Tylko 10 proc. kobiet ma dostęp do właściwej terapii raka piersi
Autor: Aleksandra Lang
Data: 09.05.2016
Źródło: MK/AL
Nowotwory piersi rozprzestrzeniają się w krajach o niskim i średnim dochodzie. Świat będzie musiał zmierzyć się z tym wyzwaniem, ponieważ nie stanowi to problemu jedynie krajów biednych, ale całego globu. Obowiązkiem staje się optymalizacja i właściwe wykorzystanie dostępnych zasobów. O globalnym problemie raka piersi mówił prof. Eduardo Cazap z Argentyny, z Międzynarodowej Unii Kontroli Raka – International Union for Cancer Control, podczas kongresu SIS w Warszawie.
Około 50 mln Amerykanów jest nieubezpieczonych, a pierwszą przyczyną osobistego bankructwa w USA jest właśnie choroba. W ślad za brakiem zasobów postępuje brak diagnozy albo późna diagnoza, albo też nieprawidłowe leczenie. Jednak w razie dostępu do nowoczesnych technologii problemem staje się przediagnozowanie. 30 proc. kobiet, które poddały się mammografii, ma problem z przediagnozowaniem: przechodzą niepotrzebne biopsje, niepotrzebne leczenie.
Na świecie rocznie diagnozuje się raka piersi u 1,4 mln kobiet. W krajach Ameryki Łacińskiej liczba incydentów jest niższa niż w Europie czy USA, ale śmiertelność jest wyższa. Proporcja między zapadalnością a śmiertelnością jest zaś kluczowa. Popularnym terminem stała się globalizacja, ale to, co jest globalne, nie oznacza wcale całego świata. Nie ma globalnej równości w zdrowiu. Jeżeli dostęp do elektryczności stanowi wskaźnik rozwoju, to porównując go z występowaniem raka piersi, okazuje się, że Afryka jest czarna. Ale zastanawiając się, dlaczego tak jest, wiemy, że dzieje się tak z powodu braku sprzętu. Czasem na kraj afrykański przypada jedno centrum radioterapii. Na całym świecie brakuje ich około 7 tysięcy, a bez nich leczenie oszczędzające nie jest możliwe.
Świat charakteryzuje się heterogenicznością genetyczną. Sam kontynent afrykański jest bardzo zróżnicowany pod tym względem. Tymczasem informacje o genetyce raka piersi dotyczą 7, może 15 krajów, głównie z Europy i USA, Kanady, Australii, a nie 200. Tym samym świat znany z literatury nie jest światem rzeczywistym.
W USA i krajach rozwiniętych zapadalność spada, a rośnie wskaźnik przeżycia. To zupełnie inaczej niż w krajach rozwijających się. W realnym świecie liczba zachorowań rośnie. Według prognoz, do 2050 r. kraje o niskim dochodzie będą generować trzy czwarte zgonów z powodu raka. Do roku 2020 rak zabije dwukrotnie więcej istnień niż w ostatnim milenium. W krajach o niskim dochodzie śmiertelność będzie pięciokrotnie wyższa niż w krajach uprzemysłowionych. Już dziś przeżycie jest ściśle związane z miejscem zamieszkania. W USA 5-letnie przeżycie chorych na raka piersi dotyczy 84 proc. kobiet, w Gambii – 12 procent.
Jednocześnie dłuższe przeżycie nie zależy zawsze od bardzo drogich terapii. Czasami dłuższe przeżycie jest osiągane niskokosztowo - dzięki lekom generycznym i sprzętowi do radioterapii. Większość nowych terapii to tymczasem terapie paliatywne poprawiające jakość życia, a z 25 leków większość jest genetyczna.
Wraz z rozwojem danego kraju zmienia się obciążenie nowotworem oraz jego typ. Jednak większość nowotworów dotyczyć będzie świata nierozwiniętego – zachorowalność się podwoi. Tak jak na Titanicu, pasażerowie I klasy przeżyją w 62 procentach, drugiej w 41 procentach i trzeciej – 25 proc. Biedni akceptują szczepionki przeciwko rakowi, bogaci – nie. I mamy dwa światy – jeden wskazujący na indywidualną odpowiedzialność za zdrowie, drugi hołdujący jej dzieleniu. Ale dostęp do terapii nie jest zrównoważony. Tylko 10 procent populacji świata ma dostęp do prawidłowej terapii.
