tłumaczył całą sytuację tym, że NFZ nie kontraktuje tylu usług, np. na ortopedii, ile szpital jest w stanie wykonać. W placówce stoją wolne łóżka, a lekarze nie są w pełni wykorzystani. Argumenty logiczne i rozsądne. Tyle, że nie wszystkie przepisy są równie spójne i logiczne.
Powstają pytania – czy wpłata na fundację jest darowizną, czy już odpłatnością? Czy rzeczywiście nie ma to wpływu na kolejkę oczekujących na zabieg i dlaczego taka kolejka się tworzy?
Narodowy Fundusz Zdrowia, zgodnie ze swoimi kompetencjami w ramach składki ubezpieczeniowej kupuje świadczenia u świadczeniodawców i nie ma innej drogi do tych świadczeń dla ubezpieczonych pacjentów w szpitalach, gdzie te usługi są zakontraktowane. Można powiedzieć, że gdyby stosowanie takich zabiegów i prób omijania kolejek było możliwe w mocy prawa, to byłyby one stosowane powszechnie. Eksperci wypowiadają się w różny sposób w tej kwestii. Chciałabym, żeby w końcu ktoś się odważył i powiedział nam, świadczeniodawcom, co nam wolno, a czego nie. Nie można twierdzić, że wszystko należy się wszystkim bezpłatnie – bo tak nie jest.
Moim zdaniem konieczne jest stworzenie takiego prawa, które nie będzie stawiało przed szpitalami dylematów czy mogą świadczyć usługi odpłatnie a jeśli tak to które i w jaki sposób. Myślę, że nie nadużyję stwierdzenia, mówiąc, iż czekamy na rozsądne rozwiązania – zarówno My Szpitale jak i My Pacjenci.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Jest jednak silna obawa, i co tu dużo gadać uzasadniona obawa, że dopuszczenie komercji do szpitali publicznych skłoni je do prowadzenia niegodnego marketingu świadczeń komercyjnych.
Czy i jak można pogodzić racje obu stron? Czy to dobrze, że szpitale publiczne - tak jak wg planów ministerstwa - będą mogły wykonywać dodatkowe świadczenia odpłatne? Zapytaliśmy ekspertów.
Katarzyna Fortak-Karasińska, partner w Kancelarii "Fortak & Karasiński":
- Pomysł, by szpitale publiczne mogły udzielać świadczeń komercyjnych jest oczywisty i do zaakceptowania. Obowiązujące prawo na to pozwala.
Każdy pacjent ma prawo, mimo iż przysługują mu świadczenia bezpłatne z NFZ, skorzystać ze świadczeń komercyjnych, o ile ma taka wolę. Szpital, który decyduje się na udzielanie świadczeń komercyjnych a jednocześnie jest związany umową z NFZ, musi jednak baczyć na to aby udzielanie tych świadczeń nie pozostawało w konflikcie z realizacją umowy z NFZ. Nie jest bowiem możliwe przyjęcie pacjenta komercyjnego na łóżku szpitalnym które zostało zgłoszone do NFZ-u i na którym ma być przyjmowany pacjent, dla którego świadczenia są bezpłatne. Należy zatem tak zorganizować pracę w szpitalu aby przyjmowanie pacjentów komercyjnych odbywało się bez uszczerbku dla np. realizacji kolejki oczekujących pacjentów ubezpieczonych.
Czym innym jest jednak sytuacja, gdy szpital chce uzyskać współfinansowanie za jedno świadczenie częściowo ze źródeł publicznych, a częściowo z dopłaty pacjenta. Na przykład za dopłatę do zażądanej przez pacjenta soczewki, czy konkretnego typu endoprotezy – według konkretnego typu. Tego typu działania wymagają nowej, klarownej regulacji prawnej aby nie budziły wątpliwości.
Greta Kanownik, ekspertem Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie oraz kierownik Działu Administracji Medycznej w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Brzesku.
- W obecnej chwili sytuacja jest dwuznaczna. A dlaczego? Otóż w roku 2010 wiele kontrowersji wzbudził ujawniony przypadek odpłatnej operacji kolana w jednym z olsztyńskich szpitali, na którą ubezpieczony pacjent w zwykłej kolejce musiałby czekać dwa lata.
Nie stało się nic niezgodnego z obowiązującym prawem – zabieg został wykonany poza kontraktem szpitala z NFZ, a płatność za usługę nie była dosłowna – stanowiła ją wpłata na rzecz fundacji funkcjonującej przy szpitalu. Jako argument za takim działaniem przemawiał fakt, że publiczny szpital nie może świadczyć usług prywatnie, poza umową z NFZ, ale tego typu usługi nie mogą mieć wpływu na czas oczekiwania na zabieg przez pacjentów objętych powszechnym ubezpieczeniem. Dyrektor placówki tłumaczył całą sytuację tym, że NFZ nie kontraktuje tylu usług, np. na ortopedii, ile szpital jest w stanie wykonać. W placówce stoją wolne łóżka, a lekarze nie są w pełni wykorzystani. Argumenty logiczne i rozsądne. Tyle, że nie wszystkie przepisy są równie spójne i logiczne.
Powstają pytania – czy wpłata na fundację jest darowizną, czy już odpłatnością? Czy rzeczywiście nie ma to wpływu na kolejkę oczekujących na zabieg i dlaczego taka kolejka się tworzy?
Narodowy Fundusz Zdrowia, zgodnie ze swoimi kompetencjami w ramach składki ubezpieczeniowej kupuje świadczenia u świadczeniodawców i nie ma innej drogi do tych świadczeń dla ubezpieczonych pacjentów w szpitalach, gdzie te usługi są zakontraktowane. Można powiedzieć, że gdyby stosowanie takich zabiegów i prób omijania kolejek było możliwe w mocy prawa, to byłyby one stosowane powszechnie. Eksperci wypowiadają się w różny sposób w tej kwestii. Chciałabym, żeby w końcu ktoś się odważył i powiedział nam, świadczeniodawcom, co nam wolno, a czego nie. Nie można twierdzić, że wszystko należy się wszystkim bezpłatnie – bo tak nie jest.
Moim zdaniem konieczne jest stworzenie takiego prawa, które nie będzie stawiało przed szpitalami dylematów czy mogą świadczyć usługi odpłatnie a jeśli tak to które i w jaki sposób. Myślę, że nie nadużyję stwierdzenia, mówiąc, iż czekamy na rozsądne rozwiązania – zarówno My Szpitale jak i My Pacjenci.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski