Tępe dyżury to krok w stronę rozsądku, czy oszczędzanie za wszelką cenę?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 18.10.2018
Źródło: Bartłomiej Leśniewski
Trwa debata na temat zwolnienia szpitali z obowiązku dyżurowania 24 dni na dobę, 7 dni w tygodniu. Powrócić ma podział na dyżury na ostre i tępe, a sąsiadujące z sobą szpitale wymieniałyby się tymi pierwszymi.
Przypomnijmy, że posiadanie SOR i praca przez okrągły rok 24 godziny na dobę były jednym z kryteriów przyjęcia do sieci. Chcąc nie chcąc, szpitale zdecydowały się na ten krok.
Przede wszystkim z powodu braków kadrowych – przestały wyrabiać. Dochodzi do tego kolejny argument – trzymanie po pełną parą wszystkich szpitali w mieście nie ma sensu, nie ma takich potrzeb. Ministerstwo zaczęło rozważać wycofanie się z warunku pracy przez okrągły rok 24 godziny na dobę.
Przeciwnicy podnoszą, że odbędzie się kosztem pacjenta. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali:
- To oczywiste, że w obecnej sytuacji finansowej i kadrowej szpitali trzeba szukać sposobów na racjonalizację sposobu prowadzenia dyżurów. Nie ma potrzeby utrzymywania pod pełną parą bez przerwy wszystkich bloków operacyjnych i pracowni skomplikowanej diagnostyki w mieście.
Co innego, gdy chodzi o pomoc doraźną, podstawowy poziom zabezpieczenia, gdzie zapotrzebowanie jest ogromne. Sądzę, że utrzymanie takiego poziomu jest niezbędne jeśli nie w każdym, to prawie każdym szpitalu.
Maciej Biardzki, ekspert ochrony zdrowia:
- Do pewnego stopnia ma sens rozdzielenie dyżurów na tępe i ostre. Tyle, że sens ten dotyczy wielkich szpitali, w których pomiędzy dyżurem tępym a ostrym istnieją istotne różnice zatrudnienia. W przypadku mniejszych szpitali, dyżurujących w odległości 30 km od siebie, jedynym benefitem może być redukcja dyżuru lekarza anestezjologa na bloku operacyjnym, choć nie wiem jak to się ma do przypadków nagłej potrzeby zabiegu u pacjenta już wcześniej hospitalizowanego.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Przede wszystkim z powodu braków kadrowych – przestały wyrabiać. Dochodzi do tego kolejny argument – trzymanie po pełną parą wszystkich szpitali w mieście nie ma sensu, nie ma takich potrzeb. Ministerstwo zaczęło rozważać wycofanie się z warunku pracy przez okrągły rok 24 godziny na dobę.
Przeciwnicy podnoszą, że odbędzie się kosztem pacjenta. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali:
- To oczywiste, że w obecnej sytuacji finansowej i kadrowej szpitali trzeba szukać sposobów na racjonalizację sposobu prowadzenia dyżurów. Nie ma potrzeby utrzymywania pod pełną parą bez przerwy wszystkich bloków operacyjnych i pracowni skomplikowanej diagnostyki w mieście.
Co innego, gdy chodzi o pomoc doraźną, podstawowy poziom zabezpieczenia, gdzie zapotrzebowanie jest ogromne. Sądzę, że utrzymanie takiego poziomu jest niezbędne jeśli nie w każdym, to prawie każdym szpitalu.
Maciej Biardzki, ekspert ochrony zdrowia:
- Do pewnego stopnia ma sens rozdzielenie dyżurów na tępe i ostre. Tyle, że sens ten dotyczy wielkich szpitali, w których pomiędzy dyżurem tępym a ostrym istnieją istotne różnice zatrudnienia. W przypadku mniejszych szpitali, dyżurujących w odległości 30 km od siebie, jedynym benefitem może być redukcja dyżuru lekarza anestezjologa na bloku operacyjnym, choć nie wiem jak to się ma do przypadków nagłej potrzeby zabiegu u pacjenta już wcześniej hospitalizowanego.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.