Trwa protest pielęgniarek

Udostępnij:
We wtorek 21 października pielęgniarki z Miejskiego Szpitala Zespolonego rozpoczęły protest. Pracują w czarnych koszulach - to forma akcji protestacyjnej. Dzisiaj związkowcy będą negocjować z dyrekcją szpitala.
Pielęgniarki mają dość pracy za niskie płace. Wczoraj rozpoczęły protest, domagając się podwyżek. Pracują w czarnych koszulkach.
- Zarabiamy 1600-1800 złotych na rękę - mówi mediom Bożena Słabosz, jedna z protestujących pielęgniarek. - Od wielu lat nie było choćby najmniejszej podwyżki. Wczoraj ponad 100 pielęgniarek przyszło protestować przed budynkiem dyrekcji szpitala przy ulicy Mirowskiej.

Dyrektor Wojciech Konieczny spotkał się wczoraj z przedstawicielami związków zawodowych, nie były to jednak rozmowy oficjalne. Dopiero dzisiaj rozpoczną się negocjacje z udziałem prezydenta Częstochowy.
"Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pielęgniarkom zaproponowano 100 złotych podwyżki. To jednak ich nie satysfakcjonuje. Chciałyby przynajmniej dwa razy tyle." - informuje Dziennik Zachodni.

- Z powodu naszej akcji protestacyjnej, czy nawet strajku, nie mogą ucierpieć pacjenci - zapewnia Małgorzata Masłoń, pielęgniarka z oddziału chirurgii urazowej. - Może będziemy prowadziły strajk włoski, czyli drobiazgowe wypełnianie dokumentacji.

W Miejskim Szpitalu Zespolonym pracuje ponad 400 pielęgniarek. Narzekają, że wprowadzane normy zatrudnienia powodują, że mają coraz więcej obowiązków przy rosnącej liczbie pacjentów.

- U nas jest 25 pacjentów i 3 pielęgniarki - tłumaczy Bożena Słabosz. - Jedna zabiegowa i dwie oddziałowe. Trzeba wypełniać dokumentację, więc jedna jest na pewien czas wyłączona z opieki nad pacjentami. Miejski Szpital Zespolony w Częstochowie, jak większość szpitali, jest zadłużony. Są to długi na poziomie 50 mln zł. Wynikają między innymi ze zbyt niskich kontraktów NFZ. Do szpitala dopłaca miasto. W tym roku ma to być 1,8 mln zł. W Częstochowie nie chcą przekształcenia szpitala w spółkę, co pozwoliłoby się uwolnić od długów. Wybrano drogę wydzierżawienia jednej z lecznic, przy ul. Mickiewicza. Dzierżawa ma dawać przychód miastu. Jest przewidziana na 25 lat.

- Dyrekcja rozmawiała z nami na temat dzierżawy szpitala przy Mickiewicza - mówią związkowcy. - Nie jesteśmy przeciwni. Mamy zapewnienie, że dzierżawca miałby obowiązek utrzymać przez pięć lat obecne zatrudnienie w tym szpitalu. Gdyby dzierżawca płacił nawet minimalny, dozwolony przez miasto czynsz, czyli 123 tys. złotych brutto miesięcznie, to już będą dochody. Byłyby pieniądze na podwyżki. Problem w tym, że nie znaleziono wiarygodnego dzierżawcy.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.