Tomasz Rytych/Agencja Gazeta
Co pokazują polskie badania nad amantadyną w leczeniu COVID-19
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 24.08.2021
Źródło: PAP/Gabriela Bogaczyk
Tagi: | Konrad Rejdak, amantadyna, COVID-19 |
– Dotychczas kilkudziesięciu pacjentów wzięło udział w badaniu klinicznym nad amantadyną w leczeniu COVID-19. U żadnego z nich nie zaobserwowano działań niepożądanych związanych z procedurą leczenia – powiedział prof. Konrad Rejdak, kierownik Kliniki Neurologii SPSK nr 4 w Lublinie.
Badanie kliniczne dotyczące zastosowania amantadyny w leczeniu COVID-19 ruszyło w kwietniu tego roku. Projekt otrzymał 6,5 mln zł dofinansowania z Agencji Badań Medycznych. Jego liderem został Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie. W badania zaangażowały się także inne ośrodki z Lublina oraz Warszawy, Rzeszowa, Grudziądza, Wyszkowa i Kalwarii Zebrzydowskiej.
– Dotychczas kilkudziesięciu pacjentów wzięło udział w badaniu klinicznym. Docelowo powinno liczyć ono 200 uczestników, ale myślę, że do opracowania wstępnych analiz wystarczające będzie około 100 osób – zaznaczył prof. Konrad Rejdak.
Profesor podkreślił, że w programie każdy zakażony pacjent otrzymuje lek, ale w różnych fazach choroby. – Przede wszystkim oceniany jest wpływ terapii na powikłania ze strony układu nerwowego, co stanowi o jego innowacyjności – dodał.
Zapytany o wstępne obserwacje w grupie pierwszych uczestników badania, odpowiedział, że stwierdzono bezpieczeństwo procedury. – Podawany lek jest zaślepiony, co oznacza, że nie wiemy, czy dany pacjent przyjmował amantadynę, czy placebo, ale dotychczas u żadnej osoby nie zaobserwowaliśmy działań niepożądanych związanych z procedurą leczenia – oświadczył prof. Rejdak.
Wyjaśnił, dlaczego w badaniu wzięło na razie udział tylko kilkudziesięciu pacjentów – rozpoczęło się ono bowiem w końcowej fazie zimowej fali zachorowań, gdy spadała liczba zakażeń. – Jesteśmy jednak świadomi zagrożenia nadejścia kolejnej fali. W związku z tym nie powinny ustępować próby znalezienia skutecznego leku. Musimy się przygotować do tego, aby chronić przede wszystkim osoby niezaszczepione przed ciężkimi powikłaniami COVID-19 – powiedział ekspert.
Podkreślił też, że szczepionki stanowią podstawową formę profilaktyki, ale są osoby, u których występują przeciwwskazania do szczepienia, i są one najbardziej zagrożone zakażeniem. – Cały świat poszukuje leku, bo – jak pokazują obecne dane np. z USA, Izraela czy Wielkiej Brytanii – zakażają się również osoby zaszczepione. Szczepionki chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie wiemy jeszcze, czy przed opóźnionymi powikłaniami infekcji, jak zaburzenia neurologiczne. Pamiętajmy, że występowały one nawet przy łagodnym przejściu zakażenia. To pokazuje, że poszukiwania leku są jak najbardziej uzasadnione – zauważył neurolog.
Ekspert odniósł się również do zamieszania medialnego wokół stosowania amantadyny w leczeniu COVID-19. Zaznaczył, że z jednej strony tylko badania kliniczne mogą przesądzić o skuteczności jakiegokolwiek leku w nowym wskazaniu.
– Z drugiej strony pojawiały się rozliczne opinie o toksycznym działaniu leku, co odbieram jako swoisty czarny PR, ponieważ amantadyna używana jest w medycynie od ponad 40 lat. Musi być po prostu podawana przez lekarza, jak każdy lek wydawany na receptę – dodał prof. Rejdak.