Co zrobić? Należałoby wprowadzić stratyfikację zasobów i w zależności od nich przygotować zalecenia. Zalecenia i terapie powinny zostać zaadaptowane do dostępnych zasobów w danym kraju. Ten pomysł był trzykrotnie odrzucany przez lekarzy ASCO, ponieważ nie chcieli się zgodzić na suboptymalne zalecenia. Tymczasem jedynym wyjściem jest zapewnienie minimalnych standardów. Na to w końcu zgodziło się NCCN, także po wielu latach dyskusji zgodziło się na to rozwiązanie ASCO. Stratyfikacja stanowi pewną opcję, ale terapia musi być dostosowana do lokalnych zasobów.
Na świecie rocznie diagnozuje się raka piersi u 1,4 mln kobiet. W krajach Ameryki Łacińskiej liczba incydentów jest niższa niż w Europie czy USA, ale śmiertelność jest wyższa. Proporcja między zapadalnością a śmiertelnością jest zaś kluczowa. Popularnym terminem stała się globalizacja, ale to, co jest globalne, nie oznacza wcale całego świata. Nie ma globalnej równości w zdrowiu. Jeżeli dostęp do elektryczności stanowi wskaźnik rozwoju, to porównując go z występowaniem raka piersi, okazuje się, że Afryka jest czarna. Ale zastanawiając się, dlaczego tak jest, wiemy, że dzieje się tak z powodu braku sprzętu. Czasem na kraj afrykański przypada jedno centrum radioterapii. Na całym świecie brakuje ich około 7 tysięcy, a bez nich leczenie oszczędzające nie jest możliwe.
Świat charakteryzuje się heterogenicznością genetyczną. Sam kontynent afrykański jest bardzo zróżnicowany pod tym względem. Tymczasem informacje o genetyce raka piersi dotyczą 7, może 15 krajów, głównie z Europy i USA, Kanady, Australii, a nie 200. Tym samym świat znany z literatury nie jest światem rzeczywistym.
W USA i krajach rozwiniętych zapadalność spada, a rośnie wskaźnik przeżycia. To zupełnie inaczej niż w krajach rozwijających się. W realnym świecie liczba zachorowań rośnie. Według prognoz, do 2050 r. kraje o niskim dochodzie będą generować trzy czwarte zgonów z powodu raka. Do roku 2020 rak zabije dwukrotnie więcej istnień niż w ostatnim milenium. W krajach o niskim dochodzie śmiertelność będzie pięciokrotnie wyższa niż w krajach uprzemysłowionych. Już dziś przeżycie jest ściśle związane z miejscem zamieszkania. W USA 5-letnie przeżycie chorych na raka piersi dotyczy 84 proc. kobiet, w Gambii – 12 procent.
Jednocześnie dłuższe przeżycie nie zależy zawsze od bardzo drogich terapii. Czasami dłuższe przeżycie jest osiągane niskokosztowo - dzięki lekom generycznym i sprzętowi do radioterapii. Większość nowych terapii to tymczasem terapie paliatywne poprawiające jakość życia, a z 25 leków większość jest genetyczna.
Wraz z rozwojem danego kraju zmienia się obciążenie nowotworem oraz jego typ. Jednak większość nowotworów dotyczyć będzie świata nierozwiniętego – zachorowalność się podwoi. Tak jak na Titanicu, pasażerowie I klasy przeżyją w 62 procentach, drugiej w 41 procentach i trzeciej – 25 proc. Biedni akceptują szczepionki przeciwko rakowi, bogaci – nie. I mamy dwa światy – jeden wskazujący na indywidualną odpowiedzialność za zdrowie, drugi hołdujący jej dzieleniu. Ale dostęp do terapii nie jest zrównoważony. Tylko 10 procent populacji świata ma dostęp do prawidłowej terapii.
Co zrobić? Należałoby wprowadzić stratyfikację zasobów i w zależności od nich przygotować zalecenia. Zalecenia i terapie powinny zostać zaadaptowane do dostępnych zasobów w danym kraju. Ten pomysł był trzykrotnie odrzucany przez lekarzy ASCO, ponieważ nie chcieli się zgodzić na suboptymalne zalecenia. Tymczasem jedynym wyjściem jest zapewnienie minimalnych standardów. Na to w końcu zgodziło się NCCN, także po wielu latach dyskusji zgodziło się na to rozwiązanie ASCO. Stratyfikacja stanowi pewną opcję, ale terapia musi być dostosowana do lokalnych zasobów.