123RF
Radiologia interwencyjna w polskiej onkologii nie jest wciąż właściwie wykorzystywana
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 27.10.2022
Źródło: Zbigniew Wojtasiński/PAP
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Tagi: | Grzegorz Rosiak, radiologia interwencyjna, nowotwory, Światowy Tydzień Świadomości Onkologii Interwencyjnej |
Radiologia interwencyjna jest jedną z podstawowych metod leczenia i diagnozowania nowotworów. Niestety, w polskiej onkologii nie jest wciąż właściwie wykorzystywana – alarmują eksperci. Polscy specjaliści przypominają o tym z okazji Światowego Tygodnia Świadomości Onkologii Interwencyjnej, który potrwa do 28 października.
Onkologia interwencyjna mało inwazyjnymi zabiegami pozwala uratować lub przedłużyć życie chorych na nowotwory. Zabiegi wykonywane są pod kontrolą RTG, USG, tomografu komputerowego lub rezonansu magnetycznego.
– Onkologia interwencyjna to część radiologii interwencyjnej dotycząca pacjentów onkologicznych. Dziedzina ta zajmuje się małoinwazyjnymi zabiegami w leczeniu nowotworów, takimi jak termoablacje, krioablacje, chemoembolizacje czy radioembolizacje, a także szeroką gamą procedur diagnostycznych, paliatywnych i przeciwbólowych – wyjaśnia w wypowiedzi dr n. med. Grzegorz Rosiak, radiolog interwencyjny z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Na świecie onkologia interwencyjna jest już jedną z podstawowych metod leczenia, oprócz chirurgii, radioterapii i chemioterapii. Według prof. Constantinosa Sofocleousa z Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku, w USA nie ma liczącego się ośrodka onkologicznego, który nie dysponuje onkologią interwencyjną. – Jeśli tak jest, to taka placówka nie oferuje nowoczesnego standardu terapii i diagnozy – dodaje prof. Sofocleous.
W informacji opublikowanej z okazji Światowego Tygodnia Świadomości Onkologii Interwencyjnej zaznacza się, że zabiegi tej dziedziny wykorzystuje się w leczeniu i diagnozowaniu wielu nowotworów, takich jak rak wątroby, nerki, płuc i kości. Przydatne są one szczególnie u pacjentów niekwalifikujących się do innych metod, na przykład z powodu ogólnego stanu zdrowia. Bez tych zabiegów nie można mówić o kompleksowym leczeniu onkologicznym.
Polscy radiolodzy interwencyjni, których reprezentuje Sekcja Radiologii Onkologicznej Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego, zaznaczają, że w Polsce dziedzina ta jest wciąż zaniedbana.
– Opóźnienie dostępności radiologii interwencyjnej dla pacjentów onkologicznych sięga 15–20 lat w porównaniu z krajami zachodnimi. Dzieje się tak mimo tego, że od dawna metody te są zalecane przez międzynarodowe wytyczne. Tymczasem nowe leki przeciwnowotworowe są refundowane zwykle po kilku latach od akceptacji przez Europejską Agencję Leków (EMA) – stwierdzają radiolodzy w „Raporcie o radiologii interwencyjnej w onkologii w Polsce”.
W naszym kraju jedynie nieliczne placówki oferują radiologię interwencyjną pacjentom onkologicznym w niemal pełnym zakresie (na średnim poziomie europejskim) i są to zwykle ośrodki uniwersyteckie. – Według naszej oceny około 90 proc. pacjentów nie jest leczonych za pomocą radiologii interwencyjnej, chociaż powinni – stwierdzają eksperci.
Przypominają, że zabiegi radiologii interwencyjnej pomocne są w leczeniu przerzutów do wątroby i do kości, raka nerki, mięsaków, guzów neuroendokrynnych i guzów nadnerczy, a także guzów uciskających na żyły, krwawień pooperacyjnych lub krwawień z guzów oraz ropni po operacjach jamy brzusznej i miednicy.
Jednym z przykładów jest tzw. termoablacja guzów płuc, wykorzystywana u pacjentów z rakiem jelita grubego z przerzutami do płuca. Według wytycznych amerykańskich National Comprehensive Cancer Network (NCCN) z marca 2021 r. taki zabieg powinno się wykonać u pacjenta, który nie może być operowany, ale ma dwa, trzy drobne przerzuty w płucach.
W raku wątrobowokomórkowym jedynie 10 proc. pacjentów kwalifikuje się do resekcji, a znacznie więcej, bo 50–70 proc., chorych może być leczonych metodami radiologii interwencyjnej. Tak jest w Europie Zachodniej. U nas odsetek resekcji tego narządu jest podobny, ale znacznie mniej przeprowadza się zabiegów radiologii interwencyjnej.
Zdaniem dr. Grzegorza Rosiaka onkologia interwencyjna przydatna jest w przypadku większości nowotworów na jakimś etapie ich rozwoju. Choćby wtedy, gdy trzeba przeprowadzić biopsję gruboigłową, pozwalającą w małoinwazyjny sposób zdiagnozować nowotwór, w znieczuleniu miejscowym, bez konieczności wykonywania operacji.
Metoda ta pomocna jest też wtedy, gdy dojdzie do powikłań pooperacyjnych. Przykładem jest ropień, jaki zdarza się w wyniku operacji na przykład z zakresu ginekologii onkologicznej. Metodą małoinwazyjną można bezpiecznie go zdrenować, czyli usunąć jego zawartość. – Z naszych doświadczeń wynika, że w 95 proc. przypadków dzięki temu można uniknąć kolejnej operacji, wiążącej się z większą śmiertelnością – zapewnia specjalista.
