Utrzymywać "pijane" SORy, budować izby wytrzeźwień, czy wprowadzić "kacobusy"?

Udostępnij:
Internet puchnie w szwach od informacji o problemach szpitali z nietrzeźwymi po likwidacji izb wytrzeźwień. Oblężone i tak SORy muszą zajmować się często brudnymi i zaniedbanymi pacjentami, których w większości jedynym schorzeniem jest to, że wypili za dużo alkoholu. W Lublinie czekają na rozwiązanie sytuacji. Ale rozwiązanie jest kosztowne. A może tańsze byłyby "kacobusy", które jeżdżą po Las Vegas?
Lublin postanowił rozwiązać problem i wygospodarować pomieszczenie przy komendzie policji. Jednak i policjantom nie spieszy się do sąsiedztwa z nietrzeźwymi, choć pisma w tej sprawie są wymieniane między władzami miejskimi a policją od początku roku. Na załatwienie formalności także potrzeba jeszcze czasu i izba może ruszyć najwcześniej kilka miesięcy. Zresztą samo miasto przyznaje, że izba nie zacznie działać wcześniej jak na przełomie roku. Co do tej pory?

Odpowiedzią jest szpitalny oddział ratunkowy szpitala wojewódzkiego w Lublinie. To tu trafiają nietrzeźwi, których przywożą karetki pogotowia. Lekarze tego SORu codziennie mają 100-150 pacjentów. To w dużej części osoby, które wymagają pilnej pomocy. Wśród nich jest też kilku lub kilkunastu "imprezowiczów". W większości to tzw. leżaki, czyli mężczyźni (rzadziej kobiety) znalezieni w miejscach publicznych, nieprzytomni z przepicia.

- Prawo jest takie, że pacjentowi przywiezionemu przez karetkę powinniśmy udzielić pomocy w pierwszej kolejności. Ludzie, którzy siedzą na korytarzu często się denerwują, że oni mają poważny problem, a my zajmujemy się pijakami. Ale niestety, nic w tej sprawie nie możemy zrobić - narzeka Leszek Stawiarz, ordynator SOR-u szpitala przy al. Kraśnickiej, cytowany przez Gazetę Wyborczą.

Wśród nietrzeźwych pacjentów doktora Stawiarza są tacy, których karetki przywożą regularnie. Lekarze robią badania i podają kroplówki, które mają "przepłukać" organizm. - Kiedy taki pacjent trochę przetrzeźwieje i zorientuje się, gdzie jest, potrafi wyrwać sobie wenflon i wyjść z oddziału.

- Gdy staramy się interweniować, jesteśmy wyzywani, obrażani i spotykamy się z agresją ze strony nietrzeźwych - dodaje ordynator. Rekordzista miał ponad sześć promili.

Likwidacja izb wytrzeźwień rozpoczęła się około 10 lat temu, kiedy miasta stwierdziły, że nie mają w budżetach pieniędzy na zajmowanie się nietrzeźwymi. Po kolei na taki krok decydowały się większe i mniejsze ośrodki. Zaraz potem w mediach pojawiły się informacje, że problem został przeniesiony właśnie do szpitali, które muszą zajmować się pijanymi pacjentami.

Problem, który nie jest jedynie naszym lokalnym próbowano rozwiązywać na różne sposoby w wielu krajach świata. W Anglii w okresach świątecznych, czyli nasilonego spożycia alkoholu w najbardziej uczęszczanych miejscach większych miast stają mobilne "wytrzeźwiałki" - odpowiednio przygotowane do leczenia kaca profesjonalnie wyposażone ciężarówki, które mają wszystko, co potrzebne, by zaleczyć imprezowicza, a jednocześnie nie zapychać nim szpitali.

Podobne rozwiązanie okazało się i skuteczne, i atrakcyjne turystycznie w USA. Tam po ulicach Las Vegas jeżdżą specjalistyczne busy nazwane Hangover Heaven "after party". W tych "niebiańskich wytrzeźwiałkach" pacjent doprowadzony do stanu używalności może być już w przeciągu 45 minut. W przypadkach cięższych dopiero kierowany jest do stacjonarnej opieki medycznej.

Jak informują media z tych krajów takie rozwiązania są o wiele mniej kosztowne niż opieka szpitalna.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.