Dermatolog i onkolog powinni grać w jednej drużynie
Autor: Marzena Jaskot
Data: 26.02.2014
Źródło: Kamila Gębska
Działy:
Z życia środowiska
Aktualności
O tym, kto powinien leczyć czerniaka – dermatolog czy onkolog, kiedy dermatolodzy czują się bezsilni wobec systemu opieki zdrowotnej oraz dlaczego wykrywalność czerniaka na wczesnym etapie jest wciąż niska – portal eDermatologia.pl rozmawia z prof. Waldemarem Plackiem, kierownikiem Katedry i Kliniki Dermatologii, Chorób Przenoszonych Drogą Płciową i Immunologii Klinicznej w Olsztynie.
W wypadku czerniaka średni wskaźnik wyleczeń w Unii Europejskiej jest o 20 proc. wyższy niż w Polsce. Wynika to między innymi z większej wykrywalności czerniaków na wczesnym etapie. Co trzeba zrobić, by poprawić wykrywalność tego nowotworu oraz wskaźnik wyleczalności?
Podstawowym i największym problemem jest późne rozpoznanie. W Polsce pacjenci, szczególnie mężczyźni, zgłaszają się do lekarza z już zaawansowanym czerniakiem. Wówczas podstawowe leczenie polegające na wycięciu zmiany melanocytowej wraz z węzłem wartowniczym, czy nawet całym pakietem węzłów, często nie jest w stanie doprowadzić do wyleczenia procesu nowotworowego, ponieważ istnieją już przerzuty bardziej rozsiane. By poprawić wykrywalność tego nowotworu, trzeba nauczyć społeczeństwo, na co należy zwracać uwagę, aby w porę zwrócić się do dermatologa na ocenę zmiany skórnej. Do tej pory w Polsce tylko lekarze tej specjalizacji dobrze znają dermatoskopię, czyli metodę, która pozwala na wczesną diagnostykę przedoperacyjną zmian melanocytowych, czyli wczesne wykrywanie czerniaka. A wcześnie rozpoznany i prawidłowo leczony czerniak jest w pełni wyleczalny.
Czy dostępność do badań profilaktycznych chorób skóry jest wystarczająca w stosunku do potrzeb?
Z pewnością dostępność jest wystarczająca. Tym bardziej że od 10 lat w ramach Euromelanoma Day oraz innych akcji typu „Badaj znamiona” czy „Słoneczny Patrol” każdego roku organizujemy bezpłatne badania znamion melanocytowych skóry. Za każdym razem badany średnio kilka tysięcy osób. Ważne jest, by ludzie zgłaszali się na takie badania, by nie bagatelizowali jakichkolwiek zmian barwnikowych na skórze, zarówno tych, które już są od dawna jak i, szczególnie, nowych. W czerniaki rzadziej przechodzą znamiona – raz na około 30 tys. przypadków – niż nowe zmiany, które od początku mogą być już czerniakiem. Trzeba też mówić o grupach ryzyka, do których należą głównie osoby, które doznały poparzenia słonecznego, osoby o jasnej cerze, z rudymi włosami – które eksponują się na słońce oraz osoby, u których w rodzinnie wystąpił czerniak. One powinny zachować wyjątkową czujność i badać się.
Jak pan ocenia dostępność do leków i leczenia dla chorych na czerniaka?
W wypadku leczenia chirurgicznego dostępność nie jest najlepsza, ponieważ pacjenci czekają w długich w kolejkach. To duży problem. Jeśli zaś chodzi o leki stosowane w zaawansowanym czerniaku, szczególnie te najnowocześniejsze, najbardziej skuteczne, dostępność jest bardzo niewielka. Leczeniem takim objęte są praktycznie tylko te osoby, które dostały się do programów badawczo-lekowych, gdy dana firma farmaceutyczna wprowadza na rynek nowy lek. Utrudniony też jest dostęp do programów lekowych, terapeutycznych refundowanych, ponieważ obwarowane są restrykcyjnymi wskazaniami, które zawężają pulę pacjentów mogących z nich skorzystać.
FDA zaaprobowała pierwszą terapię łączoną dla zaawansowanego czerniaka. Niestety, polscy pacjenci nie mają do niej dostępu i nie wiadomo, kiedy go uzyskają. Co trzeba zmienić, by wprowadzanie i udostępnianie nowych terapii dokonywało się szybciej?
