Niezadowolenie pacjentów wymaga pilnej uwagi
Tagi: | Naczelna Izba Lekarska, NIL, system ochrony zdrowia, lekarze, kształcenie, Krzysztof Zdobylak, Łukasz Jankowski, NRL |
Z danych zaprezentowanych przez NRL wynika, że zadowolenie pacjentów z funckjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce jest najniższe wśród krajów OECD. W ocenie Krzysztofa Zdobylaka, eksperta NRL, potrzebna jest transformacja systemu, poprzez m.in. zapewnienie odpowiedniej liczby lekarzy i pielęgniarek oraz innych pracowników ochrony zdrowia.
Naczelna Rada Lekarska na początku roku powołała Komitet Sterujący ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia wraz z zespołem analitycznym NIL. Celem prowadzonych analiz jest przyjrzenie się zapotrzebowaniu na lekarzy oraz przedstawicieli innych zawodów medycznych, a także określenie zmian, które mają usprawnić system ochrony zdrowia w Polsce.
Podczas śniadania prasowego, który odbyło się 6 maja w Warszawie, Krzysztof Zdobylak, ekspert ds. transformacji w ochronie zdrowia z Centralnego Ośrodka Badań, Innowacji i Kształcenia NIL, zaprezentował pierwsze wyniki pracy zespołu.
– Rozpoczęliśmy od solidnej diagnozy, która pokazała nam cztery główne bolączki systemu ochrony zdrowia. Pierwszą i najpilniejszą z nich jest niedostateczna koncentracja na satysfakcji pacjenta. Kolejną jest niedostateczny konsensus odnośnie do priorytetów w reformie systemu oraz niedostateczne wdrożenie operacyjne zmian legislacyjnych (np. ustawa o jakości nie doczekała się realnego wdrożenia). Czwarty problem stanowi przepływ informacji w systemie – wymienił ekspert.
„Pętla satysfakcji”
Odnosząc się do pierwszego problemu, Krzysztof Zdobylak wskazał, że satysfakcja pacjentów z funkcjonowania służby zdrowia w Polsce jest najniższa wśród państw europejskich. Zgodnie z danymi z 2020 r. tylko 30 proc. respondentów wykazało zadowolenie z ochrony zdrowia w naszym kraju (dwa razy niższe niż średnia w krajach OECD).
Ekspert zaznaczył, że ocena satysfakcji pacjentów jest często przedstawiana w sprzeczności z zadowoleniem lekarzy. – Głęboko wierzymy, że te dwie grupy nie staną po dwóch stronach barykady, tylko będą funkcjonować wspólnie, dlatego musimy dbać o zadowolenie każdej z nich – powiedział, podkreślając, że pacjenci nie odnoszą się negatywnie do samych lekarzy, oceniają system funkcjonowania opieki zdrowotnej poprzez dostępność do usług medycznych, ich jakości i efektywności.
Liczba lekarzy jest wystarczająca?
Zespół przy NRL zdefiniował kilka projektów, które mają wpłynąć na poziom satysfakcji, tj. oszacowanie popytu na lekarzy oraz potencjału ich odciążenia poprzez przejęcie części zadań przez inne zawody medyczne i „obudowanie technologią”.
Specjalista wskazał, że porównując systemy innych państw, nie można ograniczać się tylko do kwestii liczby lekarzy. – Jeśli system będzie nieefektywny, to większa liczba medyków tej nieefektywności nie wyeliminuje – stwierdził.
Dlatego – jak dodał – podczas analizy należy spojrzeć „krok wstecz” i wziąć pod uwagę ocenę systemu dystrybucji lekarzy, zasobów kapitałowych i technologicznych. Ekspert zaznaczył, że wszystkie państwa ujęte w benchmarku liczby lekarzy na 1000 obywateli, pomimo dobrych wyników systemu opieki zdrowotnej, borykają się z niedoborem lekarzy.
Z analizy porównawczej wynika, że w państwach o efektywnych systemach ochrony zdrowia, biorąc pod uwagę kryteria obiektywne i subiektywne dla pacjentów oraz warunki pracy i płace pracowników ochrony zdrowia, docelowa liczba lekarzy wynosi ok. 4,1 na 1000 mieszkańców. W Polsce jest to 3,6 na 1000 obywateli, co oznacza, że niedobór lekarzy w naszym kraju wynosi ok. 15 proc.
Krzysztof Zdobylak podał, że wszystkie kraje, które posiadają zaawansowane modele kadrowe, oczekują stopniowego wzrostu liczby lekarzy. Dodał, że perspektywy na przyszłość nie są jednak optymistyczne.
Czy powinniśmy kształcić na potęgę?
Z zaprezentowanej analizy wynika też, że niektóre państwa benchmarku od 2000 r. potroiły liczbę absolwentów kierunku lekarskiego. Polska w tym czasie zwiększyła liczbę absolwentów o 12 proc. i osiągnęła wartość 13,4 na 100 tys. mieszkańców. Można oczekiwać zatem, biorąc pod uwagę zwiększenie limitów przyjęć na studia medyczne w ostatnich latach, wzrostu nawet do 21 absolwentów na 100 tys. mieszkańców.
– Zapotrzebowanie na kształcenie lekarzy, patrząc na to, jaki mamy system, i na to, co robią obecnie lekarze, oczywiście jest, ale naszym zdaniem kształcimy już za dużo – powiedział prezes NRL Łukasz Jankowski, odnosząc się do danych.
– Zgodnie z prognozami resortu zdrowia, że wartość 4,1 lekarza na 1000 mieszkańców osiągniemy już ok. 2028 roku, pojawia się pytanie, czy Polska nie zacznie kształcić lekarzy na eksport – mówił Krzysztof Zdobylak, dodając też, że rosnąca liczba absolwentów kierunków lekarskich wiąże się z ryzykiem nałożenia na nich dodatkowych obowiązków – zaniedbując przy tym inne zawody medyczne. Chodzi np. o pielęgniarki, których „liczba w Polsce jest drastycznie mała”, ale również innnych pracowników medycznych, takich jak asystenci lekarza, czy opiekunowie medyczni.
Zdaniem eksperta NRL, zatrudnienie większej liczby osób, które mogą odciążyć lekarzy w sprawach administracyjnych, np. przy uzupełnianiu dokumetacji medycznej, przygotowaniu skierowań czy zaleceń, pozwoliłoby na poświęcenie większej uwagi na proces leczenia pacjenta.
Ekspert zwrócił uwagę również na kwestię emigracji polskich lekarzy, która – jak wynika z analizy – w ostatnich latach jest względnie stała. Na zatrudnienie w innym kraju decyduje się ok. 900 lekarzy rocznie. Wybierają oni głównie pracę w brytyjskich szpitalach.
Zaznaczył jednak, że liczba emigrujących lekarzy może wzrosnąć w kolejnych latach, dlatego w ocenie zespołu przy NRL konieczne jest wypracowanie mechanizmów wczesnego ostrzegania przed zwiększającą się emigracją lekarzy z Polski.
– Zgodnie z analizą oczekuje się, że system ochrony zdrowia w Polsce w 2048 r. będzie równie efektywny jak systemy w innych krajach – uzupełniony zasobami kapitałowymi i osobowymi w innych zawodach medycznych. Będzie też wykazywał dystrybucję geograficzną lekarzy oraz technologię na równi z krajami rozwiniętymi – stwierdził Krzysztof Zdobylak.