Zielona karta utrudnia proces leczenia

Udostępnij:
Zielona karta jest przykładem nadregulacji, która doprowadza do powstania sprzeczności między wymogami prawa a dobrą praktyka kliniczną stosowana w nowotworach. Pacjentów naraża na niebezpieczeństwo nieuzyskania właściwego leczenia , a lekarzy na możliwość oskarżenia, że łamią prawo postępując zgodnie ze właściwą praktyką kliniczną – mówi dr Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku ochrony zdrowia.
Zielona karta określa standard postępowania medycznego w nowotworach. To ułatwia, czy utrudnia leczenie?

Utrudnia, bo rodzi szereg problemów. Postępowanie diagnostyczne w każdym z rodzajów nowotworów wygląda nieco inaczej , choć najczęściej wykorzystuje badania obrazowe: rentgen, rezonans, oraz pewien zestaw badań laboratoryjnych. Kompozycja i sekwencja badań zależna jest jednak od rodzaju nowotworu i to określają wytyczne postępowania klinicznego tworzone przez towarzystwa naukowe dla każdego nowotworu z osobna. Schemat zielonej karty sprawił, że pojawił się zestaw badań, które jakoby należy wykonać i jednocześnie jest to katalog zamknięty, co może oznaczać, że innych, niewymienionych w karcie czynności robić nie należy. Karta nie różnicuje diagnostyki poszczególnych typów nowotworów.

Czy lekarze powinni więc postępować zgodnie z kartą, czy własną wiedzą?

I tu się pojawia problem. Nie ma pewności, czy lekarze powinni postępować zgodnie z zapisami karty, czy zgodnie z wytycznymi. Nie jest jasne, czy istnieje możliwość przeprowadzenia czynności nie wymienionych w karcie, ponieważ karta stanowi akt prawny, i sądy mogą to odczytywać jako wytyczanie sposobu postępowania. W orzecznictwie sądów wielokrotnie spotyka się taką praktykę, że niezależnie od ducha prawa, to litera prawa przesądza.

To rodzi zarówno konsekwencje dla lekarza i pacjenta.

Pojawia się pytanie, czy jeśli lekarz nie wykona wszystkich badań wymienionych w Karcie to łamie prawo i w pewnych okolicznościach (np. niepowodzenia terapii onkologicznej), może zostać oskarżony; przez pacjenta że czegoś nie dopełnił. Pojawić się może także ryzyko, że nie dostanie zapłaty od NFZ. Z drugiej strony istnieje także ryzyko, jeśli lekarz zleci coś ponad to, co zostało zapisane w Karcie. Taka najbardziej spektakularna sprzeczność polega na tym, że zgodnie z intencją prawna proces diagnostyczny powinien zakończyć się określeniem typu histologicznego nowotworu jeszcze przed podjęciem działań leczniczych. Tymczasem w dużej części praktyki klinicznej, myślę, że co najmniej w 30proc. przypadków typ histologiczny zostaje określony już po wycięciu guza; z materiału wyciętego guza. Nie pobiera się zatem materiału przed przeprowadzeniem zabiegu. Teoretycznie rzeczywiście poznanie typu histologicznego guza jest potrzebne i pomocne w przed rozpoczęciem leczenia, bo wtedy leczenie może być lepiej ukierunkowane. Ale ze względu na trudność w dostępie do niektórych miejsc, na przykład jajnika, czy mózgu nie wykonuje się tego. Powstaje pytanie o to, czy bez rozpoznania histologicznego można w ogóle leczyć zgodnie z prawem, bo prawo wskazuje na konieczność odrębnych procedur pobrania materiału do badania i samego usunięcia guza.

Czyli leczenie bez rozpoznania typu histologicznego nowotworu jest niezgodne z prawem?

Rozpocząć leczenie można wtedy, gdy lekarz stwierdzi rodzaj nowotworu. Bez badania hist-pat jest to niemożliwe. Lekarz może zostać oskarżony o poświadczenie nieprawdy, jeśli stwierdzi nowotwór złośliwy, a okaże się on niezłośliwy. A to rodzi poważne konsekwencje. Zatem ci, którzy będą chcieli leczyć zgodnie z wiedzą medyczna będą musieli naginać postępowanie kliniczne, a to niedobrze. Interpretując prawo zgodnie z jego literą nie powinno się przystępować do leczenia bez uzyskania wyniku histologicznego nowotworu. Wytyczne i zalecenia w niektórych nowotworach mówią co innego.

Sytuacja niekomfortowa zarówno dla samych lekarzy jak i niebezpieczna dla pacjentów.

Tak, ponieważ lekarz może nie przystąpić do leczenia zanim nie uzyska rozpoznania histologicznego. A źródłem problemów jest nadregulacja. Karta ingeruje za mocno w praktykę kliniczną. Potrzebna byłaby interpretacja, że czynności wpisane w kartę nie stanowią standardu postępowania, że lista procedur medycznych nie jest ani wymagana, ani nie jest to zamknięta lista. Inaczej rodzi to poważne konsekwencje zarówno dla lekarza, jak i pacjenta, który z jednej strony może mieć wiele niepotrzebnych badań, z drugiej strony może nie uzyskać świadczenia potrzebnego, bo te nie zostały wymienione w karcie.

Rozmawiała Marta Koblańska
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.