Co zawierają kosmetyki?
Autor: Andrzej Kordas
Data: 18.08.2015
Źródło: Źródło M. H. Maneli1, L. Wiesner2, C. Tinguely3, L. M. Davids4, Z. Spengane1, P. Smith2, J. C. van Wyk1, A. Jardine5 andN. P. Khumalo1,* Clinical and Experimental Dermatology Combinations of potent topical steroids, mercury and hydroquinone are common in
Alarmujące dane dotyczące zawartości kosmetyków przedstawili naukowcy z Cape Town.
Afrykańscy badacze chcieli sprawdzić, co zawierają i skąd pochodzą popularne produkty kosmetyczne dostępne w Republice Południowej Afryki. Wyniki okazują się zaskakujące i dosyć niekorzystne, nawet dla teoretycznie oddalonych od tego problemu Europejczyków.
Łącznie sprawdzano 29 produktów. Spośród nich 22 były kupowane "w sposób nieformalny" a dwa można było nabyć bez recepty. Wśród badanych kosmetyków aż 22 (75,9%), wszystkie importowane i kupowane od nieformalnych sprzedawców, zawierały nielegalne lub zabronione składniki. Blisko połowa (13, 44,8%) miała w swoim składzie steroidy (propionian klobetazou i betametazon). Nieco mniej, choć również dużo - 12, 41,4% miało zawierać rtęć (30–2300 ppm) i hydrochinon (11 - 37,9%). Najwięcej produktów pochodziło z Włoch (27.3%, n = 6) oraz Indii (22.7%, n = 5) i Demokratycznej Republiki Kongo (22.7%, n = 5). Część produktów była zaś wytwarzana na Wybrzeżu Kości Słoniowej (9.1%, n = 2), USA (9.1%, n = 2) oraz w Wielkiej Brytanii i Francji ( po 4.5%, n = 1). Dwa produkty z Indii i Kongo zawierały wszystkie badane szkodliwe substancje. Spośród 12 kosmetyków z rtęcią, 10 miało także w składzie hydrochinon i/lub steroid, mimo że przy żadnym z tych produktów w oficjalnym składzie nie była wykazana rtęć. Warto wreszcie zauważyć, że większa część badanych kosmetyków zawierała steroidy (76,9%).
W końcu artykułu jego autorzy podkreślają, że mimo zakazu nałożonego na rozjaśniacze skóry w Unii Europejskiej, aż jedna trzecia tego typu testowanych kosmetyków pochodziła z Europy. Apelują oni także o wzmocnienie prawa międzynarodowego tak, by mogło ono skuteczniej chronić konsumentów.
Wyniki tego badania mogą być także ostrzeżeniem dla polskich klientów kupujących kosmetyki z niepewnych źródeł. Szczegóły dotyczące badania można znaleźć w Clinical and Experimental Dermatology.
Łącznie sprawdzano 29 produktów. Spośród nich 22 były kupowane "w sposób nieformalny" a dwa można było nabyć bez recepty. Wśród badanych kosmetyków aż 22 (75,9%), wszystkie importowane i kupowane od nieformalnych sprzedawców, zawierały nielegalne lub zabronione składniki. Blisko połowa (13, 44,8%) miała w swoim składzie steroidy (propionian klobetazou i betametazon). Nieco mniej, choć również dużo - 12, 41,4% miało zawierać rtęć (30–2300 ppm) i hydrochinon (11 - 37,9%). Najwięcej produktów pochodziło z Włoch (27.3%, n = 6) oraz Indii (22.7%, n = 5) i Demokratycznej Republiki Kongo (22.7%, n = 5). Część produktów była zaś wytwarzana na Wybrzeżu Kości Słoniowej (9.1%, n = 2), USA (9.1%, n = 2) oraz w Wielkiej Brytanii i Francji ( po 4.5%, n = 1). Dwa produkty z Indii i Kongo zawierały wszystkie badane szkodliwe substancje. Spośród 12 kosmetyków z rtęcią, 10 miało także w składzie hydrochinon i/lub steroid, mimo że przy żadnym z tych produktów w oficjalnym składzie nie była wykazana rtęć. Warto wreszcie zauważyć, że większa część badanych kosmetyków zawierała steroidy (76,9%).
W końcu artykułu jego autorzy podkreślają, że mimo zakazu nałożonego na rozjaśniacze skóry w Unii Europejskiej, aż jedna trzecia tego typu testowanych kosmetyków pochodziła z Europy. Apelują oni także o wzmocnienie prawa międzynarodowego tak, by mogło ono skuteczniej chronić konsumentów.
Wyniki tego badania mogą być także ostrzeżeniem dla polskich klientów kupujących kosmetyki z niepewnych źródeł. Szczegóły dotyczące badania można znaleźć w Clinical and Experimental Dermatology.