Według „Raportu o radiologii interwencyjnej w onkologii w Polsce” wśród 200 najlepszych onkologicznych ośrodków na świecie nie ma nawet jednego, w którym nie byłoby radiologii interwencyjnej. Nie tylko w zakresie biopsji, ale i terapii.
– Onkologia interwencyjna to część radiologii interwencyjnej dotycząca pacjentów onkologicznych. Dziedzina ta zajmuje się małoinwazyjnymi zabiegami w leczeniu nowotworów, takimi jak termoablacje, krioablacje, chemoembolizacje czy radioembolizacje, a także szeroką gamą procedur diagnostycznych, paliatywnych i przeciwbólowych – wyjaśnia w wypowiedzi dr n. med. Grzegorz Rosiak, radiolog interwencyjny z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Na świecie onkologia interwencyjna jest już jedną z podstawowych metod leczenia, oprócz chirurgii, radioterapii i chemioterapii. Według prof. Constantinosa Sofocleousa z Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku, w USA nie ma liczącego się ośrodka onkologicznego, który nie dysponuje onkologią interwencyjną. – Jeśli tak jest, to taka placówka nie oferuje nowoczesnego standardu terapii i diagnozy – dodaje prof. Sofocleous.
W informacji opublikowanej z okazji Światowego Tygodnia Świadomości Onkologii Interwencyjnej zaznacza się, że zabiegi tej dziedziny wykorzystuje się w leczeniu i diagnozowaniu wielu nowotworów, takich jak rak wątroby, nerki, płuc i kości. Przydatne są one szczególnie u pacjentów niekwalifikujących się do innych metod, na przykład z powodu ogólnego stanu zdrowia. Bez tych zabiegów nie można mówić o kompleksowym leczeniu onkologicznym.
Polscy radiolodzy interwencyjni, których reprezentuje Sekcja Radiologii Onkologicznej Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego, zaznaczają, że w Polsce dziedzina ta jest wciąż zaniedbana.
– Opóźnienie dostępności radiologii interwencyjnej dla pacjentów onkologicznych sięga 15–20 lat w porównaniu z krajami zachodnimi. Dzieje się tak mimo tego, że od dawna metody te są zalecane przez międzynarodowe wytyczne. Tymczasem nowe leki przeciwnowotworowe są refundowane zwykle po kilku latach od akceptacji przez Europejską Agencję Leków (EMA) – stwierdzają radiolodzy w „Raporcie o radiologii interwencyjnej w onkologii w Polsce”.
W naszym kraju jedynie nieliczne placówki oferują radiologię interwencyjną pacjentom onkologicznym w niemal pełnym zakresie (na średnim poziomie europejskim) i są to zwykle ośrodki uniwersyteckie. – Według naszej oceny około 90 proc. pacjentów nie jest leczonych za pomocą radiologii interwencyjnej, chociaż powinni – stwierdzają eksperci.
Przypominają, że zabiegi radiologii interwencyjnej pomocne są w leczeniu przerzutów do wątroby i do kości, raka nerki, mięsaków, guzów neuroendokrynnych i guzów nadnerczy, a także guzów uciskających na żyły, krwawień pooperacyjnych lub krwawień z guzów oraz ropni po operacjach jamy brzusznej i miednicy.
Jednym z przykładów jest tzw. termoablacja guzów płuc, wykorzystywana u pacjentów z rakiem jelita grubego z przerzutami do płuca. Według wytycznych amerykańskich National Comprehensive Cancer Network (NCCN) z marca 2021 r. taki zabieg powinno się wykonać u pacjenta, który nie może być operowany, ale ma dwa, trzy drobne przerzuty w płucach.
W raku wątrobowokomórkowym jedynie 10 proc. pacjentów kwalifikuje się do resekcji, a znacznie więcej, bo 50–70 proc., chorych może być leczonych metodami radiologii interwencyjnej. Tak jest w Europie Zachodniej. U nas odsetek resekcji tego narządu jest podobny, ale znacznie mniej przeprowadza się zabiegów radiologii interwencyjnej.
Zdaniem dr. Grzegorza Rosiaka onkologia interwencyjna przydatna jest w przypadku większości nowotworów na jakimś etapie ich rozwoju. Choćby wtedy, gdy trzeba przeprowadzić biopsję gruboigłową, pozwalającą w małoinwazyjny sposób zdiagnozować nowotwór, w znieczuleniu miejscowym, bez konieczności wykonywania operacji.
Metoda ta pomocna jest też wtedy, gdy dojdzie do powikłań pooperacyjnych. Przykładem jest ropień, jaki zdarza się w wyniku operacji na przykład z zakresu ginekologii onkologicznej. Metodą małoinwazyjną można bezpiecznie go zdrenować, czyli usunąć jego zawartość. – Z naszych doświadczeń wynika, że w 95 proc. przypadków dzięki temu można uniknąć kolejnej operacji, wiążącej się z większą śmiertelnością – zapewnia specjalista.
Według „Raportu o radiologii interwencyjnej w onkologii w Polsce” wśród 200 najlepszych onkologicznych ośrodków na świecie nie ma nawet jednego, w którym nie byłoby radiologii interwencyjnej. Nie tylko w zakresie biopsji, ale i terapii.