Szulc: zamiast reform mamy kolejną likwidację NFZ

Udostępnij:
-Pusty śmiech ogarnia, kiedy co cztery lata partie polityczne rozprawiają się w programach wyborczych i zapowiedziach przyszłych dokonań z czarnym ludem polskiego systemu ochrony zdrowia – pisze Jakub Szulc w felietonie dla „Menedżera Zdrowia”.
No i stało się. Nie będzie NFZ! Żadne z ugrupowań mogących liczyć na ulokowanie swoich przedstawicieli w 460-osobowym składzie na Wiejskiej go nie obroni. W końcu będziemy leczeni lepiej, efektywniej i za mniejsze pieniądze. W końcu rozstaniemy się z tym "nieludzkim systemem", który nie widzi pacjenta. W końcu Polacy będą mogli powiedzieć, że mają taką ochronę zdrowia, jakiej zawsze chcieli.

Pusty śmiech ogarnia, kiedy co cztery lata partie polityczne rozprawiają się w programach wyborczych i zapowiedziach przyszłych dokonań z tym czarnym ludem polskiego systemu ochrony zdrowia. Powód? Prozaiczny: nikt nie lubi NFZ i każdy wini płatnika za niedomagania systemu. Lekarze za wymogi biurokratyczne, pielęgniarki za niskie płace, faramaceuci za kontrole i kary, szpitale publiczne za niedostateczne finansowanie publicznej służby zdrowia, świadczeniodawcy prywatni za to samo tylko w odwrotnym kierunku, politycy za koszty administracyjne, w końcu pacjenci za kolejki i brak dostępu do najnowszych technologii.

Tyle tylko, że kiedy zapytamy: co zamiast?, prostych odpowiedzi nie ma. Ba, zazwyczaj nie ma żadnej odpowiedzi. Nie jestem apologetą "rzeczywistości funduszowej", skoro jednak likwidujemy zły Fundusz, elementarna odpowiedzialność każe się domagać odpowiedzi, na co chcemy go zamienić. Czy od zamknięcia NFZ będzie więcej pieniędzy? Nie. Czy zminiejszy się biurokracja? Nie. Czy pozwolimy na wydawanie publicznego grosza bez kontroli i sankcji? Na pewno nie. Czy obniżymy koszty systemu? Śmiem wątpić, wziąwszy, że NFZ już dzisiaj jest najtańszą tego typu instytucją w Europie. Co w takim razie się zmieni?

Z mojej perspektywy, NFZ funkcjonujący jako odrębna instytucja i NFZ jako departament w Ministerstwie Zdrowia to dokładnie taki sam podmiot (zwłaszcza po zmianach wprowadzonych przy okazji pakietu onkologicznego, ograniczających niezależność i kompetencje Prezesa NFZ niemalże do zera). No chyba, że chcemy pójść dalej i wrócić do systemu budżetowego. Prawda jest jednak taka, że tutaj też rodzi się cała masa pytań, na które nie mamy odpowiedzi. O, przepraszam! Mamy jedną: to będzie inny system budżetowy, niż przed 1999 rokiem. Reszty dowiedzą się Państwo po wyborach.

Jesteśmy karmieni hasłami, w które nie wierzą nawet ci, którzy próbują je nam sprzedać. A rzeczywistość jest bardzo prosta, niezmienna od lat. Za 4.5% PKB publicznych wydatków na zdrowienie da się wszystkim zapewnić wszystkiego. Choćby było najtaniej, najbardziej efektywnie, najmądrzej. Możemy albo zwiększyć nakłady publiczne (wyższa składka), albo ograniczyć gwarancje (wąski koszyk). Tyle tylko, że to wymaga odwagi i konkretnych propozycji. Zamiast tego mamy kolejną likwidację NFZ.

Pełny tekst Jakuba Szulca ukazał się w najnowszym numerze „Menedżera Zdrowia”
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.