Zespół podkradania

Udostępnij:
Warto rozważyć powołanie ministerstwa zdrowia publicznego. Należy uniezależnić środki wydawane na zdrowie publiczne Polaków jedynie od decyzji ministra zdrowia, jak to się dzieje w wielu europejskich państwach – mówi , z Maciej Piróg, doradca Prezydenta RP ds. Zdrowia.
Rozmowa z Maciejem Pirogiem:


-Moje zdrowie jest zbyt cenne by w tej sprawie bezkrytycznie zaufać wyłącznie lekarzowi – mówi przysłowie. Czy to oznacza również i to, że zdrowie naszego społeczeństwa jest zbyt cenne, by bezkrytycznie zaufać Ministrowi Zdrowia?
-Tak. I cieszę się z tego, że Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie z tego sprawę. Zdrowie publiczne powinno być przedmiotem zainteresowań wielu resortów i agend rządowych, samorządów, organizacji pożytku publicznego i wreszcie, a może przede wszystkim społeczeństwa czyli nas samych.


-Słuchając listy spraw, które powinien w Polsce podjąć urzędnik czy instytucja odpowiedzialna za nasze zdrowie – nie trudno oprzeć się wrażeniu, że jest ich tyle, że w zasadzie ten urzędnik powinien zastąpić premiera i przejąć władzę w Polsce. Bo zakres tych spraw jest naprawdę imponujący, dotykający każdej sfery życia.
-To nie jest tak. Nie ma mowy o tym, by taki urzędnik czy instytucja miały zastąpić premiera. Ale co zrobić z tym, że sprawy naszego zdrowia wymagają takiego kompleksowego, holistycznego podejścia? Zignorować? Nie załatwiać? Moim zdaniem potrzebny jest porządny ośrodek doradczy, który sprawami zdrowia publicznego zająłby się całościowo, biorąc pod uwagę dosłownie wszystko, co ma znaczenie dla zdrowia Polaków, nie kierując się ograniczeniami resortowymi.

-Czyli tym, że Ministerstwo Zdrowia jest odpowiedzialne za jak najtańsze leczenie Polaków, co w praktyce sprowadza się do przepisywania generyków w miejsce najskuteczniejszych leków innowacyjnych? Podczas, gdy ludzie na generykach trafiają na renty chorobowe, co obciąża budżet Ministra Pracy? Ktoś odpowiedzialny za koordynację wysiłków i środków obu ministerstw? „Nadminister” Zdrowia Pracy i Opieki Społecznej?

-Mieliśmy już taki urząd takiego, jak pan to określa, „nadministra”. Dwadzieścia lat temu szczęśliwie odeszliśmy od tego rozwiązania.

-Dlaczego szczęśliwie?
-W kardiologii istnieje zjawisko o nazwie „zespół podkradania”. Podobny mechanizm obserwujemy w systemie ochrony zdrowia. Kto „podkrada” w ochronie zdrowia? Gdy trzeba komuś obciąć budżet: to w pierwszej kolejności obcina się środki na rehabilitację, profilaktykę, promocję zdrowia. W ostatniej kolejności: na leczenie szpitalne. Budżet na leczenie szpitalne, ratowanie życia wbrew pozorom stosunkowo łatwo obronić, choćby odwołując się do opinii publicznej, za pomocą mediów. To dość widowiskowe, spektakularne opublikować dziennikarski materiał z tezą „człowiek odszedł, bo na czas nie przybył ratunek”. O wiele mniej spektakularna, mniej widowiskowa jest mrówcza praca nad przygotowaniem materiału, który udokumentowałby, że setki tysięcy ludzkich istnień przepada na skutek nadużywania tytoniu, alkoholu, napojów wysokosłodzonych, soli, tłuszczy odzwierzęcych czy braku ruchu. O wiele trudniejsze jest wdrożenie takiego programu.

Ma to swoje przełożenie na podejmowanie decyzji w ochronie zdrowia. „Podkradającym” są szpitale, wysoka specjalistka. „Podkradanymi” podstawowa opieka zdrowotna, zdrowie publiczne. To, że budżet na opiekę społeczną uniezależniono od decyzji ministra zdrowia nie było nierozsądne. Ja nawet poszedłbym dalej. Zaproponowałbym utworzenie ministerstwa zdrowia publicznego. Należy uniezależnić środki wydawane na zdrowie publiczne Polaków jedynie od decyzji ministra zdrowia, jak to się dzieje w wielu europejskich państwach. Bo zawsze będzie pokusa, presja, by „podkradać” środki na zdrowie publiczne i przekazywać je na leczenie wysokospecjalistyczne. Droższe i mniej służące społeczeństwu niż prawidłowa profilaktyka.

Pełny tekst rozmowy z Maciejem Pirogiem ukaże się w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.