Przypomniał, że w latach 1996–2009 amantadyna była szeroko używana w profilaktyce i w leczeniu grypy typu A. Z kolei obecnie jako lek neurologiczny podawana jest osobom z chorobą Parkinsona lub stwardnieniem rozsianym. – Nowe badanie kliniczne prowadzone jest właśnie po to, żeby sprawdzić skuteczność amantadyny. Czy tak jest faktycznie, okaże się dopiero po zakończeniu analiz – przypomniał ekspert.
Dodał, że wcześniejsze obserwacje u zakażonych napawają optymizmem. Na początku pandemii prof. Konrad Rejdak i prof. Paweł Grieb opisali w pierwszym raporcie klinicznym na świecie relacje pacjentów, których neurolog konsultował w swojej praktyce ambulatoryjnej. Opowiadali o łagodnym lub wręcz bezobjawowym przebiegu zakażenia SARS-CoV-2 przy jednoczesnym przyjmowaniu amantadyny w związku z chorobami neurologicznymi. Później pojawiły się inne liczne doniesienia o tym efekcie leku.
Prof. Rejdak podkreślił, że z dostępnych danych wynika, iż w Polsce ok. 20 tys. chorych mogło przyjmować amantadynę w związku z infekcją COVID-19. Chodzi o osoby, które przede wszystkim stosowały ten lek z powodu objawów neurologicznych, a doszło u nich do zakażenia.
Zaznaczył również, że COVID-19 może dawać wiele powikłań neurologicznych, od utraty węchu i smaku, po zaburzenia funkcji poznawczych, czyli tzw. mgłę mózgową. Opisano także wiele przypadków zapalenia mózgu, reakcji autoimmunologicznych i innych powikłań, które mogą trwać miesiącami, nawet po łagodnym przebiegu zakażenia. Stwierdza się czasami także typowe objawy dla choroby Parkinsona, zaburzenia ruchowe jak np. dystonię, czyli zaburzenia napięcia mięśniowego. – Niestety, jak dotąd nie mamy żadnego formalnie rekomendowanego leku zapobiegającego tym powikłaniom – zaznaczył neurolog.
Prof. Konrad Rejdak i zespół z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie weszli w skład międzynarodowego konsorcjum planującego badania nad skutecznością amantadyny i jej pochodnych w leczeniu infekcji SARS-CoV-2. Jego skład utworzyły m.in. uniwersytety w Kopenhadze, Barcelonie, Atenach, Aarhus i Leuven. – Do całości projektu weszły dwa badania: nasze, jako pierwsze zarejestrowane na świecie, oraz analogiczne badanie toczące się obecnie w Danii jako część kliniczna – dodał naukowiec.
– Dotychczas kilkudziesięciu pacjentów wzięło udział w badaniu klinicznym. Docelowo powinno liczyć ono 200 uczestników, ale myślę, że do opracowania wstępnych analiz wystarczające będzie około 100 osób – zaznaczył prof. Konrad Rejdak.
Profesor podkreślił, że w programie każdy zakażony pacjent otrzymuje lek, ale w różnych fazach choroby. – Przede wszystkim oceniany jest wpływ terapii na powikłania ze strony układu nerwowego, co stanowi o jego innowacyjności – dodał.
Zapytany o wstępne obserwacje w grupie pierwszych uczestników badania, odpowiedział, że stwierdzono bezpieczeństwo procedury. – Podawany lek jest zaślepiony, co oznacza, że nie wiemy, czy dany pacjent przyjmował amantadynę, czy placebo, ale dotychczas u żadnej osoby nie zaobserwowaliśmy działań niepożądanych związanych z procedurą leczenia – oświadczył prof. Rejdak.
Wyjaśnił, dlaczego w badaniu wzięło na razie udział tylko kilkudziesięciu pacjentów – rozpoczęło się ono bowiem w końcowej fazie zimowej fali zachorowań, gdy spadała liczba zakażeń. – Jesteśmy jednak świadomi zagrożenia nadejścia kolejnej fali. W związku z tym nie powinny ustępować próby znalezienia skutecznego leku. Musimy się przygotować do tego, aby chronić przede wszystkim osoby niezaszczepione przed ciężkimi powikłaniami COVID-19 – powiedział ekspert.
