W szczepieniach wiele jeszcze przed nami

Udostępnij:
O sytuacji w wakcynologii oraz nastawieniu społecznym do szczepień, a także o konieczności powiązania finansowania profilaktyki i medycyny naprawczej mówi prof. Jacek Wysocki, rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Szczepienia to taka dziedzina medycyny, na której wszyscy się znają.
Jest grupa ludzi nastawionych nazwijmy to proekologicznie, uważających szczepienia za zło. Argumentują, że całe dziesięciolecia nikt nie szczepił siebie i dzieci i było dobrze. Ale kiedy popatrzymy na to, ile dzieci umierało kiedyś, a ile umiera dziś, to podejście nie wydaje się już takie oczywiste. W latach 50. XX w. na 1000 noworodków w pierwszym roku życia umierała setka. Obecnie umiera około 5 i nadal uważamy, że ten wskaźnik można byłoby obniżyć. Ludzie nie biorą pod uwagę, że brak szczepień to tak jak selekcja naturalna, a profilaktyka pomaga odejść od takiego podejścia.

Z czego to wynika?
Trudno powiedzieć, ale spektakularnym przykładem jest ospa wietrzna. Rodzice skrzykują się przez internet na ospa party, aby wywołać chorobę u swoich dzieci, aby mieć ją z głowy. Ale trzeba pamiętać, że ospa wietrzna może przebiegać lekko, a może być bardzo ciężką chorobą, kończącą się nawet śmiercią. Tymczasem szczepionka przeciwko ospie wietrznej jest bardzo skuteczna i choć po jednej dawce nie daje pewności, że dziecko nie zachoruje w ogóle, to po dwóch dawkach skuteczność zapobiegania jest niemal stuprocentowa. A jednak ludzie wolą się zwoływać na ospa party.

Co więc powinno być priorytetem?
Na pewno poprawa edukacji społeczeństwa w kwestii szczepień ochronnych, ale także powiązanie finansowania profilaktyki z medycyną naprawczą. Obecnie nie ma takiego powiązania. Pieniądze na profilaktykę pochodzą z budżetu Ministerstwa Zdrowia, a na leczenie z Narodowego Funduszu Zdrowia. Przykładem tego oderwania jest liczba hospitalizacji dzieci z zakażeniem rotawirusami. Gdyby NFZ zapłacił za szczepionkę, oszczędziłby na kosztach hospitalizacji tysięcy dzieci, bo to bardzo powszechne zakażenie. Oprócz nastawienia społecznego potrzebni są jeszcze decydenci.
Dziedzina szczepień jest pełna paradoksów. Polska nie ma bogatego kalendarza szczepień obowiązkowych, ale równocześnie mamy spory odsetek ludzi, którzy szczepią zwłaszcza małe dzieci za własne pieniądze. To zazwyczaj dotyczy niemowlaków, a ten odsetek sięga 50 proc. Dziś uważa się, że dostęp do profilaktyki państwo powinno brać w swoje ręce, bo przecież jeśli rodzice szczepią za własne pieniądze, to zawsze powstaje pytanie, czy dzieci z biedniejszych rodzin także zostają objęte profilaktyką. A przecież tak nie jest. Nadal nie ma ustawy o zdrowiu publicznym i obawiam się, że jest to efekt tego, że państwo nie chce brać na siebie odpowiedzialności za profilaktykę. Jeszcze 20 lat temu nie mówiło się o kosztach leczenia, ale teraz temat nie schodzi z ust decydentów, a nie bierze się pod uwagę, o ile taniej jest zapobiegać pewnym chorobom niż je leczyć.

Powiedział pan, że nasz kalendarz szczepień nie jest bogaty.
Bo tak jest. Środowisko pediatrów apeluje o uzupełnienie go o szczepionki przeciw pneumokokom. Tutaj mamy opóźnienia wobec świata. Dzisiaj już wiemy, jaki efekt wywarły te szczepienia w innych krajach, że ograniczyły znacząco ciężkie zakażenia inwazyjne spowodowane pneumokokami, spadła zapadalność na zapalenie płuc u dzieci i zapalenie z ucha środkowego. Równocześnie te szczepienia mają efekt populacyjny, bo zmniejsza się zachorowalność osób starszych na zapalenie płuc, na choroby wywoływane zarazkami przenoszonymi przez dzieci. Ale trzeba w to zainwestować.

Czyli szczepimy się nie tylko dla siebie.

Oczywiście. Dzieci chorujące na nowotwory, osoby o obniżonej odporności nie mogą być szczepione przeciwko niektórym drobnoustrojom. Ale ich szansa na uniknięcie infekcji czy zakażenia jest o wiele wyższa w populacji szczepionej, która nie choruje. O tym także należy myśleć.

Co jeszcze przed nami w dziedzinie szczepień?
Powinniśmy wprowadzać szczepionki wieloskojarzone, czyli przeciwko 5, 6 chorobom w jednym ukłuciu. Wskazane byłoby także opracowanie wieloletniego planu rozszerzenia programu szczepień ochronnych, na przykład na najbliższe 5 lat. Pozwoliłoby to także producentom przygotować się na nasze zmiany. Dzisiaj wielu szczepionek w ilości potrzebnej do zaszczepienia całego rocznika dzieci nie da się kupić od razu. Producenci na realizację takiego zamówienia; potrzebują na to często ponad rok. Pamiętajmy, że nastąpił ogromny wzrost liczby ludzi szczepionych na świecie. Nawet tam, gdzie nie były wykonywane jeszcze niedawno, na przykład w Afryce, teraz dzięki Fundacji Gatesów szczepienia się odbywają.
Czy nie można systemowo pomóc rodzicom, którzy za własne pieniądze chcą szczepić dzieci?
Trwają przymiarki do tego, aby szczepionki, które kupują w aptekach rodzice, były refundowane, może nie w 100 proc., ale w jakieś części. To dotyczy niektórych szczepionek, a największe zainteresowanie jest, jak mówiłem, szczepieniami niemowląt.

O co jeszcze pytają rodzice?
Rodzice bardzo często pytają nas, czy szczepionka jest bezpieczna. Te, które są obecnie stosowane, są bardzo szeroko badane. Mamy orientację, które szczepionki są bezpieczne oraz jaka jest ich skuteczność, czy to 90, czy 70 proc. Kalendarz szczepień powinien zostać także uzupełniony o szczepionki przeciwko meningokokom. Mała jest w Polsce realizacja szczepień przeciw grypie. To tylko 5 proc. populacji polskiej.

Mamy sukcesy, jeśli chodzi o szczepienia?

Tak. Przykładem może być szczepienie przeciwko odrze, śwince i różyczce, Odsetek dzieci zaszczepionych zgodnie z Programem Szczepień Ochronnych wynosi około 95 proc.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.