Przede wszystkim leki powinny być o wiele tańsze, ponieważ w rzeczywistości tak dużo nie kosztują. Firmy farmaceutyczne – nie ma co ukrywać – windują ceny, ponieważ chcą zarobić. Z kolei Ministerstwo Zdrowia nie daje pieniędzy na innowacyjne terapie, programy, bo ich nie ma. Jako lekarz praktyk, który wie, że jest terapia, która może pomóc pacjentowi, ale jest niedostępna w Polsce, odczuwam bezsilność… i muszę z tym żyć.
Kto powinien leczyć czerniaka dermatolog czy onkolog?
Z pewnością diagnostyka należy do dermatologów. Zdarzają się bowiem błędne przedoperacyjne rozpoznania chirurgów onkologicznych, w wyniku czego wycinane są łagodne zmiany, nie nowotworowe, jako czerniak. Dopiero badanie histopatologiczne pokazuje, że np. była to brodawka łojotokowa. W kolejnym etapie, po wykryciu czerniaka, niezbędna jest szybka interwencja operacyjna chirurga onkologa. Po zabiegu pacjent powinien ponownie trafić do dermatologa, by umożliwić sprawdzenie trafności rozpoznania przedoperacyjnego z diagnozą histopatologiczną pooperacyjną. Trzecie ogniowo, gdy sytuacja tego wymaga – to onkolog zachowawczy. Być może warto rozważyć, czy pacjentem z czerniakiem, także w zakresie chirurgicznym, nie powinien zajmować się tylko dermatolog. Na razie jest to niemożliwe z kilku powodów, m.in. dlatego, że mamy za mało ośrodków szkolących – dziś przygotowane są do tego tylko dermatochirurgia gdańska i wrocławska. Jednak nie jest to niemożliwe, wymaga jednak wielu lat pracy, nakładów i poszerzenia zakresu wykształcenia dermatologa. Sądzę, że gdyby lekarz dermatolog mógł także przeprowadzać takie operacje, pacjenci dermatologiczni szybciej poddawani by byli zabiegowi oraz z większą uwagą prowadzony byłby proces ich leczenia. Wszystko działoby się w ramach specjalizacji zawodowej dermatologa. W Niemczech każda klinika dermatologii ma dermatochirurgię. Jako dermatolog z zacięciem onkologicznym uważam, że gdyby leczenie czerniaka w tym zakresie było w naszej specjalności, zyskaliby na tym pacjenci. Najistotniejsze jest to, by chory ze zdiagnozowanym czerniakiem szybciej trafiał do chirurgów onkologicznych, nie tkwił w kolejkach, czekając na operację. I jest w Polsce kilka ośrodków chirurgii onkologicznej, z którymi dermatolodzy mają doskonałą współpracę, ale to powinno być regułą. Do tego też dąży prof. Piotr Rutkowski z Warszawy prezes Akademii Czerniaka. Nie chodzi o to, by dermatolodzy przejmowali leczenie onkologiczno-chirurgiczne, ważne jest to, by chory był szybciej operowany.
Podstawowym i największym problemem jest późne rozpoznanie. W Polsce pacjenci, szczególnie mężczyźni, zgłaszają się do lekarza z już zaawansowanym czerniakiem. Wówczas podstawowe leczenie polegające na wycięciu zmiany melanocytowej wraz z węzłem wartowniczym, czy nawet całym pakietem węzłów, często nie jest w stanie doprowadzić do wyleczenia procesu nowotworowego, ponieważ istnieją już przerzuty bardziej rozsiane. By poprawić wykrywalność tego nowotworu, trzeba nauczyć społeczeństwo, na co należy zwracać uwagę, aby w porę zwrócić się do dermatologa na ocenę zmiany skórnej. Do tej pory w Polsce tylko lekarze tej specjalizacji dobrze znają dermatoskopię, czyli metodę, która pozwala na wczesną diagnostykę przedoperacyjną zmian melanocytowych, czyli wczesne wykrywanie czerniaka. A wcześnie rozpoznany i prawidłowo leczony czerniak jest w pełni wyleczalny.
Czy dostępność do badań profilaktycznych chorób skóry jest wystarczająca w stosunku do potrzeb?
Z pewnością dostępność jest wystarczająca. Tym bardziej że od 10 lat w ramach Euromelanoma Day oraz innych akcji typu „Badaj znamiona” czy „Słoneczny Patrol” każdego roku organizujemy bezpłatne badania znamion melanocytowych skóry. Za każdym razem badany średnio kilka tysięcy osób. Ważne jest, by ludzie zgłaszali się na takie badania, by nie bagatelizowali jakichkolwiek zmian barwnikowych na skórze, zarówno tych, które już są od dawna jak i, szczególnie, nowych. W czerniaki rzadziej przechodzą znamiona – raz na około 30 tys. przypadków – niż nowe zmiany, które od początku mogą być już czerniakiem. Trzeba też mówić o grupach ryzyka, do których należą głównie osoby, które doznały poparzenia słonecznego, osoby o jasnej cerze, z rudymi włosami – które eksponują się na słońce oraz osoby, u których w rodzinnie wystąpił czerniak. One powinny zachować wyjątkową czujność i badać się.