Podkreślił też, że szczepionki stanowią podstawową formę profilaktyki, ale są osoby, u których występują przeciwwskazania do szczepienia, i są one najbardziej zagrożone zakażeniem. – Cały świat poszukuje leku, bo – jak pokazują obecne dane np. z USA, Izraela czy Wielkiej Brytanii – zakażają się również osoby zaszczepione. Szczepionki chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie wiemy jeszcze, czy przed opóźnionymi powikłaniami infekcji, jak zaburzenia neurologiczne. Pamiętajmy, że występowały one nawet przy łagodnym przejściu zakażenia. To pokazuje, że poszukiwania leku są jak najbardziej uzasadnione – zauważył neurolog.
Ekspert odniósł się również do zamieszania medialnego wokół stosowania amantadyny w leczeniu COVID-19. Zaznaczył, że z jednej strony tylko badania kliniczne mogą przesądzić o skuteczności jakiegokolwiek leku w nowym wskazaniu.
– Z drugiej strony pojawiały się rozliczne opinie o toksycznym działaniu leku, co odbieram jako swoisty czarny PR, ponieważ amantadyna używana jest w medycynie od ponad 40 lat. Musi być po prostu podawana przez lekarza, jak każdy lek wydawany na receptę – dodał prof. Rejdak.
Przypomniał, że w latach 1996–2009 amantadyna była szeroko używana w profilaktyce i w leczeniu grypy typu A. Z kolei obecnie jako lek neurologiczny podawana jest osobom z chorobą Parkinsona lub stwardnieniem rozsianym. – Nowe badanie kliniczne prowadzone jest właśnie po to, żeby sprawdzić skuteczność amantadyny. Czy tak jest faktycznie, okaże się dopiero po zakończeniu analiz – przypomniał ekspert.
Dodał, że wcześniejsze obserwacje u zakażonych napawają optymizmem. Na początku pandemii prof. Konrad Rejdak i prof. Paweł Grieb opisali w pierwszym raporcie klinicznym na świecie relacje pacjentów, których neurolog konsultował w swojej praktyce ambulatoryjnej. Opowiadali o łagodnym lub wręcz bezobjawowym przebiegu zakażenia SARS-CoV-2 przy jednoczesnym przyjmowaniu amantadyny w związku z chorobami neurologicznymi. Później pojawiły się inne liczne doniesienia o tym efekcie leku.
Prof. Rejdak podkreślił, że z dostępnych danych wynika, iż w Polsce ok. 20 tys. chorych mogło przyjmować amantadynę w związku z infekcją COVID-19. Chodzi o osoby, które przede wszystkim stosowały ten lek z powodu objawów neurologicznych, a doszło u nich do zakażenia.
Zaznaczył również, że COVID-19 może dawać wiele powikłań neurologicznych, od utraty węchu i smaku, po zaburzenia funkcji poznawczych, czyli tzw. mgłę mózgową. Opisano także wiele przypadków zapalenia mózgu, reakcji autoimmunologicznych i innych powikłań, które mogą trwać miesiącami, nawet po łagodnym przebiegu zakażenia. Stwierdza się czasami także typowe objawy dla choroby Parkinsona, zaburzenia ruchowe jak np. dystonię, czyli zaburzenia napięcia mięśniowego. – Niestety, jak dotąd nie mamy żadnego formalnie rekomendowanego leku zapobiegającego tym powikłaniom – zaznaczył neurolog.
Prof. Konrad Rejdak i zespół z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie weszli w skład międzynarodowego konsorcjum planującego badania nad skutecznością amantadyny i jej pochodnych w leczeniu infekcji SARS-CoV-2. Jego skład utworzyły m.in. uniwersytety w Kopenhadze, Barcelonie, Atenach, Aarhus i Leuven. – Do całości projektu weszły dwa badania: nasze, jako pierwsze zarejestrowane na świecie, oraz analogiczne badanie toczące się obecnie w Danii jako część kliniczna – dodał naukowiec.