Kiła i rzeżączka wracają do Polski
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 08.06.2015
Źródło: BL, Rzeczpospolita
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w porównaniu z ubiegłym rokiem o blisko 25 proc. wzrosła liczba osób, u których stwierdzono kiłę. O jedną piątą – chorych na rzeżączkę. Zwiększyła się także liczba osób, u których zaobserwowano choroby wywołane przez chlamydię.
-Eksperci twierdzą,
że to efekt swobody seksualnej. I choć liczby nie są wysokie (kiła to 574 przypadki, rzeżączka – 195), to eksperci podkreślają, że chorych jest kilkakrotnie więcej - pisze "Rzeczpospolita".
Inni eksperci dodają: wzrost liczby zachorowań na choroby weneryczne to także skutek kontaktów transgranicznych. W krajach b. ZSRR i kiła i rzeżączka to problem, z którym tamtejsza ochrona zdrowia sobie nie radzi.
– Statystyki chorych na zakaźne choroby przenoszone drogą płciową są zaniżone. To są choroby wstydliwe, dlatego wiele osób nie chce się do nich przyznać – mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Wprawdzie lekarze mają obowiązek zgłosić każdy przypadek choroby do sanepidu, ale często tego nie robią. Nikt też nie może zażądać od chorego, by się leczył.
Inni eksperci dodają: wzrost liczby zachorowań na choroby weneryczne to także skutek kontaktów transgranicznych. W krajach b. ZSRR i kiła i rzeżączka to problem, z którym tamtejsza ochrona zdrowia sobie nie radzi.
– Statystyki chorych na zakaźne choroby przenoszone drogą płciową są zaniżone. To są choroby wstydliwe, dlatego wiele osób nie chce się do nich przyznać – mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Wprawdzie lekarze mają obowiązek zgłosić każdy przypadek choroby do sanepidu, ale często tego nie robią. Nikt też nie może zażądać od chorego, by się leczył.