Jak pan ocenia dostępność do leków i leczenia dla chorych na czerniaka?
W wypadku leczenia chirurgicznego dostępność nie jest najlepsza, ponieważ pacjenci czekają w długich w kolejkach. To duży problem. Jeśli zaś chodzi o leki stosowane w zaawansowanym czerniaku, szczególnie te najnowocześniejsze, najbardziej skuteczne, dostępność jest bardzo niewielka. Leczeniem takim objęte są praktycznie tylko te osoby, które dostały się do programów badawczo-lekowych, gdy dana firma farmaceutyczna wprowadza na rynek nowy lek. Utrudniony też jest dostęp do programów lekowych, terapeutycznych refundowanych, ponieważ obwarowane są restrykcyjnymi wskazaniami, które zawężają pulę pacjentów mogących z nich skorzystać.
FDA zaaprobowała pierwszą terapię łączoną dla zaawansowanego czerniaka. Niestety, polscy pacjenci nie mają do niej dostępu i nie wiadomo, kiedy go uzyskają. Co trzeba zmienić, by wprowadzanie i udostępnianie nowych terapii dokonywało się szybciej?
Przede wszystkim leki powinny być o wiele tańsze, ponieważ w rzeczywistości tak dużo nie kosztują. Firmy farmaceutyczne – nie ma co ukrywać – windują ceny, ponieważ chcą zarobić. Z kolei Ministerstwo Zdrowia nie daje pieniędzy na innowacyjne terapie, programy, bo ich nie ma. Jako lekarz praktyk, który wie, że jest terapia, która może pomóc pacjentowi, ale jest niedostępna w Polsce, odczuwam bezsilność… i muszę z tym żyć.
Kto powinien leczyć czerniaka dermatolog czy onkolog?
Z pewnością diagnostyka należy do dermatologów. Zdarzają się bowiem błędne przedoperacyjne rozpoznania chirurgów onkologicznych, w wyniku czego wycinane są łagodne zmiany, nie nowotworowe, jako czerniak. Dopiero badanie histopatologiczne pokazuje, że np. była to brodawka łojotokowa. W kolejnym etapie, po wykryciu czerniaka, niezbędna jest szybka interwencja operacyjna chirurga onkologa. Po zabiegu pacjent powinien ponownie trafić do dermatologa, by umożliwić sprawdzenie trafności rozpoznania przedoperacyjnego z diagnozą histopatologiczną pooperacyjną. Trzecie ogniowo, gdy sytuacja tego wymaga – to onkolog zachowawczy. Być może warto rozważyć, czy pacjentem z czerniakiem, także w zakresie chirurgicznym, nie powinien zajmować się tylko dermatolog. Na razie jest to niemożliwe z kilku powodów, m.in. dlatego, że mamy za mało ośrodków szkolących – dziś przygotowane są do tego tylko dermatochirurgia gdańska i wrocławska. Jednak nie jest to niemożliwe, wymaga jednak wielu lat pracy, nakładów i poszerzenia zakresu wykształcenia dermatologa. Sądzę, że gdyby lekarz dermatolog mógł także przeprowadzać takie operacje, pacjenci dermatologiczni szybciej poddawani by byli zabiegowi oraz z większą uwagą prowadzony byłby proces ich leczenia. Wszystko działoby się w ramach specjalizacji zawodowej dermatologa. W Niemczech każda klinika dermatologii ma dermatochirurgię. Jako dermatolog z zacięciem onkologicznym uważam, że gdyby leczenie czerniaka w tym zakresie było w naszej specjalności, zyskaliby na tym pacjenci. Najistotniejsze jest to, by chory ze zdiagnozowanym czerniakiem szybciej trafiał do chirurgów onkologicznych, nie tkwił w kolejkach, czekając na operację. I jest w Polsce kilka ośrodków chirurgii onkologicznej, z którymi dermatolodzy mają doskonałą współpracę, ale to powinno być regułą. Do tego też dąży prof. Piotr Rutkowski z Warszawy prezes Akademii Czerniaka. Nie chodzi o to, by dermatolodzy przejmowali leczenie onkologiczno-chirurgiczne, ważne jest to, by chory był szybciej operowany.